Zapraszamy na rewelacyjny artykuł znaleziony na łamach "Przekroju", opowiadający o tym, dlaczego zdecydowanie więcej czarnoskórych Amerykanów nie potrafi pływać, w porównaniu do ich białoskórych kolegów...
Pierwszy zaczął tonąć 15-letni DeKendrix Warner, który ześlizgnął się z płycizny w głęboką wodę. Towarzysze ruszyli mu na pomoc. DeKendrix jako jedyny przeżył – uratowany przez przechodnia. Jego 13-letnia siostra, dwaj bracia oraz trójka przyjaciół – wszyscy nastoletni Afroamerykanie – utonęli. Żadne z nich nie potrafiło pływać. Podobnie jak matka Warnerów i inni czarni dorośli bezsilnie przyglądający się z brzegu.
Dramat sprawił, że zaczęto zadawać pytania. Czy to przypadek, że tragedia w Luizjanie dotknęła rodziny afroamerykańskie? Czy nieumiejętność pływania jest dziś wśród czarnoskórych obywateli USA powszechną plagą?
Według badań przeprowadzonych przez stowarzyszenie pływaków USA Swimmers aż 68,9 procent dzieci z rodzin afroamerykańskich w ogóle nie potrafi pływać lub pływa bardzo słabo. W przypadku ich euroafrykańskich rówieśników ten odsetek wynosi 41,8 procent.
Czarni Amerykanie to niecałe dwa procent z 250 tysięcy pływających wyczynowo członków USA Swimmers. Afroamerykańskie dzieci w wieku od 5 do 14 lat toną trzykrotnie częściej niż białe. Te dysproporcje trudno wytłumaczyć wyłącznie zaszłościami z czasów segregacji rasowej. Co prawda istnieje zależność między lepszym stanem finansów oraz wyższym statusem społecznym a większym prawdopodobieństwem, że dzieci dadzą sobie radę nie tylko w życiu, ale i w wodzie. Rzecz w tym, że Afroamerykanie pływają gorzej niż podobnie sytuowani Euroamerykanie.
Próbowano wyjaśniać ów fenomen wątpliwymi teoriami o gorszej predyspozycji Afrykanów i Afroamerykanów do radzenia sobie w wodzie – może dlatego, że ich ciała gorzej utrzymują się na powierzchni? No bo skoro potrafią tak świetnie biegać, lepiej niż biali, to może chociaż gorzej pływają? Złoty medal olimpijski Afroamerykanina Cullena Jonesa zdaje się jednak tej kontrowersyjnej koncepcji nie wspierać.
Trudno też upatrywać przyczyny w gorszym dostępie do basenów publicznych. Czarnoskóre dzieci, które nie potrafią pływać, zaskakująco chętnie spędzają wolny czas w wodzie, jak młodzi Warnerowie. Nie wykorzystują jednak tych okazji, by nauczyć się pływać. Tendencja ma zatem najpewniej głębsze, historyczne korzenie.
Socjolodzy przypominają, że w latach 20. i 30. XX wieku, gdy w USA wezbrała pierwsza fala mody na pływanie (w 1932 roku mistrz pływacki Johnny Weissmuller zagrał filmowego Tarzana), baseny publiczne były zamknięte dla „kolorowych”. A gdy w latach 40. i 50. znoszono segregację rasową, Euroamerykanie masowo rezygnowali z uczęszczania na pływalnie publiczne, bo zaczęli tam się pojawiać przedstawiciele „niższej rasy”. Emigrowali do prywatnych klubów lub budowali przydomowe baseny. Kąpieliska publiczne traciły na znaczeniu, powoli wypadając z planów inwestycyjnych lokalnych społeczności. Afroamerykanie, których na domy z dużym basenem w ogródku nie było stać, znów nie mieli gdzie i od kogo uczyć się pływać. A rodzice, którzy sami nie potrafią pływać, przejawiają mniejszą troskę o to, by ich potomstwo nabyło tę umiejętność. Nierzadko zaszczepiają im w zamian strach przed wodą.
