Ciekawe co pomyślał jak się ocknął.
Ciekawe co pomyślał jak się ocknął.
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Kurwa pewnie go ruchali jeden po drugim.
Albo tylko jeden.
Zamurowali żeby się nie wyrywał.
Jak to mówią, każdy mierzy swoją miarą.
bajka dla grzecznych dzieci, jak sobie wyobrażasz stabilność takiej konstrukcji poprzekładanej gnijącymi ciałami?
Wszystko zależy od stabilności kręgosłupa moralnego...
O zaporze Hoovera też krążą legendy że w betonie do dziś dzień zalegają zwłoki robotników.
O każdej zaporze, również o naszych krążą takie legendy wśród lokalnego pospólstwa. Oczywista bujda, takiej zapory nikt nie oddałby do użytku, szczelina wielkości ludzkiego ciała dla takiego obiektu to skazanie jej na katastrofę jeszcze przed zakończeniem budowy.
Poza tym robotnicy to nie niewolnicy, że ich zniknięcie nikogo by nie zastanowiło. Co z takim "zabetonowanym" delikwentem? Rodzina nie zapytałaby dlaczego nie wrócił z pracy? Dochodzenie śledczych? Zeznania świadków? Przy budowie takiego obiektu pracują setki, czasami tysiące robotników. Nikt nic nie widział? Żadnych zeznań? Co stało się z zaginionym? A gdyby nawet tak się stało, to przy regularnych ocenach pęknięć betonu w zaporze wyszłoby na jaw, że coś w tym miejscu jest nie tak. Co wtedy z firmą która zaporę postawiła? Odpowiadają za zaporę jeszcze długo po tym jak skończyli ją budować. Jak tej wielkości firma tłumaczyłaby się z typa w środku zapory? Nikt nie zaryzykowałby istnienia tej wielkości koncernu tylko dlatego, że trzeba by zatrzymać prace i wyławiać typa. Poza tym beton nie ma gęstości wody, nie jest możliwe przypadkowe utonięcie gościa który popłynie prosto na dno. Wcisnąć się pomiędzy gęste zbrojenia też nie byłoby łatwo, żelbeton to nie sam beton jak w fundamencie pod garaż. Ponad to zapory wylewa się stopniowo, segment na segment a nie wszystko naraz więc wyławianie denata nie byłoby zbyt trudne, po co więc go zostawiać?
Te i setki kolejnych logicznych pytań ujawniają prawdę na temat tej miejskiej legendy - czyli, że to pierdolenie o szopenie.
A że polaczki uwielbiają miejskie legendy to po co się nad nimi zastanawiać, tak samo zresztą w polityce. Po co zastanawiać się nad działaniami pisu, dają 500 to głosują.
bajka dla grzecznych dzieci, jak sobie wyobrażasz stabilność takiej konstrukcji poprzekładanej gnijącymi ciałami?
każdy murarz ci powię, że wapno gaszone zwiększa swoje właściwoście wiązania gdy doda się takie rzeczy. Moj dziadek opowiadal ze przy budowie obory jak kon zdechł to się go wrzucało do środka w fundamenty.
bajka dla grzecznych dzieci, jak sobie wyobrażasz stabilność takiej konstrukcji poprzekładanej gnijącymi ciałami?
Zanim "błyśniesz inteligencją" wróć się na kilka lat do szkoły. Oczywiście Lobo24 wyraził się nieprecyzyjnie, ale do XVIII wieku a właściwie do wynalezienia zaprawy cementowej, stosowano zaprawy wapienne. Wapno palone (niegaszone) było składowane na obrzeżach miast (budów, inwestycji). Jego właściwości znacznie poprawiał dodatek materii organicznej (padlina, kości, ścięgna, sierść... i choćby trupy). Stąd właśnie powiedzenie "do dołu z wapnem, go!" Trzeba dodać, że substancja organiczna podlegała wtedy całkowitemu rozpadowi, czyli można się było pozbyć delikwenta bez śladu. Do wapna dodawano również skisłe mleko, nienadającą się do picia śmietanę czy jaja. Dopiero takie, później tzw. gaszone, tłuste wapno stosowano po dodaniu gliny i/lub piasku do murowania i tynkowania. W Chinach, tradycyjnie, od tysiącleci, nie spodziewałbym się jakiejś wielkiej uwagi dla życia jednego człowieka, zwłaszcza jeśli mówimy o prostym robotniku a nie budowniczym-inżynierze. Bardzo prawdopodobne jest, że przy wypadku śmiertelnym, nikt się nie pierdolił w ceregiele, tyko jeden z drugim biedak trafiał do dołu z wapnem.
