"Niedługo po tym, jak kobieta dotarła do Egiptu, kontakt z nią zaczął się urywać - twierdzą jej przyjaciele. Magda nie odpowiadała na wiadomości albo pisała dziwne rzeczy, np. pytała znajomych z Polski, kiedy przyjdą do jej pokoju. Ktoś wysłał z jej numeru zdjęcie, na którym leży nieprzytomna na łóżku. Gdy wreszcie zadzwoniła do przyjaciółki, sprawiała wrażenie otumanionej, mówiła, że ktoś dosypał jej czegoś do drinka.
Chłopak Magdy próbował wymusić na biurze podróży skrócenie jej pobytu. Gdy dziewczyna w końcu trafiła na lotnisko, nie wpuszczono jej na pokład samolotu. Dzwoniła stamtąd do Marcusa, sprawiała wrażenie przerażonej i oszołomionej. Trafiła do szpitala w Hurghadzie. Tam wydarzyła się tragedia - Magda wyskoczyła przez okno i zmarła wskutek obrażeń."
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,21762175,tajemnicza-smierc-27...
Jej przyjaciółka opowiada, że nie dało się dodzwonić do Magdy: - Nie wysłała żadnego zdjęcia. Czasem kontaktowała się tylko z telefonu egipskiego rezydenta, ale wiadomości, które od niej przychodziły były zagadkowe. Pisała na przykład, że czeka na nas w pokoju hotelowym.Potem dopytywała, gdzie jesteśmy i kiedy do niej przyjdziemy. Gdy w końcu zadzwoniła była jak otumaniona. Mówiła, że ktoś chyba dosypał jej czegoś do drinka - cytuje znajomą 27-latki wroclaw.wyborcza.pl. Do tego z telefonu rezydenta zaczęły, zdaniem znajomych, przychodzić zdjęcia, na których Magda leży nieprzytomna na hotelowym korytarzu. To wydało się znajomym bardzo podejrzane, bo Magda nie była typem imprezowiczki, która może przesadzić z alkoholem.
Z biurem podróży, z którym wyjechała Magda, skontaktował się jej chłopak. Poprosił o skrócenie pobytu dziewczyny. Magdę wymeldowano z pokoju w hotelu, a rezydent odwiózł ją na lotnisko, do samolotu jednak nie wsiadła, ze względu na stan zdrowia. To wtedy po raz ostatni zadzwoniła do chłopaka, płakała i nie potrafiła powiedzieć co się z nią dzieje. Wykrztusiła zaledwie kilka słów, w tym te " Robią ze mną jakieś sztuczki" i "Ja nie wrócę stąd".
W złym stanie Magda trafiła do szpitala, a tam przed próbą podania kroplówki miała wyskoczyć przez okno, zginęła. Anonimowy rozmówca z biura podróży powiedział dla wroclaw.wyborcza.pl na temat rezydenta firmy: - Natychmiast po tym, jak zauważył dziwne zachowanie pani Magdaleny, czyli w piątek, zawiózł ją do szpitala. Jej przyjęcie miało bardzo burzliwy przebieg. Nie zgodziła się na przeprowadzenie żadnych badań (...) . Kolega pani Magdaleny poleciał do Egiptu nie na prośbę jej narzeczonego, ale na nasz wniosek. Zrobiliśmy wszystko, by jej pomóc. Zaś siostra dziewczyny w rozmowie z Faktem powiedziała: - Jacyś ludzie chcieli ją porwać. Dosypali jej czegoś do drinka. A to sprawia, że historia śmierci 27-letniej Polki jest jeszcze bardziej zagadkowa.
se.pl/wiadomosci/polska/ktos-chcial-porwac-27-letnia-polke-z-egiptu-ta...
Wychodzi na to, że była pod wpływem jakiegoś narkotyku a do tego stres po prawdopodobnym gwałcie rozwalił jej doszczętnie psychikę. Na pokład samolotu nie została wpuszczona bo w takim histerycznym stanie nie wpuszczą cię do samolotu a ze szpitala chciała uciec oknem (lub popełnić samobójstwo).