Witam!
Ponieważ niektórym z was spodobała się moja ostatnia historia z domem dziecka sadistic.pl/wizyta-w-domu-dziecka-vt255314.htm i niektórzy czekają na więcej postanowiłem, że podzielę się kolejnym przypałem z mojego życia. Historia nie jest tak śmieszna i sadystyczna jak poprzednia, jednak wystąpi w niej ciapak czyli coś na czasie.
Nie miałem okazji wcześniej wspomnieć, że jestem studentem i mieszkam na osiedlu akademickim. A jak wiadomo w akademikach mieszkają Erazmusi w tym muslimi. I tu znów mogę wam podpaść przyznając się, że znam kilku takich, którzy są moimi sąsiadami i są naprawdę w porządku. Dlaczego? Bo chcą się z nami asymilować. Starają uczyć się polskiego (choć na razie im to idzie kiepsko), chleją z nami wódkę, wychodzą na szlugi. Co prawda na chrześcijaństwo nie chcą przejść, ale rozmawiałem z nimi na tematy religijne i szczerze mają gdzieś te zatargi, oni szanują nas, a do Polski nawet koranu nie przywieźli, bo przyjechali tu poznać nowych ludzi, bawić się. Super. Jest jednak dwójka brudasów, którzy siedzą w pokoju cały czas i chyba walą konia na kozpornie. W sumie nie przeszkadzali mi do czasu, gdy naskarżyli (tak zrobiły to 25 letnie osoby) na recepcji, że jest za głośno na korytarzu i palimy tam szlugi (czujniki dymu nie działają więc recepcja o tym nie wie). Ponieważ z paniami z recepcji żyje bardzo dobrze, a one są wyrozumiałe to olewają kolejne donosy, bo już wiedzą o kogo chodzi
I gadam z dwoma kumplami i dwoma muslimami koło 19 na korytarzu, palimy fajeczki, śmiejemy się. Tu warto dodać, że rozmowa prowadzona była w języku angielskim. Po chwili wychodzi jeden z dwójki brudasów, ślina cieknie mu z gęby, bo chyba niedawno skończył oglądać film pt. "królewna koza i 7 ciapaków" i mówi nam (po angielsku), żebyśmy nie palili, bo czuje dym w pokoju i mu to przeszkadza. Ja z wielkim, serdecznym uśmiechem na twarzy przepraszam go, powiedziałem, że już spadamy. On podziękował, a ja na odchodne powiedziałem po polsku:
-"wypi******j brudasie, idź ruchać kozy" - oczywiście cały czas serdecznie uśmiechając się, żeby myślał, że mówię coś miłego. Robię tak czasem i nieświadome ciapaki myślą, że mówię do nich coś pozytywnego, czasem niektórzy uznają to jako "do zobaczenia", bo odpowiadają "see you later".
Ciapak, który już prawie wszedł do pokoju cofnął się i odrzekł w naszym ojczystym języku:
-"Znam dobrze język polski" - i poszedł.
Okazało się, że on nie był Erazmusem i od 3 lat mieszka i studiuje w Polsce. Nigdy jednak nie ujawniał się ze znajomością języka.
Mi przez chwilę było głupio z powodu zaistniałej sytuacji, ale szybko mi przeszło. Bo co innego sytuacja z tym dzieckiem gdzie do dziś mam wyrzuty sumienia, a co innego sytuacja z tym czymś. Do dziś czasem przechodząc obok ich pokoju beczymy jak kozy. A oni pewnie leżą i marzą...
historia własna, z przełomu października i listopada
Ponieważ niektórym z was spodobała się moja ostatnia historia z domem dziecka sadistic.pl/wizyta-w-domu-dziecka-vt255314.htm i niektórzy czekają na więcej postanowiłem, że podzielę się kolejnym przypałem z mojego życia. Historia nie jest tak śmieszna i sadystyczna jak poprzednia, jednak wystąpi w niej ciapak czyli coś na czasie.
Nie miałem okazji wcześniej wspomnieć, że jestem studentem i mieszkam na osiedlu akademickim. A jak wiadomo w akademikach mieszkają Erazmusi w tym muslimi. I tu znów mogę wam podpaść przyznając się, że znam kilku takich, którzy są moimi sąsiadami i są naprawdę w porządku. Dlaczego? Bo chcą się z nami asymilować. Starają uczyć się polskiego (choć na razie im to idzie kiepsko), chleją z nami wódkę, wychodzą na szlugi. Co prawda na chrześcijaństwo nie chcą przejść, ale rozmawiałem z nimi na tematy religijne i szczerze mają gdzieś te zatargi, oni szanują nas, a do Polski nawet koranu nie przywieźli, bo przyjechali tu poznać nowych ludzi, bawić się. Super. Jest jednak dwójka brudasów, którzy siedzą w pokoju cały czas i chyba walą konia na kozpornie. W sumie nie przeszkadzali mi do czasu, gdy naskarżyli (tak zrobiły to 25 letnie osoby) na recepcji, że jest za głośno na korytarzu i palimy tam szlugi (czujniki dymu nie działają więc recepcja o tym nie wie). Ponieważ z paniami z recepcji żyje bardzo dobrze, a one są wyrozumiałe to olewają kolejne donosy, bo już wiedzą o kogo chodzi
I gadam z dwoma kumplami i dwoma muslimami koło 19 na korytarzu, palimy fajeczki, śmiejemy się. Tu warto dodać, że rozmowa prowadzona była w języku angielskim. Po chwili wychodzi jeden z dwójki brudasów, ślina cieknie mu z gęby, bo chyba niedawno skończył oglądać film pt. "królewna koza i 7 ciapaków" i mówi nam (po angielsku), żebyśmy nie palili, bo czuje dym w pokoju i mu to przeszkadza. Ja z wielkim, serdecznym uśmiechem na twarzy przepraszam go, powiedziałem, że już spadamy. On podziękował, a ja na odchodne powiedziałem po polsku:
-"wypi******j brudasie, idź ruchać kozy" - oczywiście cały czas serdecznie uśmiechając się, żeby myślał, że mówię coś miłego. Robię tak czasem i nieświadome ciapaki myślą, że mówię do nich coś pozytywnego, czasem niektórzy uznają to jako "do zobaczenia", bo odpowiadają "see you later".
Ciapak, który już prawie wszedł do pokoju cofnął się i odrzekł w naszym ojczystym języku:
-"Znam dobrze język polski" - i poszedł.
Okazało się, że on nie był Erazmusem i od 3 lat mieszka i studiuje w Polsce. Nigdy jednak nie ujawniał się ze znajomością języka.
Mi przez chwilę było głupio z powodu zaistniałej sytuacji, ale szybko mi przeszło. Bo co innego sytuacja z tym dzieckiem gdzie do dziś mam wyrzuty sumienia, a co innego sytuacja z tym czymś. Do dziś czasem przechodząc obok ich pokoju beczymy jak kozy. A oni pewnie leżą i marzą...
historia własna, z przełomu października i listopada