Pewnego wieczoru staruszek poczuł się gorzej (bolało go w klatce piersiowej) i stwierdził że zadzwoni do lekarza opieki całodobowej by umówić się na wizytę domową. Oczywiście rzecz jasna Panu lekarzowi nie chciało się przyjechać do chorego więc pokpił sprawę i odmówił owej wizyty (być może znal historie choroby tego staruszka). Jednak coś mu zaświtało w głowie około godziny 12 i zadzwonił to dziadka by sprawdzic czy wszystko OK. Dziadzio nie odbierał, więc wezwał zespół Ratownictwa Medycznego do mieszkania dziadka. Po przybyciu na miejsce nikt nie otwierał drzwi. Ratownicy wezwali więc straż pożarną (tym razem byli trzeźwi jak przyjechali). Strażacy dzielnie swoimi toporkami rozpieprzyli drzwi w drobny mak i ku zdziwieniu wszystkich dziadziu siedział sobie na fotelu w pokoju. W momencie gdy zobaczył całą bandę ludzi sięgnął ręką do prawego ucha i wyjął aparat słuchowy mówiąc a w zasadzie krzycząc: "chyba wyczerpała mi się bateria...".
Da bum tssss.
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis