Wedle spisu powszechnego z 1860 roku USA zamieszkiwało 31 mln osób, w tym 4 mln niewolników pracujących głównie na południu. Porównanie ze spisem z 1810 roku wykazuje, że pośród ludzi wolnych przyrost był niemalże 5 krotny (6 mln do 27,4), podczas gdy pośród niewolników prawie 4 krotny (1,1 do 4). Powód był prosty. Niewolnicza praca na roli była właśnie tym, przed czym uciekała większość emigrantów z Europy. Południe nie mogąc pozyskać rąk do pracy musiało je sobie kupować. Gdyby za pracę na plantacji atrakcyjnie płacono, ręce do pracy na pewno by się znalazły. Stąd już tylko mały krok do nieustająco aktualnej dyskusji o sprawiedliwej płacy. Południe eksportowało głównie półprodukty, a nie wyroby finalne i w większości nie miało wpływu na ich ceny. Było niczym innym jak współczesne Chiny, czy Indie, regionem taniej siły roboczej. O tym, na ile wolni lub zniewoleni są współcześni obywatele tych krajów można by dyskutować. Podobnie można by się zastanowić, dlaczego niewolnicy byli czarni. Przywożono ich z obszaru, na którym niewolnictwo panowało od zawsze, a wojny plemienne toczone wyłącznie w celu pozyskania niewolniczych populacji, były na porządku dziennym. Aż dziw, że kupcy Holenderskiej Kampanii Wschodnio Indyjskiej nie zapuścili się do Polski. Mogłoby się okazać, że przymierający głodem na przednówku chłopi pańszczyźniani z Kongresówki radośnie wybraliby się na plantacje Południowej Karoliny. Choć porównywanie losu polskiego chłopa i czarnego niewolnika budzi emocjonujące dyskusje, warto zauważyć, że w sensie formalnym te oba statusy do roku 1864 relatywnie niewiele dzieli. I choć zauważa się w tym miejscu, że białym chłopem nie handlowano jak bydłem powinno się również dodać, że powyższe tylko dlatego, że wobec dużej podaży na chłopów nie było rynku, a na bydło i owszem.
O co w takim razie poszło zwaśnionym stanom? [w wojnie secesyjnej]
O pieniądze. Południe – jako region eksportowy, od swego powstania w formie kolonii związane było z Europą i całą gospodarkę opierało na eksporcie. Przemysłowa północ USA łakomym okiem patrzyła na budżety inwestycyjne południa, siłą rzeczy przeznaczane na zakupy barterowe w Europie. I jak zwykle w sytuacji, gdy realia wymykają się woli politycznej, pojawiła się ważka inicjatywa ustawodawcza J. Fellow Americans z północy postanowili wzmocnić amerykańską wolność wprowadzeniem ceł importowych. Z dnia na dzień artykuły importowane z Europy stały się dla południa droższe niż te dostępne w kraju. I kto wie, jak dalej potoczyłaby się historia, gdyby nad rozsądkiem nie zwyciężyła pazerność. Północ podniosła ceny zwiększając swoje dotychczasowe marże. Jak łatwo sobie wyobrazić, południowych latyfundystów te wolnościowe posunięcia absolutnie nie zachwyciły. A że unia amerykańska była w swojej literze związkiem dobrowolnym, postanowili z owego związku dobrowolnie wystąpić. Choć owe wystąpienie wymagało wprawdzie zgody wszystkich pozostałych, to po dziś dzień za oceanem toczą się spory o to, czy aby faktycznie bez takiej zgody było lub nie było skuteczne. Sam prezydent Lincoln, bynajmniej nie zwolennik wolności czarnoskórych, był jednocześnie zdecydowanym przeciwnikiem rozpadu państwa, którego właśnie został prezydentem. W efekcie, w kolebce demokracji, głos w sprawie wolności zabrały armaty, a europejskie stolice zatarły ręce. Po 85 letnim intermezzo szykowano się do wchłonięcia zbuntowanej kolonii. Europejska prasa biła na alarm: federalny rząd dławi wolność południa. Okręty brytyjskiej floty podniosły kotwice.
Na nieszczęście dla brytyjskiego imperium o tym, że duże wojny są zagadnieniem w skali światowej przekonał Napoleon Bonaparte. Swoje porty opuściła również flota Rosji. Car upokorzony wojną krymską szukał okazji do rewanżu i niebezpiecznie zbliżył się do Prus, co bardzo mocno tonowało nastroje w Paryżu i Londynie. Co gorsza, morski szach bardzo szybko uzupełnił szach na polu finansowym. Wprawdzie obfitujące w bawełnę południe zadłużało się niezwykle zgrabnie, ale blokada morska skutecznie utrudniła spłaty. Północ z braku innego wyjścia od razu poszła w kierunku pospolitego druku pieniędzy. Nastroje parszywiały w rytm zmiennego szczęścia na froncie. Najgorszy pieniądz na świecie, „greenback”, groził wybuchem społecznym, a europejscy wierzyciele obu stron zaczynali się niecierpliwić. I dopiero wtedy, w 1863 roku, dla całego świata wojna zaczęła się toczyć o zniesienie niewolnictwa. Owo skuteczne posunięcie natychmiast odebrało rząd dusz krwiopijcom z południa, po jasnej stronie mocy operował już tylko Lincoln. I choć pośród różnych uprawnień, które przyznał sobie samodzielnie – między innymi prawo do aresztowania bez wyroku sądu, Lincoln powinien jawić się raczej jako dyktator, do dzisiaj pozostaje synonimem prawego wojownika o wartości i sprawiedliwość społeczną.
Źródło:
rafalbauer.pl/kastracja/
rafalbauer.pl/fur-ihre-sicherheit/