Przy budowie Pałacu Stalina (skurwego-syna) w Warszawie zginęło oficjalnie 16 osób. Tyle ma groby na cmentarzu prawosławnym w Warszawie. Nieoficjalnie mówi się o przynajmniej trzykrotnie większej liczbie. Wiadomo, że np. przy laniu fundamentów, którego to procesu nie powinno się przerywać, jak już ktoś wpadł i został zalany zaprawą, to nikt się z gościem nie pierdolił, tyko lali dalej. Podobno w samych ławach fundamentowych jest zabetonowanych kilka osób. PKiN ma co prawda tylko 2 kondygnacje podziemne, ale każda po kilkanaście metrów wysokości, co daje wykopy pod ławy na głębokości 30-40m.
O każdej zaporze, również o naszych krążą takie legendy wśród lokalnego pospólstwa. Oczywista bujda, takiej zapory nikt nie oddałby do użytku, szczelina wielkości ludzkiego ciała dla takiego obiektu to skazanie jej na katastrofę jeszcze przed zakończeniem budowy.
Poza tym robotnicy to nie niewolnicy, że ich zniknięcie nikogo by nie zastanowiło. Co z takim "zabetonowanym" delikwentem? Rodzina nie zapytałaby dlaczego nie wrócił z pracy? Dochodzenie śledczych? Zeznania świadków? Przy budowie takiego obiektu pracują setki, czasami tysiące robotników. Nikt nic nie widział? Żadnych zeznań? Co stało się z zaginionym? A gdyby nawet tak się stało, to przy regularnych ocenach pęknięć betonu w zaporze wyszłoby na jaw, że coś w tym miejscu jest nie tak. Co wtedy z firmą która zaporę postawiła? Odpowiadają za zaporę jeszcze długo po tym jak skończyli ją budować. Jak tej wielkości firma tłumaczyłaby się z typa w środku zapory? Nikt nie zaryzykowałby istnienia tej wielkości koncernu tylko dlatego, że trzeba by zatrzymać prace i wyławiać typa. Poza tym beton nie ma gęstości wody, nie jest możliwe przypadkowe utonięcie gościa który popłynie prosto na dno. Wcisnąć się pomiędzy gęste zbrojenia też nie byłoby łatwo, żelbeton to nie sam beton jak w fundamencie pod garaż. Ponad to zapory wylewa się stopniowo, segment na segment a nie wszystko naraz więc wyławianie denata nie byłoby zbyt trudne, po co więc go zostawiać?
Te i setki kolejnych logicznych pytań ujawniają prawdę na temat tej miejskiej legendy - czyli, że to pierdolenie o szopenie.
A że polaczki uwielbiają miejskie legendy to po co się nad nimi zastanawiać, tak samo zresztą w polityce. Po co zastanawiać się nad działaniami pisu, dają 500 to głosują.
Widzę kolejnego „oświeconego arystokratę” przekonanego, że stoi ponad pospólstwem, polaczkami, PiS’em i pińcet plus. Skąd taki krytycyzm i niezależność? Zapierdalasz na paleciaku w centrum logistycznym w Holandii, czy skrobiesz filety w chłodni w Norwegii? Bawią mnie takie „nowoczesne” dzieciaki, którzy plują na własną babkę bo ją zobaczyli odmawiającą różaniec.