Zastanawia jednak zbieżność proporcji: dzieci z rodzin afroamerykańskich toną trzykrotnie częściej niż z rodzin białych, wśród Afroamerykanek jest trzykrotnie więcej samotnych matek niż wśród kobiet białych.
Dwa lata temu badacz inteligencji, profesor James Flynn, opublikował w piśmie „New Scientist” artykuł „Still a Question of Black vs White?” („Wciąż problem: czarni przeciwko białym?”), w którym analizował przyczyny różnic w wynikach badań poziomu IQ między czarnymi i białymi obywatelami USA. Zwrócił w nim uwagę na istotną prawidłowość. Mimo iż w rodzinach afroamerykańskich na każde 100 dziewczynek rodzi się 104 chłopców, z czasem ta równowaga ulega zachwianiu. W wieku 25–40 lat, ze względu na aż sześciokrotnie większą liczbę zgonów wśród mężczyzn w tej grupie etnicznej, owe proporcje wynoszą już 100 do 98. Z tych 98 czarnych 9 siedzi w więzieniu, 8 zaginęło, 21 jest zatrudnionych na mniej niż pół etatu. W dodatku aż trzykrotnie więcej Afroamerykanów- ma ochotę związać się z Euroamerykanką niż białych mężczyzn z Afroamerykankami (zaledwie dwa procent kobiet z tej grupy ma białych mężów). To oznacza, że na każde 100 Afroamerykanek przypada zaledwie 57 Afroamerykanów, których mogą one brać pod uwagę jako kandydatów na ojca ich dzieci.
Zgodnie z prawami ekonomii obowiązującymi także na rynku transakcji partnerskich musi to oznaczać nierównowagę cen i wymagań odnośnie do jakości towaru. Kobiety nierzadko wiążą się z partnerami z dolnej półki, na których przy równowadze podaży i popytu nawet by nie spojrzały. W efekcie szybko zostają z dzieckiem same. Dzieci z czarnych rodzin mają zatem statystycznie mniejsze szanse na zdrową rodzinną edukację obejmującą między innymi lekcje pływania. Trzykrotnie mniejsze szanse, że rzucone na głęboką wodę – dosłownie i w przenośni – dadzą sobie radę?
Pierwszy zaczął tonąć 15-letni DeKendrix Warner, który ześlizgnął się z płycizny w głęboką wodę. Towarzysze ruszyli mu na pomoc. DeKendrix jako jedyny przeżył – uratowany przez przechodnia. Jego 13-letnia siostra, dwaj bracia oraz trójka przyjaciół – wszyscy nastoletni Afroamerykanie – utonęli. Żadne z nich nie potrafiło pływać. Podobnie jak matka Warnerów i inni czarni dorośli bezsilnie przyglądający się z brzegu.
Dramat sprawił, że zaczęto zadawać pytania. Czy to przypadek, że tragedia w Luizjanie dotknęła rodziny afroamerykańskie? Czy nieumiejętność pływania jest dziś wśród czarnoskórych obywateli USA powszechną plagą?
Według badań przeprowadzonych przez stowarzyszenie pływaków USA Swimmers aż 68,9 procent dzieci z rodzin afroamerykańskich w ogóle nie potrafi pływać lub pływa bardzo słabo. W przypadku ich euroafrykańskich rówieśników ten odsetek wynosi 41,8 procent.
Czarni Amerykanie to niecałe dwa procent z 250 tysięcy pływających wyczynowo członków USA Swimmers. Afroamerykańskie dzieci w wieku od 5 do 14 lat toną trzykrotnie częściej niż białe. Te dysproporcje trudno wytłumaczyć wyłącznie zaszłościami z czasów segregacji rasowej. Co prawda istnieje zależność między lepszym stanem finansów oraz wyższym statusem społecznym a większym prawdopodobieństwem, że dzieci dadzą sobie radę nie tylko w życiu, ale i w wodzie. Rzecz w tym, że Afroamerykanie pływają gorzej niż podobnie sytuowani Euroamerykanie.
Próbowano wyjaśniać ów fenomen wątpliwymi teoriami o gorszej predyspozycji Afrykanów i Afroamerykanów do radzenia sobie w wodzie – może dlatego, że ich ciała gorzej utrzymują się na powierzchni? No bo skoro potrafią tak świetnie biegać, lepiej niż biali, to może chociaż gorzej pływają? Złoty medal olimpijski Afroamerykanina Cullena Jonesa zdaje się jednak tej kontrowersyjnej koncepcji nie wspierać.
Trudno też upatrywać przyczyny w gorszym dostępie do basenów publicznych. Czarnoskóre dzieci, które nie potrafią pływać, zaskakująco chętnie spędzają wolny czas w wodzie, jak młodzi Warnerowie. Nie wykorzystują jednak tych okazji, by nauczyć się pływać. Tendencja ma zatem najpewniej głębsze, historyczne korzenie.
Socjolodzy przypominają, że w latach 20. i 30. XX wieku, gdy w USA wezbrała pierwsza fala mody na pływanie (w 1932 roku mistrz pływacki Johnny Weissmuller zagrał filmowego Tarzana), baseny publiczne były zamknięte dla „kolorowych”. A gdy w latach 40. i 50. znoszono segregację rasową, Euroamerykanie masowo rezygnowali z uczęszczania na pływalnie publiczne, bo zaczęli tam się pojawiać przedstawiciele „niższej rasy”. Emigrowali do prywatnych klubów lub budowali przydomowe baseny. Kąpieliska publiczne traciły na znaczeniu, powoli wypadając z planów inwestycyjnych lokalnych społeczności. Afroamerykanie, których na domy z dużym basenem w ogródku nie było stać, znów nie mieli gdzie i od kogo uczyć się pływać. A rodzice, którzy sami nie potrafią pływać, przejawiają mniejszą troskę o to, by ich potomstwo nabyło tę umiejętność. Nierzadko zaszczepiają im w zamian strach przed wodą.
Zastanawia jednak zbieżność proporcji: dzieci z rodzin afroamerykańskich toną trzykrotnie częściej niż z rodzin białych, wśród Afroamerykanek jest trzykrotnie więcej samotnych matek niż wśród kobiet białych.
Dwa lata temu badacz inteligencji, profesor James Flynn, opublikował w piśmie „New Scientist” artykuł „Still a Question of Black vs White?” („Wciąż problem: czarni przeciwko białym?”), w którym analizował przyczyny różnic w wynikach badań poziomu IQ między czarnymi i białymi obywatelami USA. Zwrócił w nim uwagę na istotną prawidłowość. Mimo iż w rodzinach afroamerykańskich na każde 100 dziewczynek rodzi się 104 chłopców, z czasem ta równowaga ulega zachwianiu. W wieku 25–40 lat, ze względu na aż sześciokrotnie większą liczbę zgonów wśród mężczyzn w tej grupie etnicznej, owe proporcje wynoszą już 100 do 98. Z tych 98 czarnych 9 siedzi w więzieniu, 8 zaginęło, 21 jest zatrudnionych na mniej niż pół etatu. W dodatku aż trzykrotnie więcej Afroamerykanów- ma ochotę związać się z Euroamerykanką niż białych mężczyzn z Afroamerykankami (zaledwie dwa procent kobiet z tej grupy ma białych mężów). To oznacza, że na każde 100 Afroamerykanek przypada zaledwie 57 Afroamerykanów, których mogą one brać pod uwagę jako kandydatów na ojca ich dzieci.
Zgodnie z prawami ekonomii obowiązującymi także na rynku transakcji partnerskich musi to oznaczać nierównowagę cen i wymagań odnośnie do jakości towaru. Kobiety nierzadko wiążą się z partnerami z dolnej półki, na których przy równowadze podaży i popytu nawet by nie spojrzały. W efekcie szybko zostają z dzieckiem same. Dzieci z czarnych rodzin mają zatem statystycznie mniejsze szanse na zdrową rodzinną edukację obejmującą między innymi lekcje pływania. Trzykrotnie mniejsze szanse, że rzucone na głęboką wodę – dosłownie i w przenośni – dadzą sobie radę?