Coś dla miłośników kotów
Dawno, dawno, jak spotykałem się z moją obecną żonką, to miała ona małego kota (kilkutygodniowego). Siedzieliśmy na wersalce i oglądaliśmy coś w TV, a sierściuch latał po nas. W końcu gdzieś znikł...
Trochę się z panną wygłupialiśmy i w pewnym momencie usiadła na mnie. Byłem oparty o oparcie ( ) wersalki i jak się razem przechyliliśmy, to polecieliśmy do tyłu, a wersalka się rozłożyła. Pośmieliśmy się, a kiedy ucichło usłyszeliśmy, że coś trzepocze za łóżkiem. To jej kotek machał łapą, bo łeb miał zmiażdżony. Spał z tyłu kanapy, a ta jak się rozkładała, to wiadomo
Panna wybiegła rzygać, a ja poszedłem do jej matki po reklamówkę.
A w ogóle, to kotów nie lubię.
Dawno, dawno, jak spotykałem się z moją obecną żonką, to miała ona małego kota (kilkutygodniowego). Siedzieliśmy na wersalce i oglądaliśmy coś w TV, a sierściuch latał po nas. W końcu gdzieś znikł...
Trochę się z panną wygłupialiśmy i w pewnym momencie usiadła na mnie. Byłem oparty o oparcie ( ) wersalki i jak się razem przechyliliśmy, to polecieliśmy do tyłu, a wersalka się rozłożyła. Pośmieliśmy się, a kiedy ucichło usłyszeliśmy, że coś trzepocze za łóżkiem. To jej kotek machał łapą, bo łeb miał zmiażdżony. Spał z tyłu kanapy, a ta jak się rozkładała, to wiadomo
Panna wybiegła rzygać, a ja poszedłem do jej matki po reklamówkę.
A w ogóle, to kotów nie lubię.