#iran
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Po II wojnie światowej amerykański wywiad wyspecjalizował się w obalaniu demokratycznie wybranych władz. Efekty były jednak często odwrotne od zamierzonych.
Teheran, zwolennicy Mossadegha i komuniści z Tudeh demonstrują przeciwko Wielkiej Brytanii i USA.
Iran, Teheran 16 sierpnia 1953 r. Tuż po północy kolumna wozów opancerzonych i wypełnionych żołnierzami ciężarówek podjechała pod rezydencję premiera kraju Mohammada Mosaddegha. Żołnierze zaczęli wysypywać się z pojazdów i szykować do akcji. Ich zadaniem było przekazanie szefowi rządu firmanu (dekretu) szacha, którym irański monarcha pozbawiał go funkcji, a następnie aresztowanie polityka. Jednak premier był doskonale zorientowany w sytuacji. Błyskawicznie z ofiary zmienił się w myśliwego. Zanim spiskowcy zorientowali się co się dzieje sami zostali otoczeni i aresztowani. Wydawało się, że zamach stanu został zduszony w zarodku.
Kilka godzin później zebrani w ambasadzie USA w Teheranie oficerowie CIA rwali włosy z głów. Byli przekonani, że przygotowywany tygodniami z olbrzymim trudem misterny plan przewrotu spalił na panewce. Na ulicach roiło się od wiernych Mosaddeghowi żołnierzy, radio nadawało komunikat o zduszeniu spisku, wytypowany przez Amerykanów na nowego premiera generał Fazlollah Zahedi ukrywał się, a będący dla zamachowców ostatnią deską ratunku szach Mohammad Reza Pahlawi uciekł do Bagdadu. Z centrali CIA nadszedł rozkaz: „Przerwać operację Ajax”, który nie pozostawiał najmniejszych wątpliwości co kierownictwo Agencji sądzi o szansach powodzenia. Jednak obecny w Teheranie szef wydziału Bliskiego Wschodu i Afryki w CIA Kermit Roosevelt Jr. - wnuk byłego prezydenta Theodora Roosevelta miał inne zdanie. Uważał, że choć szansa na sukces jest niewielka, to należy zaczekać i spróbować odzyskać inicjatywę. Miał rację.
Premier Iranu Mohmmad Mosaddegh
Spadek po Imperium Brytyjskim
Dlaczego Amerykanie tak bardzo chcieli pozbyć się Mosaddegha? Do 1953 r. USA nie mieszało się do wewnętrznych spraw Iranu. Kraj był domeną Brytyjczyków i Amerykanie chętnie pozwalali im grać tam pierwsze skrzypce. Ale w 1953 r. Imperium Brytyjskie było już w rozsypce i gdy w Iranie zaczęły się kłopoty wezwało amerykańskich sojuszników na pomoc.
Pod koniec XIX i w I poł XX w. Iran miał dla Brytanii kolosalne znaczenie strategiczne. Leżał na przedpolu Indii – „klejnotu w koronie” Imperium, pozwalał kontrolować ważne szlaki morskie w Zatoce Perskiej, a przede wszystkim był bogaty w ropę naftową. W 1908 r. Brytyjczycy założyli w Iranie Anglo-Persian Oil Company, przemianowaną później na Anglo-Iranian Oil Company (AIOC). Firma ciągnęła z paliwowego biznesu krociowe zyski, jednak irański rząd niewiele z tego miał. Co więcej, Brytyjczycy nie wahali się interweniować w obronie naftowych interesów. Gdy w 1941 r. pojawiło się zagrożenie, że władzę w Iranie przejmą zwolennicy nazistów (w Teheranie nie brakowało stronników Hitlera, zresztą jednym z nich był generał Zahedi, ten sam, którego autorzy przewrotu postanowili zrobić premierem w miejsce Mossadegha), Wielka Brytania, wespół z wojennym sojusznikiem ZSRR, decyduje się na okupację kraju.
Pracownicy rafinerii w Abadanie należącej do AIOC
Po wojnie, choć wojsko opuściło Iran, Brytania nie ma zamiaru rezygnować z wpływów w kraju i zysków z eksploatacji ropy. Sytuacja była już jednak zupełnie inna. Niepodległość ogłaszały kolejne kolonie - w tym najważniejsza z nich czyli Indie - a strzępami dawnego Imperium targał poważny kryzys gospodarczy. W Iranie i innych krajach Bliskiego Wschodu budził się nacjonalizm. W takiej sytuacji na scenę wkroczył Mossadegh.
Nowy Iran
Urodzony w 1882 r. Mohammad Mossadegh pochodził z irańskiej arystokracji. Jak wielu przywódców krajów Trzeciego Świata kształcił się na Zachodzie – najpierw we Francji, a potem w Szwajcarii. Jako pierwszy Irańczyk w historii uzyskał doktorat zachodniej uczelni. Kiedy w początkach lat 50. stanął na czele ruchu stawiającego sobie za cel przejęcie kontroli nad irańskimi złożami ropy naftowej miał już za sobą bogatą karierę polityczną – zarówno parlamentarną jak i rządową. W marcu 1951 r. udało mu się dopiąć celu. Parlament Iranu uchwalił nacjonalizację AIOC i przejęcie zysków z pól naftowych. Sukces nacjonalizacji sprawił, że Mossadegh został bożyszczem Irańczyków i szybko powołano go na stanowisko premiera. Ten gigantyczny sukces wkrótce stał się przyczyną jego upadku. Przed sądem powie potem gorzko: „Mój grzech, mój największy grzech, to nacjonalizacja irańskiego przemysłu naftowego i pozbycie się systemu politycznej i ekonomicznej eksploatacji [narzuconego] przez największe światowe imperium.”
Póki co wydawało się, że nacjonalizacja to klęska Wielkiej Brytanii i poważny cios dla osłabionego imperium. Kraj został pozbawiony tak niezbędnych w tym trudnym okresie dochodów i odcięty od jednego z ważniejszych źródeł strategicznego surowca. Dlatego Londyn postanawia zmusić Iran do ustępstw za wszelką cenę. Anglicy wycofali swoich pracowników z irańskich rafinerii, głównie inżynierów i kadrę kierowniczą, co doprowadziło do niemal całkowitego wstrzymania produkcji paliw. Nałożyli też na Iran sankcje gospodarcze, zajęli irańskie konta w brytyjskich bankach i rozpoczęli blokadę morską portu w Abadanie całkowicie wstrzymując eksport nieprzetworzonej ropy.
Mossadegh próbował negocjować. Rozumiał, że bez brytyjskiej pomocy nie będzie w stanie wznowić produkcji w rafineriach, a jej długotrwałe wstrzymanie oznacza gospodarczą katastrofę. Zaproponował podział zysków 50 na 50, ale oferta została odrzucona. Brytyjczycy byli nieugięci. Skierowali sprawę nacjonalizacji do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, ale nie została ona rozstrzygnięta po ich myśli. Londynowi pozostała tylko jedna możliwość – wyeliminowanie niepokornego irańskiego premiera.
Truman na nie, Eisenhower na tak
W tej sprawie Brytyjczycy zwrócili się po pomoc do sojuszników zza oceanu. Winston Churchill, który w końcu 1951 r. powrócił na stanowisko premiera, od początku zabiegał o poparcie brytyjskich roszczeń przez prezydenta USA Harry'ego Trumana. Za kulisami trwały naciski na zorganizowanie wspólnej akcji wywiadowczej i siłowe usunięcie Mossadegha. Truman kategorycznie odmówił. W Korei trwał wyniszczający konflikt, który w każdej chwili groził wybuchem wojny światowej. Zdaniem amerykańskiego prezydenta dalsza destabilizacja sytuacji międzynarodowej, zwłaszcza tuż pod nosem ZSRR, nie mogła przynieść nic dobrego.
Mossadegh mógł na razie spać spokojnie. Do czasu. W 1953 r. sytuacja międzynarodowa zmieniła się diametralnie. W styczniu prezydentem USA został zaciekły antykomunista Dwight Eisenhower, w marcu umarł Józef Stalin, a politycy z ZSRR skupili się na walce o schedę po przywódcy, a wojna w Korei powoli dobiega końca.
Brytyjczycy postanowili to wykorzystać i jeszcze raz spróbowali namówić USA. By przekonać do swoich racji amerykańskiego prezydenta cynicznie zagrali komunistyczną kartą. Wykorzystując swoich irańskich agentów Londyn rozpoczął kampanię propagandową, która miała pokazać siłę lokalnej partii komunistycznej Tudeh i komunistyczne ciągoty samego Mossadegha – rzekomego promotora wpływów ZSRR w Iranie. Eisenhower połknął haczyk. Nakazał przygotowanie operacji usunięcia premiera, byle tylko kolejny kraj nie wpadł za żelazną kurtynę.
Plan pełen dziur
Szybko narodził się plan zamachu stanu. Tyle tylko, że miał sporo słabych punktów. Jednym z nich był szach Reza Pahlawi, pogardzany przez agentów CIA i brytyjskiego MI6 za bezdecyzyjność i chorobliwy brak zaufania do współpracowników. Zresztą sam Pahlawi podkreślał, że nie jest typem awanturnika i nie zamierza podejmować żadnego ryzyka. Mimo to przewidziano dla niego ważną rolę. Miał być promotorem rządu generała Zahediego i pokierować niechętnymi Mossadeghowi tłumami. W przekonanie go włożono olbrzymi wysiłek angażując w operację brytyjskich agentów wpływu na dworze i wysokich rangą amerykańskich dyplomatów. W końcu szach zgodził się pomóc spiskowcom dając im nadzieję powodzenia. Tyle tylko, że kiedy tylko w Teheranie zrobiło się gorąco Pahlawi wysiadł do samolotu i udał się do Bagdadu, a następnie do Rzymu. Wrócił dopiero, gdy było już jasne, że spiskowcy odnieśli sukces.
Prezydent USA Dwight Eisenhower z szachem Mohammadem Rezą Pahlawim
Niepewność dotyczyła też zdolności oficerów irańskiej armii zwerbowanych przez CIA do przeprowadzenia zamachu. We wspomnieniach Donalda N. Wilbera, jednego z głównych autorów przewrotu, zostali oni określeni jako „niezdolni do w pełni logicznego planowania i działania”. I rzeczywiście ich działania w trakcie przewrotu były tak chaotyczne, że o ostatecznym sukcesie całego przedsięwzięcia zdecydował czysty przypadek. To także dzięki niedyskrecji wojskowych Mossadegh dowiedział się o zamachu i był przygotowany na jego odparcie.
Mossadegh popełnia błąd
Po uniknięciu aresztowania i przejęciu inicjatywy w nocy 16 sierpnia Mossadegh wydawał się zwycięzcą. Utrzymał kontrolę nad większością oddziałów wojskowych w stolicy, szach uciekł, a związane z premierem gazety ogłosiły koniec dynastii Pahlawich. Przez ulice Teheranu przetaczały się prorządowe demonstracje. Premiera poparli komuniści z partii Tudeh i ZSRR. W ambasadzie USA nastroje były minorowe. Choć oficerowie CIA próbowali wesprzeć niezdarnych spiskowców, to wydawało się, że ich los jest przesądzony. Z centrali wciąż nadchodziły polecenia przerwania operacji i wycofania agentów z Iranu.
W tym momencie odzyskujący pewność siebie Mossadegh popełnił błąd. Wieczorem 18 sierpnia, przekonany, że sytuacja wraca do normy, odesłał większość wojska do koszar. Tymczasem ranek następnego dnia przyniósł zaskakujący zwrot akcji. Przeprowadzona przed zamachem operacja opłacania przez CIA niektórych gazet przyniosła wreszcie zamierzone skutki. Opublikowały one z kilkudniowym opóźnieniem dekrety szacha o pozbawieniu Mossadegha funkcji.
Na ulicach zaczęły się gromadzić tłumy zwolenników szacha i żołnierzy rozwiązanej podczas przewrotu, wiernej Pahlawiemu, Gwardii Imperialnej. Z kryjówek powychodzili też niektórzy spiskujący wojskowi. Szybko przejęli kontrolę nad demonstrantami, a także niektórymi oddziałami wojska. Około południa wrogi tłum otoczył dom Mossadegha, który musiał ratować się ucieczką. Następnego dnia oddał się w ręce generała Zahediego, nowego premiera Iranu.
Narodziny „Wielkiego Szatana”
Nowa, wspierana przez szacha, ekipa szybko przystąpiła do wprowadzania nowych porządków. Mossadegh został skazany w pokazowym procesie na trzy lata więzienia, ale po odsiedzeniu wyroku był przetrzymywany w areszcie domowym aż do śmierci w 1967 r. Jego współpracownicy skończyli jeszcze gorzej. Wielu zostało skazanych na karę śmierci albo długoletnie więzienie. Surowe represje dotknęły też komunistów z Tudeh. Szybko anulowano też nacjonalizację pól naftowych i rafinerii. Brytyjczycy nie mieli jednak powodów do zadowolenia. Dotychczasowy monopol AIOC został rozdzielony przez Amerykanów między kilka zachodnich koncernów naftowych. Oznaczało to koniec AIOC, która w 1954 przekształciła się w British Petroleum, czyli popularne BP.
