@winthek:
Nieprawda. Mógłbym Ci odpowiedzieć : tak jak Ty mówią osoby, które się wkopały w tenże system. Ale to argument z dupy wzięty (tak własnie uczą argumentować na naszych uczelniach). Prawda jest taka, że nasze uczelnie państwowe i prywatne, studia dzienne i zaoczne kształcą we większości ludzi przydatnych do niczego, którym obiecuje się złote góry za sam papierek. Ty nam zapłać, my Ci damy przyszłość, a to tak nie funkcjonuje.
Obecnie do moich obowiązków w pracy należy m.in. rekrutacja osób do projektów obcojęzycznych. Rekrutuje osoby mające pracować w języku niemieckim i angielskim. Nie gdzieś w jakiejś małej miejscowości, a w Poznaniu, gdzie teoretycznie powinno nie być problemów z absolwentami filologii i jestem nierzadko załamany. Są momenty gdzie przewija się po 10-15 osób dziennie, oczywiście wszyscy z papierkami z różnych uczelni (zarówno z UAM-u, jak i prywatnych WSJO etc) i człowieku musiałbyś przyjść ich posłuchać. Ba! żeby oni mieli jeden papierek, ale wiele z tych osób ma po kilka fakultetów. Marketing, finanse, psychologia, filozofia (ogólnie cały ten humanistyczny syf) i języki to najczęsciej spotykane przeze mnie kierunki, oczywiście ze względu na specyfike rekrutacji, ale rozmawiam ze znjomymi rekrutującymi do innych działów i nie jest lepiej. A żeby było jasne, nie chodzi tylko o umiejętności językowe, ale tez logicznego myślenia, działania, obsługi tak podstawowych rzeczy jak pakiet Office, umiejętności rozmowy z potencjalnym pracodawcą i w ogóle.
Chwała bogu, że mamy politechniki, które prezentują wysoki poziom. Mamy też część uczelni o całkiem przyzwoitych kierunkach ścisłych ( i nie pierdol, że ekonomia jakiej się uczy teraz na np. zaocznych to jest nauka ścisła. To jest pierdolenie o jakiś farmazonach, krzywych, wykresach, które owszem przydają się pracownikom naukowym, ale nie oszukujmy się, ilu z obecnych studentów podejmie pracę naukową?! To jest opowiadanie o nauce ścisłej, to co się dzieje teraz na uczelniach)
Niestety większość idzie na jekieś gówniane ekonomie, administracje, marketing etc. Jak masz być kolejnym specem od marketingu, który nie jest w stanie na rekrutacji zareklamować szklanki wody do wypierdalaj na budowe i buduj domy, tam nie trzeba być kreatywnym. Nie każdy musi być! Mówię to bez szydery.
Na rekrutacjach spotykałem się z osobami, których hobby była np. motoryzacja. Dla rozluźnienia zawszę prowadze krótką rozmowę na taki wąłsnie temat z zainteresowanym pracą. Kolesiowi oczy się zaświeciły jak mi zaczał gadać o nowym silniku AMG (wtedy jakiś nowy merc wychodził sportowy) i po angielsku nakurwiał wszystkimi terminami. Mogę tylko się domyślać, że ktoś go namówił/zmusił do pójścia na administracje i marketing zamiast zostać mechanikiem. Szkoda, bo odesłałem go z kwitkiem, niestety poległ na szklance do wody....
Odpowiedz mi szczerze: jaki zawód ma magister marketingu, bądz ekonomii? Co może robić?
Znowu mam wrażenie, że najebałem za dużo tekstu