Znam podobne historie opowiadane mi przez dziadka i wujka (brata mojego taty). Sam dziadek to znana postać bo podawał zupę Chruszczowowi podczas jego wizyty w Polsce! (pomyście co by się stało jakby tam czegoś dosypał, zmieniłby historię
)
A tak na serio to dziadek pochodzi z małej miejscowości na Roztoczu. Tereny dzisiaj słabo zagospodarowane a co dopiero kilkadziesiąt lat temu.
Sytuacja była taka że jak kolega napisał, za przetrzymywanie żyda groziła śmierć. Czasy były ciężkie wtedy, a jedyną właściwie bogatą grupą byli właśnie żydzi (celowo piszę z małej litery ;P). Raczej nie lubili Polaków, a szczególnie tych ze wsi jak mi dziadek opowiadał. Nastała wojna, Niemcy wpadli do miejscowości i wyłapali część żydów. Reszta albo zwiała do lasu albo jak główny bohater, spróbował szczęścia u Polaków. Do sąsiada mojego dziadka wpadł
Żyd z wizytą i powiedział że jak go przechowa to mu sporo zapłaci. Na "zaliczkę" dał mu część pieniędzy a reszte wypłacał w jakimś okresie czasu. W pewnym momencie sytuacja była tak gorąca, Niemcy regularnie przeczesywali wieś, że ów sąsiad w obawie o własną rodzinę itd. postanowił się żyda pozbyć. Normalnie wyrzuciłby go ze stodoły (bo własnie tak w sianie pozwalał mu spać) ale jak już pisałem było strasznie bidnie na wsi. Któregoś
dnia po prostu wziął żyda ze sobą kawałek na pole (nie wiem pod jakim pretekstem) i tam miał w ziemii schowany żelazny pręt czy coś takiego i go po prostu załatwił. Oczywiście zabrał mu kasę i wyrwał złote zęby, których żyd troche miał powstawianych. Zwłoki zakopał w lesie. Dziadek do dziś utrzymuje
że wie pod którym drzewem leżą te szczątki (i pewnie część wioski też) ale nikt nigdy nikomu nie wygadał. Ów sąsiad był dość szanowaną osobą we wsi,
zmarł niedawno bo kilkanaście lat temu i dziś stoi tam już tylko pusta hata (prawie ruina). Historia myślę ciekawa, na pewno dziadek zna wiecej szczegółów.
Kolejna historyjka z wojny. Dziadek opowiadał że podczas wojny, co jakiś czas z lasu wyjeżdzali ułani i łapali kury, gęsi a nawet świnie i zabierali ze sobą (na jagodach długo się nie pociągnie). A że to byli w końcu Polscy żołnierze, nikt nie śmiał się temu przeciwstawić. Baby nawet piekły chleb specjalnie dla nich. Dziadek opowiadał że z kolegą pewnego dnia byli tak głodni że poszli pare kilometrów za wieś, przy szkole, Niemcy mieli urządzoną kuchnię polową
(jeszcze w trakcie kampanii wrześniowej), ponoć za każde "Heil Hitler" czy narysowanie sobie swastyki dostawali kawałek chleba i zupę. Oczywiście dziadek nie miał pojęcia wtedy co to oznacza, kim jest Hitler itp, była okazja do podjedzenia to korzystali.
Ale najbardziej wzruszająca chyba opowieść jest o ułanie z polskiej kawalerii. To już jest w 100% historia prawdziwa, ostatnio były uroczystości nawet z tej okazji. A więc, podczas potyczki z Niemcami, pułk ułanów musiał się wycofać z Zielonego pod Tomaszów Lubelski. Była to już praktycznie garstka ludzi.
Dowódca ciężko ranny i zwykły ułan, również ranny ale lżej (nie znam stopnia) przebywali w lesie (regionu nie znali, bo nie byli z tąd, toteż nie bardzo wiedzieli gdzie iść, zważywszy że jak wspomniałem, na Roztoczu dziś można się nawet zgubić
). Na "łożu śmierci" ów dowódca przekazał temu ułanowi
sztandar, chorągiew z orłem, coś w tym stylu (samo płótno) i kazał to gdzieś schować. Po śmierci dowódcy, młody ułan błąkał się przez kilka dni po lesie i jak już był pewny że zginie, wykopał rękoma dół, zrzucił kurtkę, wyjął 2 pistolety, zawinął je w ten sztandar, jeden po jednej stronie orła, drugi po drugiej a tą chorągiew w tę kurtkę i zakopał. Pobłąkał się jeszcze kilkanaście godzin aż wycięczonego znaleźli chłopi właśnie z miejscowości rodzinnej dziadka.
Człowiek ten przeżył wojnę, mieszkał gdzieś po drugiej stronie Polski. Na starość w końcu przypomniało mu się gdzie mógł zostawić ten sztandar i postanowił go odszukać. Sporo osób, się zebrało, sołtys, ksiądz, ludzie ze wsi, wszyscy chcieli pomóc, szukano z wykrywaczami metalu kilka dni aż w końcu znaleziono
podniszczoną kurtkę a w niej w idealnym stanie sztandar i 2 krótkie pistolety, które można zobaczyć dziś w muzeum regionalnym u nas w mieście.
Znam jeszcze pare historii ale i tak już trochę naspamiłem, nie wiem czy komuś zechce się to czytać
Pzdr