Po początkowym szoku pilotujący zamach agenci CIA wpadli w euforię. „Był to dzień, który nigdy nie powinien dobiec końca, bo przyniósł ze sobą tak wielkie podniecenie, satysfakcję i tryumf, że jest bardzo wątpliwe czy jakiś inny będzie się mógł z nim równać” - pisał we wspomnieniach Wilber. Był to też dzień ważny z innego, o wiele istotniejszego powodu. 19 sierpnia 1953 r. narodził się mit, że CIA może obalić rząd w dowolnym zakątku świata. Była o tym przekonana sama Agencja, która nie wahała się angażować w tego typu eskapady. Już rok później amerykańscy szpiedzy przeprowadzili udany przewrót w Gwatemali. Potem przyszły następne głośne akcje – w Zatoce Świń na Kubie, w Południowym Wietnamie, w Nikaragui, czy na Dominikanie.
Zamach był też jednym z najważniejszych punktów zwrotnych w historii nowożytnego Iranu. Obalenie popularnego Mossadegha oddało pełnię władzy w ręce szacha. Rządy Pahlawiego z czasem stały się niezwykle brutalne, a on sam coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, co plastycznie opisał w poświęconej mu książce Ryszard Kapuściński. Reżim szacha opierał się głównie na amerykańskiej pomocy, także wojskowej. Silną pozycję w Iranie do 1979 r. zachowało CIA. To jej agenci szkolili i ściśle współpracowali ze słynącą z brutalności i znienawidzoną przez Irańczyków służbą bezpieczeństwa SAVAK.
Zamach sprawił że w Iranie rozkwitła ludowa nienawiść do Stanów Zjednoczonych. Pod tym względem Irańczycy byli na Bliskim Wschodzie pionierami, ale szybko dołączyli do nich mieszkańcy innych krajów regionu. William O. Douglas, Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, który odwiedził Iran przed i po zamachu wspominał potem: „Kiedy Mossadegh [...] zaczął reformy zaniepokoiliśmy się. Porozumieliśmy się z Brytyjczykami, żeby go zniszczyć i udało się. Od tej pory nasz kraj nie cieszył się już szacunkiem na Bliskim Wschodzie.” O sile tej nienawiści Amerykanie boleśnie przekonali się po islamskiej rewolucji w 1979 r. która odsunęła szacha od władzy. Nowy reżim był więcej niż niechętny USA i życzliwym okiem patrzył na ataki wymierzone w „Wielkiego Szatana”. Tak pozostało do dziś.
źródło: historia.neewsweek.pl
Zobaczcie i oceńcie sami...
PS. Ten film już raz został usunięty z mojego kanału na youtube bez żadnego powiadamiania mnie, dlatego chciałbym na wszelki wypadek go wgrać na tym portalu...
"Iran jest o kilka tygodni od przekroczenia czerwonej linii". Premier Izraela zapowiada atak
Premier Izraela Benjamin Netanjahu ostrzegł, że jego kraj nie zawaha się przed atakiem na Iran, a do jego przeprowadzenia nie potrzebuje aprobaty Stanów Zjednoczonych. W wywiadzie dla telewizji CBS izraelski lider nakreślił także wyraźną "czerwoną linię", której przekroczenie przez Teheran może wiązać się z rozpoczęciem ataku. Do uprzedzającego uderzenia mogłoby dojść nawet w ciągu kilku tygodni.
Premier Netanjahu stwierdził, że ulepszanie wirówek potrzebnych do produkcji wzbogaconego uranu sprawiło, że Iran jest w stanie w niedługim czasie przekroczyć "czerwoną linię".
Granicę bezpieczeństwa Netanjahu ustalił na 250 kilogramów 20-procentowego wzbogaconego uranu, co pozwoliłoby wyprodukować bombę atomową. Jak podkreślił premier, do tej pory Teheran zmagazynował 190 kilogramów, a jeszcze pół roku temu miał tylko 110 kilogramów radioaktywnego surowca.
- Zbliżają się. Muszą zrozumieć, że nie dostaną pozwolenia na przekroczenie (czerwonej linii) - mówił Netanjahu w wywiaadzie dla CBS.
Zapytany o możliwość uprzedzającego ataku, odpowiedział, że Izrael "nie będzie czekał aż będzie za późno". - Nie możemy na to pozwolić - mówił, podkreślając, że amerykański i izraelski "zegar" w tej sprawie "bije w odmiennym tempie".
