Dzisiaj na dworcu we Wrocławiu-czekając na autobus-postanowiłem posilić się moją ulubioną fasolką po bretońsku. Kiedy zacząłem degustacje tej wspaniałej potrawy,podeszła do mnie cyganka (na moje oko 25l) i poprosiła,żebym kupił jej fasolkę,albo oddał swoją. Oczywiście jej odmówiłem po tym,jak zobaczyłem że ma na sobie nowiuśką bluzę adidasa z kolekcji "firebird"-warta jakieś 200zł. Natychmiast zostałem zbluzgany i opluty,a wtedy już powiedziałem jej,że skoro stać ją na takie ciuchy,to dlaczego miałaby nie mieć na miskę fasolki? "Nooo, chyba że zapierdoliłaś bluzę w jakimś sklepie, jak to ma w zwyczaju twoje plemie"
Przywaliła buraka i odeszła. To jednak nie koniec!
Pasożyt polował w restauracji dalej,aż trafił na starszą kobietę,którą urzekła sztucznymi łzami.
Kobieta kupiła jej schabowego z kartoflenzami...
Finał historii z baru "podróżnik" zagiął czasoprzestrzeń.
Cyganka siada przy stoliku, po czym wyciąga telefon przypominający samsunga "galaxy" i dzwoni.
Po chwili wpada pierdolony cygan pod krawatem i wpierdala wspomnianego schaboszczaka.
No ,kurwa,zabić,spalić,utopić!
materiał własny.