Przecież ty nawet nie wiesz o czym są te książki to o czym chcesz rozmawiać?
Weźmy na przykład "Ekonomię w jednej lekcji" lub "Złoto, banki, ludzie" Rothbarda- w prosty sposób są tam ukazane mechanizmy działania gospodarki oraz to jak decyzje ekonomistów na nie wpływają. To, że nie ma tam wykresów makroekonomicznych, słupków, procentów itd to nic nie znaczy, co więcej pozwala to lepiej zrozumieć wiele rzeczy nawet osobie, która uczy się tego na własną rękę.
A co do zabarwienia światopoglądowego to Marksa i Engelsa też czytałem i z pełną świadomością nikomu nie polecę lektury wypocin tych autorów. Marks przebija wszystko, jego manifest komunistyczny to już nawet nie gniot ze względu na treść, ale czyta się tak ciężko i pisane jest tak zawile, słowo burżuazja powtarza się w co drugim zdaniu i ogóle opiera się na chorych założeniach zwyrodnialców, którzy wymyślili sobie lepszą wolność "dla mas".
A co do studiów, to studiuję, ale nie ekonomie akurat, ale może już niebawem zacznę. Obecnie studia ekonomiczne opierają się w głównej mierze na teoriach niejakiego keynesa, które autorzy książek jakich już przytaczałem bardzo ładnie, delikatnie mówiąc masakrują.
Niedawno rozmawiałem z gościem, który jak twierdzi jest po ekonomii, którą studiował w UK. Za każdym razem gdy brakowało mu argumentów powoływał się na swoje ukończone studia, co nie zmieniało faktu, że pierdolił jak potłuczony o rzeczach, które nie mają prawa i jak pokazuje historia współczesna się nie sprawdzają. Ale cóż, jak już ktoś "wie swoje" albo tak go nauczono i nie jest w stanie wysnuwać logicznych wniosków to rozmowa wygląda z grubsza tak jak z tobą czy tym drugim nieukiem.