Hłe hłe, a ja miałem nauczycielke od matmy, która stawiała szmaty za brak obecności na zajęciach dodatkowych (prowadziła 2x w tygodniu). Pod koniec klasy maturalnej wyglądało to u mnie mniej więcej tak:
- oceny ze sprawdzianów i kartkówek 4, 4, 5, 2
- ocena z zadania domowego 5
- oceny za nieobecności na zajęciach dodatkowych 1, 1, 1, 1... n.
- ocena na koniec 2
Tłumaczenie nauczycielki? Trzeba było chodzić na zajęcia dodatkowe, nawet powiedziała mi, że wstawi 3 jak coś tam zrobie. Odpowiedziałem, że jak chce to niech wstawia 2 bo to akurat najmniej świadczy o moich umiejętnościach. Oczywiście mature zdałem z bardzo dobrym wynikiem. Pizda postawiła 2 wszystkim, którzy podchodzili do matury, nienawidziła naszej klasy, w sumie nie wiem z jakiego powodu, ale takich nauczycieli powinno się wypierdalać ze szkół. Tu gościu też poleciał troche w chuja.
Jak dyrektorka dawała mi dyplom za wyniki w nauce to się zapytała czy mi nie wstyd mieć 2 z matmy (jedyny przedmiot z 2 na koniec jaki miałem) w Technikum Informatycznym. Powiedziałem tylko żeby spytała się nauczycielki. Wiecie co jej ta pinda powiedziała? Heh, że nie chodziłem do niej na lekcje. Co z tego, że byłem na każdej lekcji zgodnej z planem, a nie byłem tylko na dodatkowych bo nie widziałem w tych lekcjach sensu.
Takich mamy nauczycieli w Polsce, oceniają subiektywnie, uczeń to dla nich zwyczajny śmieć, ot taka rubryka w dzienniku, a nie człowiek. Oczywiście jest spora grupa normalnych nauczycieli, ale trafiają się tacy, co mają odchyły od normy większe niż mieszkańcy zakładów zamkniętych dla psychicznie chorych.