Co poza tym? Ano, gówno wiesz o ustrojach totalitarnych koleś. PKiN w 50’ i Zapora Hoovera dwadzieścia lat wcześniej, były wielkimi inwestycjami o ogromnym znaczeniu propagandowym. 1, 2, 3 czy dziesięć trupów nie miało prawa rzucić cienia na wizerunek inwestycji. Naoglądałeś się „Z archiwum X” i bałakasz coś o śledczych i „sprawiedliwości”. Fakty są takie, że w Polsce do rodziny takiej „ofiary” mogło przyjechać, co najwyżej dwóch UB’ków, czarnym Citroenem BL i kazać trzymać mordy na kłódkę. Druga opcja to ogłoszenie trupa bohaterem i przodownikiem pracy, kilka medali + talon na pralkę „Frania” dla rodziny i sprawa była pozamiatana.
Pojedyncze zalewanie modułu fundamentu to było kilkaset metrów sześciennych mieszanki. Ówczesne gruszki miały pojemność 2-5m sześciennych. Nawet jeśli węzeł betoniarski był blisko budowy, to mówimy o około 30-50 samochodach jeżdżących w kółko. Zestaw sobie z tym, jednego człowieka i przemyśl jaka jest skala porównania.
bajka dla grzecznych dzieci, jak sobie wyobrażasz stabilność takiej konstrukcji poprzekładanej gnijącymi ciałami?
Dwa zupełnie niepasujące do siebie słowa to...
Stabilność i Chiny
Brzmią jak: dziwka - dziewica
"W dawnych wiekach poprawę właściwości fizycznych i mechanicznych zapraw wapiennych uzyskiwano stosując dodatki kleju skórnego i kostnego, łoju, wywarów z kości bydlęcych, mleka i białego sera, żywicy sosnowej, wosku pszczelego, krwi bydlęcej, jajek (żółtka i białka), niektórych olejów (lnianego, wielorybiego). Także w technikach malarskich, wykorzystujących wapno jako spoiwo, wprowadzano dodatki umożliwiające szybsze twardnienie i polepszające właściwości mieszanek przed i po związaniu – oprócz wyżej wymienionych, też takie, jak ocet, piwo, młode wino."
Zaczerpnięte z: Wapno w budownictwie - E Osiecka doc
"Wszystkie składniki będące pod ręką w ówczesnym gospodarstwie lub w jego najbliższej okolicy takie jak: gips, wapno niegaszone, białka jaja, maślanka, ser biały (nawet nieco zwarzony) dodane do wapna gaszonego tworzą w kontakcie z wilgocią czy szerzej z wodą zaprawę mocną i odporną na wodę. Na bazie tej wiedzy została w latach 70. XVIII w. naukowo opracowana i zbadana empirycznie zaprawa, która była odporna na wilgoć i zalecana do stosowania. Składała się z części wapna gaszonego i trzeciej części wapna niegaszonego utartego na proch. Zaprawa taka po stwardnieniu nie traciła swych właściwości nawet w wodzie."
Zaczerpnięte z: Jak to drzewiej z tynkami bywało... Bialycement
Ciało martwego niewolnika nadawało się równie dobrze na zaprawę co każda inna padlina.
bajka dla grzecznych dzieci, jak sobie wyobrażasz stabilność takiej konstrukcji poprzekładanej gnijącymi ciałami?
Nie wprowadzaj ludzi w błąd. Do zaprawy dodawano kiedyś resztki zwierzęce, padlinę, mleko, jaja, a także trupy ludzkie, które po rozpuszczeniu przez wapno tworzyły klej zwierzęcy lub klej kazeinowy, produkowany i stosowany zresztą do dziś. Klej zwierzęcy jest odporny na wilgoć i bardzo trwały, a dodany do zaprawy sprawia, że ta jest wyjątkowo wytrzymała. Na wsiach podczas gaszenia wapna dodawano zdechłego kurczaka czy przejechanego kota, który rozpuszczał się całkowicie w wapnie tworząc klej. Ciało ludzkie rozpuści się wraz z kośćmi w wapnie, tworząc właśnie klej zwierzęcy. Więc to nie jest żadna bajka a fakt, że trupy ludzkie dodawano do zaprawy .
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów