W Holandii a dokładniej w Hadze też mają sporawa ambasadę, miałem przyjemność tam gościć. Jak ktoś chce się poczuć jak w PRL-u to serdecznie zapraszam. Umawiasz się na spotkanie drogą meilową bo inaczej się nie da. Przychodzisz a tam kurwa koczujący od 4 rano ludzie (chuj z tego ze ambasada jest czynna od 9) krzyczą, że są pierwsi bo oni tutaj czekają od 4 rano no dobra chuj mi się nie spieszy. ALE KURWA przychodzi godzina 11 kiedy podchodzisz do okienka wkurwiony tak, że najchętniej zajebałbyś granatem za tą jebaną szybkę a ta jebana stara kurwa daje ci pierdolony formularz do wypełnienia i zaprasza ponownie z uzupełnionymi danymi co się z tym wiąże ? A no to, że idziesz wypełnić wracasz i znowu musisz kurwa czekać od końca kolejki bo przecież każdy musi czekać. Na chuj więc umówione spotkania nie wiem. Fajnie by było jakby to przeczytała jedna młodziutka kobietka która tam pracuje, i naprawdę zachowywała się super za każdym razem kiedy byłem w ambasadzie. Miła, kulturalna, ładna i pożyczyła mi długopis bez problemu, bo przecież dla tych starych kurw rzeczą oczywistą jest, że każdy napierdala z długopisem na co dzień. Pomijając fakt, że to co chciałem załatwić ze starymi torbami nie dało się od ręki i musiałem wypełniać 3 formularze i czekac minimum tydzień na odpowiedź, z tą młoda piękną istotą zajęło mi to jakieś 20 minut. Pytanie jest jedno na chuj te stare bźdźągwy tam siędzą, ani to ładne ani pożyteczne i jeszcze się kurwa wydziera jak pojebane....
A co do innych faktów, pracowałem w firmie zajmującej się renowacją kortów tenisowych, mielismy zlecenie od ambasady Stanów Zjednoczonych w Hadze. Pierwszy raz w życiu widziałem kwiatokamery.