Problem z białostockim "dla" którego nawet nie umiesz wpleść w zdanie zgodnie z regionalizmem żeby się pośmiać? Pojedź na Śląsk i postaraj się porozmawiać z pierwszym lepszym starszym człowiekiem czysto po polsku... Gwoli ścisłości, Białostoczanin nie powie:
"Ukradli dla mnie młotek" tak powie tylko debil który stara się naśmiewać z regionalizmu. Ponieważ "Ukradli dla mnie młotek" oznacza dokładnie to co góral zrozumiał, że ktoś ukradł młotek na zlecenie. Żeby to przedstawić na idealnym przykładzie używanie tego "dla" - "Who is it for?" to oznacza po polsku: "DLA kogo to jest?". "For" to takie angielskie "dla" i jakoś cie tak w oczy nie kole prawda?
Za to Białostoczanin powie:
"co dla mnie masz?" i też jest uzasadnione użycie tego och prześmiesznego "dla" bo człowiek zaznacza że on konkretnie czegoś oczekuje. "Co masz?" też może być użyte, ale co masz komu? Ziutkowi czy innemu Psiutkowi?
A "sliedzikuje" głównie starsze pokolenie na wsi, ponieważ ruskich ci u nas dostatek i się zasymilowali wykrzywiając język na swój sposób.
A na koniec żeby było śmieszniej to sytuacja zaobserwowana PKSie gdzieś tam w bliższych czy dalszych okolicach Dąbrowy Białostockiej:
Stara baba, Polka, w rzeczonym PKSie biegnie w stronę kierowcy z wrzaskiem żeby się zatrzymał. Kierowca więc grzecznie:
K: Ale ja przecież nie wiem na którym konkretnie przystanku na trasie pani chce wysiąść bo z pani biletem są 3 możliwe
(i tu fonetycznie bo nie wiem nawet jak inaczej)
P: Nu szto ty ni wiedajesz że ja na Holiki jedu?!
czyli gwara, jak na Śląsku, w innych regionach też jest.
Tak, Białostoczanin i możecie mi mówić panie magistrze jak prezydentowi Kwaśniewskiemu
A na koniec