Reżyserowane - tak, udawane - tutaj sprawa jest sporna. Dla osób twierdzących, że to teatrzyk, ale jednak umiejący zweryfikować swoje poglądy pod wpływem argumentów polecam chociażby autobiografię Micka Foley'a. Na odwrocie okładki jest pięknie zilustrowana lista jego kontuzji: urwane ucho, połamane kości, zmiażdżony łokieć, nadwyrężone dyski kręgosłupa, przemieszczone stawy(czy jak to się tam poprawnie mówi), kilkaset szwów... itd. To tylko krótki fragment listy. sama książka jest napisana ciekawie, i autor (Mick właśnie) już na pierwszych stronach otwarcie mówi, że wrestling jest reżyserowany a on walki traktuje jako właśnie... rolę do odegrania albo pracę do wykonania.
Oczywiście są też wyjątki - wspomniany wyżej Jericho choćby, podobno jego najpoważniejsza kontuzja to... wybity ząb. O.o Ale zawsze zdarzają się wyjątki - podejrzewam że i w MMA by się znaleźli podobni ludzie.