Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
A jak to jest z limbus infantium (otchłanią dzieci nieochrzczonych). Czy, gdy Jan Paweł II odżegnał się od jej istnienia, to znaczy, że te wszystkie nieochrzczone i abortowane dzieci zostały nagle wypuszczone z limbo, czy prawo nie działa wstecz i się nie załapały l?
Limbus infantium, czyli „otchłań dzieci”, to teologiczna koncepcja w Kościele katolickim, która nigdy nie została oficjalnie ogłoszona jako dogmat wiary. Pojawiła się jako sposób teologicznego wyjaśnienia losu dzieci, które umarły bez chrztu, co w świetle tradycyjnej doktryny oznaczało, że nie mogą one osiągnąć nieba, ale też nie zasługują na piekło. Koncepcja ta była związana z nauczaniem św. Augustyna o konieczności chrztu do zbawienia, choć limbus infantium nie był jego dziełem.
Odżegnanie się od limbo przez Kościół?
Papież Jan Paweł II nie tyle „odżegnał się” od istnienia limbo, co rozpoczął proces teologicznej refleksji, który miał na celu rozwianie wątpliwości i skoncentrowanie się na miłosierdziu Bożym. Kontynuował to Benedykt XVI, który w 2007 roku zatwierdził dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej zatytułowany „Nadzieja na zbawienie dla dzieci, które umarły bez chrztu” („The Hope of Salvation for Infants Who Die Without Being Baptized”). W dokumencie tym podkreślono, że:
Bóg jest miłosierny i wszechmocny, a zatem może zapewnić zbawienie nawet tym, którzy nie przyjęli chrztu.
Nie ma pewności co do istnienia limbo – nie jest to nauka wiary, lecz teologiczna hipoteza, która miała swoje miejsce w historii, ale nie jest konieczna do przyjęcia przez wierzących.
Zwrócono uwagę na nadzieję, że dzieci, które umarły bez chrztu, mogą być objęte zbawieniem przez szczególne działanie Boga.
Co z dziećmi „uwięzionymi” w limbo?
Nie można mówić o „wypuszczaniu” z limbo, ponieważ nigdy nie była to rzeczywistość teologicznie „potwierdzona” przez Kościół. Limbus infantium nie był dogmatem ani prawem wiary, lecz hipotezą teologiczną. Wyjaśnienie to oznacza, że te dzieci nigdy nie były „uwięzione” w sensie dosłownym. Kościół zawsze ufał Bożemu miłosierdziu w takich przypadkach, choć w różnych okresach historii teologowie próbowali zrozumieć, jak to miłosierdzie działa w świetle wiary w konieczność chrztu.
Prawo a retroaktywność
Kościół katolicki nie traktuje prawd wiary w kategoriach retroaktywności, jak w prawie cywilnym. Rozwój doktryny jest raczej procesem głębszego zrozumienia prawdy objawionej, a nie zmianą wcześniej istniejącego „prawa”. Dlatego nowe spojrzenie na los nieochrzczonych dzieci nie oznacza zmiany ich statusu, ale raczej lepsze wyrażenie ufności w Boże miłosierdzie.
Podsumowanie
Nieochrzczone dzieci – zarówno te zmarłe w wyniku aborcji, jak i inne – zawsze były w Bożych rękach, niezależnie od ludzkich spekulacji teologicznych. Aktualna refleksja Kościoła kładzie nacisk na miłosierdzie Boga, dając wiernym nadzieję, że Boża miłość obejmuje także te dusze. Nie ma potrzeby dosłownego „uwalniania” dzieci z limbo, ponieważ była to jedynie teologiczna hipoteza, a nie rzeczywistość oparta na dogmacie.
EDIT:
Żeby nie było, nie jestem osobą wierzącą, a tym bardziej klechą. Po prostu mnie interesuje co ludzie mają w głowie. Ci co co niedzielę biegają do kościoła, tak samo jak ci, którzy uznają szczepienia za program kontroli/ograniczenia populacji, jak i ci, którzy zaraz pod tym tematem wrzucą komentarz, że to pewnie jakiś najebany ukrainiec zapalił kiepa na przodku kopalni i ją podpalił
Wiecie ile to ciepło ogrzało by mieszkań a tu takie marnotrawstwo
Poza tym po cieniu padającym na górnika i ruchach jakie wykonuje przy Trafoku (to żółte urządzenie) widać że nie ma on żadnej aparatury ochronnej
Podstawowy aparat ucieczkowy Oxy czy SR waży o ile dobrze pamiętam coś około 3kg a sprzęt ratowniczy 14-21kg i ciężko się przy nim poruszać swobodnie.
No i aparat/telefon na dole? W kopalni metanowej?!
Nieźle...
Ratownicy się cieszą bo jak się palą to mają płacone za akcję ratowniczą x2, dniówka, flaps (kartki żywnościowe), a w zasadzie tylko siedzą i kontrolują żeby dalej ogień nie poszedł. Będzie decyzja to w dwa dni otamują, zamulą i będą dalej pilnować i sprawdzać czy się tlenki tracą.
Limbus infantium, czyli „otchłań dzieci”, to teologiczna koncepcja w Kościele katolickim, która nigdy nie została oficjalnie ogłoszona jako dogmat wiary. Pojawiła się jako sposób teologicznego wyjaśnienia losu dzieci, które umarły bez chrztu, co w świetle tradycyjnej doktryny oznaczało, że nie mogą one osiągnąć nieba, ale też nie zasługują na piekło. Koncepcja ta była związana z nauczaniem św. Augustyna o konieczności chrztu do zbawienia, choć limbus infantium nie był jego dziełem.
Odżegnanie się od limbo przez Kościół?
Papież Jan Paweł II nie tyle „odżegnał się” od istnienia limbo, co rozpoczął proces teologicznej refleksji, który miał na celu rozwianie wątpliwości i skoncentrowanie się na miłosierdziu Bożym. Kontynuował to Benedykt XVI, który w 2007 roku zatwierdził dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej zatytułowany „Nadzieja na zbawienie dla dzieci, które umarły bez chrztu” („The Hope of Salvation for Infants Who Die Without Being Baptized”). W dokumencie tym podkreślono, że:
Bóg jest miłosierny i wszechmocny, a zatem może zapewnić zbawienie nawet tym, którzy nie przyjęli chrztu.
Nie ma pewności co do istnienia limbo – nie jest to nauka wiary, lecz teologiczna hipoteza, która miała swoje miejsce w historii, ale nie jest konieczna do przyjęcia przez wierzących.
Zwrócono uwagę na nadzieję, że dzieci, które umarły bez chrztu, mogą być objęte zbawieniem przez szczególne działanie Boga.
Co z dziećmi „uwięzionymi” w limbo?
Nie można mówić o „wypuszczaniu” z limbo, ponieważ nigdy nie była to rzeczywistość teologicznie „potwierdzona” przez Kościół. Limbus infantium nie był dogmatem ani prawem wiary, lecz hipotezą teologiczną. Wyjaśnienie to oznacza, że te dzieci nigdy nie były „uwięzione” w sensie dosłownym. Kościół zawsze ufał Bożemu miłosierdziu w takich przypadkach, choć w różnych okresach historii teologowie próbowali zrozumieć, jak to miłosierdzie działa w świetle wiary w konieczność chrztu.
Prawo a retroaktywność
Kościół katolicki nie traktuje prawd wiary w kategoriach retroaktywności, jak w prawie cywilnym. Rozwój doktryny jest raczej procesem głębszego zrozumienia prawdy objawionej, a nie zmianą wcześniej istniejącego „prawa”. Dlatego nowe spojrzenie na los nieochrzczonych dzieci nie oznacza zmiany ich statusu, ale raczej lepsze wyrażenie ufności w Boże miłosierdzie.
Podsumowanie
Nieochrzczone dzieci – zarówno te zmarłe w wyniku aborcji, jak i inne – zawsze były w Bożych rękach, niezależnie od ludzkich spekulacji teologicznych. Aktualna refleksja Kościoła kładzie nacisk na miłosierdzie Boga, dając wiernym nadzieję, że Boża miłość obejmuje także te dusze. Nie ma potrzeby dosłownego „uwalniania” dzieci z limbo, ponieważ była to jedynie teologiczna hipoteza, a nie rzeczywistość oparta na dogmacie.
