radek225 napisał/a:
Komendant też jest policjantem, czyli funkcjonariuszem publicznym. Na przysiędze oświadczył, że będzie dbał o dobre imię munduru, pagonów zarówno w pracy, jak i poza nią. Napierdolił się jak pies, znaleźli go w krzakach zarzyganego, bez butów, dlatego leci z roboty. Masz nawet ustawę o wychowaniu w trzeźwości, której przestrzegania pilnuje właśnie policja. Wyobraź sobie, że osoba prowadząca spotkania AA po spotkaniach tankuje równo. Jest to dla Ciebie osoba wiarygodna? Chciałbyś, by operował Cię chirurg, który po pracy żłopie wódę na równi z menelem? Albo pilot samolotów pasażerskich, od którego zależy życie setek ludzi jest alkoholikiem. Chciałbyś lecieć z kimś takim?
Kurwa, komendant powiatowy, a nie potrafi się normalnie napić i jeszcze na taksówkę żydzi przy zarobkach w granicach 7000 zł. Co za problem nawet upodlić się, wsiąść w taksówkę, wydać te 50 zł i obudzić się następnego dnia rano w pościelonym łóżku? Cała sprawa nie miałaby wtedy w ogóle miejsca. A tak chytry 2x traci. Niczym się ten komendant nie różni od tego dresa, co wyjął butlę LPG, by przegląd wyszedł taniej, a potem zapomniał ją wsadzić z powrotem. Żal dupę ścisnął o 50 zł, to teraz zostanie zdegradowany do podrzędnego krawężnika, albo i to nie. Choć widać komendancik też ma fajnych kumpli. Bo jeśli piesek był zbyt najebany, by wejść do taksy, to pies, u którego chlali powinien posłać łóżko koledze po fachu. Natomiast jeśli tankowali w lokalu, to najtrzeźwiejszy powinien wsiąść ze zgonem to taksówki, odwieźć pod chatę i przynajmniej pomóc wejść do mieszkania. No, ale mamy 2018 rok, a polska policja to policja z nazwy, a wewnątrz to dalej milicja, gdzie wóda i układy powoduje, że niczym od mafii się nie różnią.
Fukcjonariuszem publicznym jest w godzinach pracy. Po godzinach pracy jest zwykłym Mietkiem i ma prawo również się napić, podobnie jak reprezentant każdego innego zawodu. Dobre imię munduru nie ma z tym nic wspólnego, bo jest po pracy, więc i zapewne bez munduru. Ustawę o wychowaniu w trzeźwości powinieneś przeczytać zanim zaczniesz używać, jako argumentu, bo w ustawie nie ma zupełnie nic o byciu pijanym w miejscu publicznym. Zabrania ona tylko picia w miejscu publicznym. Gość nic złego nie zrobił - nie był agresywny, nie prowadził samochodu, nie zakłócał porządku. Powinien spędzić noc w najdroższym hotelu w Polsce, a potem normalnie wrócić do pracy. Żadna praca nie trwa 24 godziny na dobę i każdy ma prawo do relaksu po. A jak ktoś za relaks uważa chlanie, to współczuję, ale nie potępiam.