Ostatnio usłyszałem od znajomych do swojego dziecka: możesz być kim chcesz, a każdy wie, że to nie prawda. Żyj pełnią, dobre. Na koncie akuratnie w tym miechu zostało mi 200zł, przynajmniej wypłata blisko. Nie mam rodziny, przyjaciele/znajomi siedzą zabunkrowani w jednopokojowych mieszkaniach w wielkiej płycie najczęściej z dwójką dzieci i widokiem na ścianę drugiego bloku pod którą siedzą siebixy i mają wyjebane opierdalając browara, jednak mówią, że są szczęśliwi, a ledwo wiążą końce, bo kasa kończy się tydzień/dwa tygodnie po wypłacie i wiszą na garnuszku rodziców, gdzie tu szczęście. Jebię od rana do nocy by coś zarobić i marzę tylko aby weekend był wolny coby odpocząć choć trochę. Oczywiście można jebnąć i wyjechać, tylko gdzie? do Anglii? siedzieć w piątkę w 2ch pokojach i jebać jak tu, od poniedziałku do niedzieli, Ukraińce? przyjeżdżać do kraju raz w roku na tydzień i pokazywać jak zajebiście się powodzi, a gdzie czas na życie? swoje własne. Można by założyć firmę, ale co, będę kręcił i oszukiwał albo zarabiał na plecach innych? ew. wyląduję jak sąsiedzi, jakie to było wielkie państwo, całować buty kurwa, a teraz z dożywotnim komornikiem za niepłacenie podatków, aż jeden się powiesił. Ew, jak inny sąsiad mieć browara i fajki w ręce oraz wyjebane na wszystko, dostawać minimalną emeryturę jak sąsiadka, która pracowała od rana do nocy... Zawsze chciałem zobaczyć świat. Kilku znajomych poluje na okazje i jeździ tam, gdzie nie trzeba wiz, na fejsie jacy to zajebiści podróżnicy, a cała ta ich podróż to jedno wielkie koczowanie gdzie się da; pod mostami, w namiotach, w hostelach gdzie drzwi zastawiają co by im w nocy nerki nie wycieli, ale fejm jest. Nie mówię, że jest chujnia z patatajnią, ale jest wiele rzeczy, których nie zobaczę na świecie, wiele rzeczy o których się nie dowiem i których nie spróbuję, ani się nie nauczę. To mnie wkurwia.
Owszem @ravvar
Cytat:
że spotykam tam znajomych, z którymi można konie kraść, pogadać i się pośmiać.
Masz plus. Dział, gdzie pracuję też jest fajny, ale reszta szeregowych utopiła by się na wzajem w łyżce wody aby dostać stówkę więcej do wypłaty, osoba awansowała bo podpierdalała innych to jest uczciwość... a biura? tam dopiero się dzieje, albo inny przykład laska znikąd i z niczym dziedziczy hotel po mężu, którego była sekretarką, teraz klękajcie narody przed nią. Też czasami się zastanawiam jeśli Boga nie ma, a my jesteśmy tyko częścią środowiska albo eksperymentem to powinniśmy dążyć do doskonalenia, a tym czasem większość pod siebie /jako kraje i w sumie nie tylko/, aby być potęgą coby wpadały dolce, eurasy, ruble lub jeny. Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie świata, gdzie wszyscy pracują aby udoskonalać wspólną technologię a tym samym siebie, bo zawsze znajdzie się ktoś, komu będzie to przeszkadzało, bo on jest ważniejszy. Jednak jak to było w książce Noczkina: jak w 45, prosto przed siebie. taki mam plan... chuj wie co będzie potem.