- Jesteśmy bardziej narażeni, a więc najprawdopodobniej musimy odpowiedzieć na pytanie o to, jak zatrzymać Iran, zanim odpowiedzą na nie Stany Zjednoczone. Jako premier Izraela jestem zdeterminowany, by czynić wszystko, co konieczne, w obronie mojego kraju, jedynego w swoim rodzaju Państwa Żydowskiego, przed reżimem, który grozi nam ponowną eksterminacją - mówił Netanjahu.
Izraelczyk nie pozostawił także złudzeń w związku z nowym prezydentem Iranu Hasanem Rowhani. - Krytykował swojego poprzednika Mahmuda Ahmadineżada za bycie wilkiem w wilczej skórze. A jego strategia, to być wilkiem w owczej skórze. Uśmiechać się i budować bombę - ostrzegał.
Jak podkreśla "Jerusalem Post", ostra retoryka Benjamina Netanjahu jest obliczona na ponowne uznanie atomowego Iranu za sprawę najwyższej wagi. Według izraelskiego dziennika, część kręgów władzy, po wyborach prezydenckich w Iranie, przestała traktować ten temat w sposób priorytetowy.
CBS, jpost.com, WP.PL | dodane 2013-07-15 (13:20)
PS. 2
Chciałbym się bardzo mylić i nie mieć racji w tej kwestii, ale mam wrażenie że to już jest od dawna zaplanowane i bardzo daleko posunięte. Izrael zaatakuje Iran, naturalnie Iran odpowie na atak w bardzo brutalny i brzydki sposób przynajmniej tak to propagandowe media wykreują tzw. "cywilizowanego zachodu" i chcąc nie chcąc USA jako żandarm świata będzie musiał się wstawić za biednym i bezbronnym Izraelem? I wydaje mi się, że znów siły koalicyjne dopomogą w tym Polska gdzie już wspólne ćwiczenia były poczynione:
Polskie "Jastrzębie" wylądowały w Izraelu. F-16 z polskimi pilotami za sterami będą przez dwa tygodnie uczestniczyć w ćwiczeniach z Izraelczykami. - Celem wspólnych manewrów jest zbudowanie podstaw do współpracy naszych sił zbrojnych - stwierdził dowódca ćwiczącego z Polakami izraelskiego 10 dywizjonu, generał Omer. Jak podało izraelskie lotnictwo wojskowe (IAF), polskie F-16 z 32. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku dotarły do Izraela w tym tygodniu. Myśliwce wylądowały w bazie Ovda na południu kraju, gdzie stacjonuje izraelski dziesiąty dywizjon "Latający Smok".
Jak podaje IAF, polska delegacja pozostanie w bazie Ovda na następne dwa tygodnie, podczas których będą ćwiczyć w powietrzu i na ziemi "koncentrując się na nalotach na cele". Izraelski portal Ynetnews precyzuje, że lotnicy będą się koncentrować na przeprowadzaniu precyzyjnych uderzeń na cele lądowe i przechwytywaniu wrogich samolotów. Polacy i Izraelczycy na zmianę będą pełnić rolę atakujących i broniących.
Maszyny wchodzące w skład "Latającego Smoka" podczas ćwiczeń często odgrywają tak zwaną rolę "agresorów", czyli symulują przeciwnika. W skład dziesiątego dywizjonu wchodzą F-15 i F-16 różnych wersji. Z racji bycia "agresorami", piloci tych maszyn należą do najczęściej ćwiczących w całym izraelskim lotnictwie i często biorą udział we wspólnych lotach z zagranicznymi gośćmi.
- Cieszymy się z obecności gości i dalszego legitymizowania działań IAF. Zarówno my jak i Polacy jesteśmy póki co pod wrażeniem siebie nawzajem. Jesteśmy bardzo zadowoleni z ich poziomu i nawiązanych relacji - stwierdził generał Omer.
- Ćwicząc z IAF stykamy się z zupełnie nowymi poligonami i infrastrukturą. Na przykład trenując w Europie nie możemy próbować lotów na niskich wysokościach - powiedział reporterowi izraelskiego wojska gen. Łukasz Fiatek. - Udając się do Izraela wiedzieliśmy, że IAF to jedne z najbardziej doświadczonych sił powietrznych na świecie dzięki różnym operacjom i wojnom, w których brały udział. My jesteśmy przyzwyczajeni do ćwiczenia w pokoju, ale Wy ciągle jesteście zmuszeni do codziennego wypełniania misji mających na celu zwalczanie terroryzmu - dodał Fiatek.
Obie strony zapewniają, że będą dążyć do dalszego zacieśnienia relacji i ich pogłębienia. Jak podaje Ynetnews, spodziewane jest ustalenie ćwiczeń lotników izraelskich w Polsce. Dla Izraelczyków najciekawsza byłaby możliwość wypróbowania się w symulowanej walce z polskimi MiG-29, które są ciągle wykorzystywane w lotnictwie na przykład Syrii, czyli potencjalnego wroga.
Źródło: TVN24, Ynet, IAF
...I mamy gotowy scenariusz na WW III, gdzie amerykański odpowiednik Adolfa H., mianowicie Barack Hussein Obama II będzie mógł uciec od inflacji i od nieziemskich długów i nadchodzącego kryzysu ekonomicznego w USA, podobnie jak w 1939 zrobił to słynny Adolf. Tam też ekipa Adolfa H. podpaliła Reichstag aby mieć ogólne pozwolenie na walkę z "terroryzmem", a w USA z kolei ekipa Busha musiała "podpalić" trochę bardziej skomplikowane budynki. Historia bardzo lubi się powtarzać od wieków, ale miejmy nadzieję że to tylko chore fantazje i "teorie spiskowe", bo co innego nam pozostaje ?
Proszę to traktować jako powieść fantasy, a wszelkie osoby przedstawione w tekście są fikcyjne i teoretycznie nie mają odpowiedników w rzeczywistości...
Wymagana znajomość języka perskiego lub angielskiego na poziomie handlarza używanymi autami lub link do wesji Tusk Vision Network poniżej
tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/pobila-rekord-w-plywaniu-nie-uznali-go...
Art. 88. Cudzołóstwo popełnione przez osobę nie będącą w związku małżeńskim podlega karze biczowania w ilości 100 uderzeń batem.
Art 121. Akt homoseksualny bez odbycia stosunku podlega ustawowej karze biczowania w rozmiarze 100 uderzeń batem. Uwaga: Jeśli aktywny uczestnik tego aktu nie jest wyznawcą islamu, a pasywny jest wyznawcą islamu, pierwszemu wymierza się ustawową karę śmierci.
Art 129. Osobom dopuszczającym się aktu lesbijstwa wymierza się ustawową karę biczowania w rozmiarze 100 uderzeń batem.
Art 131. Akt lesbijstwa popełniony czwarty raz podlega karze śmierci, jeśli za każdy poprzedni akt sprawcy wymierzono ustawową karę.
Art 174. Spożywanie alkoholu podlega ustawowej karze w rozmiarze 80 uderzeń batem bez względu na płeć sprawcy.
Art 176. Podczas biczowania skazaniec płci męskiej powinien znajdować się w pozycji stojącej, a z odzieży mieć na sobie tylko tę zakrywającą genitalia. Skazaniec płci żeńskiej powinien znajdować się w pozycji siedzącej i mieć na sobie odzież zakrywającą całe ciało. Uwaga: uderzenia batem nie powinny być wymierzane w głowę, twarz i genitalia skazańca.
Art 201. Ustawową karę za kradzież wykonuje się w następujący sposób:
A. Za pierwszą kradzież ucina się skazańcowi cztery palce prawej ręki, w taki sposób, by nietknięty pozostał kciuk oraz dłoń.
B. Za drugą kradzież ucina się połowę stopy lewej nogi, w taki sposób, by nietknięta pozostała część miejsca moczonego podczas rytualnego obmycia.
C. Za trzecią kradzież wyznacza się karę dożywotniego pozbawienia wolności.
D. Za czwartą kradzież wyznacza się karę śmierci, nawet jeśli do kradzieży doszło w więzieniu.
Art. 630. Mąż ma prawo zadać śmierć lub obrażenia cielesne swojej żonie i innemu mężczyźnie w momencie popełnienia przez nich aktu cudzołóstwa, do którego doszło za obopólną zgodą sprawców. Jeśli kobieta została siłowo zmuszona do aktu cudzołóstwa, mąż ma prawo zadania śmierci lub obrażeń cielesnych tylko mężczyźnie.
Ten akurat jest mądry w całości
U Arabów nawet auta strzelają, nie krzyczą tylko jeszcze Allah Akbar
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
hohoho, jaki freestyle