Wystarczą dwa piwa na cały wieczór. Najlepiej te, które mają walory smakowe. Nigdy nie rozumiałem, co fajnego jest w "najebaniu się" i opowiadaniu wszystkim wokoło, jak to się weekend "najebało". Fajnie jest wypić tak, żeby może trochę humor się poprawił, cieplej się zrobiło, ale żeby się zachlać do stanu, w którym na nogach nie można ustać, albo bełkotać, zamiast mówić? Później taka spierdolina życiowa chwali się znajomym, że tak się spił, że nic nie pamięta i myśli, że go wszyscy podziwiają...