Laleczki jak żywe a raczej jak martwe.
Zmarłe dzieci odradzają się jako lalki w pracowni belgijskiej artystki Beatrice Van Landeghem. Kobieta tworzy je między innymi dla rodziców pogrążonych w żałobie. Wcześniej dostaje od nich zdjęcia ich nieżyjących dzieci. To na ich podstawie przygotowuje lalki. Precyzyjnie odtwarza kolor skóry, włosy, a nawet rzęsy zmarłych maluszków. Wykonuje je starannie z winylu i tkanin. Praca nad jedną lalką zajmuje jej około 25 godzin. Potem lalki są czesane i ubierane w dziecięce ubranka. Niektóre są rumiane i uśmiechnięte, inne wyglądają jakby spokojnie spały. Tak przygotowane lalki trafiają do nowych domów. Czasami zajmują dziecięce pokoiki po byłych lokatorach. Mają wypełnić w nich pustkę.
Lalki niemowląt kupują także pary, które z różnych nie mogą mieć własnych dzieci, a także dziadkowie, którzy chcą powspominać swoje wnuki z czasów niemowlęcych.
Zmarłe dzieci odradzają się jako lalki w pracowni belgijskiej artystki Beatrice Van Landeghem. Kobieta tworzy je między innymi dla rodziców pogrążonych w żałobie. Wcześniej dostaje od nich zdjęcia ich nieżyjących dzieci. To na ich podstawie przygotowuje lalki. Precyzyjnie odtwarza kolor skóry, włosy, a nawet rzęsy zmarłych maluszków. Wykonuje je starannie z winylu i tkanin. Praca nad jedną lalką zajmuje jej około 25 godzin. Potem lalki są czesane i ubierane w dziecięce ubranka. Niektóre są rumiane i uśmiechnięte, inne wyglądają jakby spokojnie spały. Tak przygotowane lalki trafiają do nowych domów. Czasami zajmują dziecięce pokoiki po byłych lokatorach. Mają wypełnić w nich pustkę.
Lalki niemowląt kupują także pary, które z różnych nie mogą mieć własnych dzieci, a także dziadkowie, którzy chcą powspominać swoje wnuki z czasów niemowlęcych.