EDIT:
Żeby nie było, nie jestem osobą wierzącą, a tym bardziej klechą. Po prostu mnie interesuje co ludzie mają w głowie. Ci co co niedzielę biegają do kościoła, tak samo jak ci, którzy uznają szczepienia za program kontroli/ograniczenia populacji, jak i ci, którzy zaraz pod tym tematem wrzucą komentarz, że to pewnie jakiś najebany ukrainiec zapalił kiepa na przodku kopalni i ją podpalił
Dobre to co piszesz, widać że myślisz i rozmyślasz. Mam zaczepne pytanie: w jaki sposób kościół może potwierdzić teologicznie rzeczywistość związaną z bogiem, który nie jest bytem rzeczywistym? Teologia nie tworzy sensu stricto rzeczywistości, pomijając wariacje wierzących czyli urojenia. Pomijając też kościoły jako budowle etc. Ktoś kiedyś wymyślił bogów i na podstawie tych urojeń wprowadził je do życia, a przede wszystkim zapoczątkował filozofię. Ciekawe to, że św. Augustyn nigdy nie wycofał się ze swoich tez o konieczności chrztu. Augustyn bronił swojej doktryny także w kontekście polemiki z pelagianizmem, który negował grzech pierworodny i uważał, że chrzest dzieci nie jest konieczny do zbawienia przeciwstawiał się jej jak herezji, utrzymując, że nawet niemowlęta muszą być ochrzczone, ponieważ rodzą się obciążone grzechem pierworodnym.
Co Ty na to?
Limbus infantium, czyli „otchłań dzieci”, to teologiczna koncepcja w Kościele katolickim, która nigdy nie została oficjalnie ogłoszona jako dogmat wiary. Pojawiła się jako sposób teologicznego wyjaśnienia losu dzieci, które umarły bez chrztu, co w świetle tradycyjnej doktryny oznaczało, że nie mogą one osiągnąć nieba, ale też nie zasługują na piekło. Koncepcja ta była związana z nauczaniem św. Augustyna o konieczności chrztu do zbawienia, choć limbus infantium nie był jego dziełem.
Odżegnanie się od limbo przez Kościół?
Papież Jan Paweł II nie tyle „odżegnał się” od istnienia limbo, co rozpoczął proces teologicznej refleksji, który miał na celu rozwianie wątpliwości i skoncentrowanie się na miłosierdziu Bożym. Kontynuował to Benedykt XVI, który w 2007 roku zatwierdził dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej zatytułowany „Nadzieja na zbawienie dla dzieci, które umarły bez chrztu” („The Hope of Salvation for Infants Who Die Without Being Baptized”). W dokumencie tym podkreślono, że:
Bóg jest miłosierny i wszechmocny, a zatem może zapewnić zbawienie nawet tym, którzy nie przyjęli chrztu.
Nie ma pewności co do istnienia limbo – nie jest to nauka wiary, lecz teologiczna hipoteza, która miała swoje miejsce w historii, ale nie jest konieczna do przyjęcia przez wierzących.
Zwrócono uwagę na nadzieję, że dzieci, które umarły bez chrztu, mogą być objęte zbawieniem przez szczególne działanie Boga.
Co z dziećmi „uwięzionymi” w limbo?
Nie można mówić o „wypuszczaniu” z limbo, ponieważ nigdy nie była to rzeczywistość teologicznie „potwierdzona” przez Kościół. Limbus infantium nie był dogmatem ani prawem wiary, lecz hipotezą teologiczną. Wyjaśnienie to oznacza, że te dzieci nigdy nie były „uwięzione” w sensie dosłownym. Kościół zawsze ufał Bożemu miłosierdziu w takich przypadkach, choć w różnych okresach historii teologowie próbowali zrozumieć, jak to miłosierdzie działa w świetle wiary w konieczność chrztu.
Prawo a retroaktywność
Kościół katolicki nie traktuje prawd wiary w kategoriach retroaktywności, jak w prawie cywilnym. Rozwój doktryny jest raczej procesem głębszego zrozumienia prawdy objawionej, a nie zmianą wcześniej istniejącego „prawa”. Dlatego nowe spojrzenie na los nieochrzczonych dzieci nie oznacza zmiany ich statusu, ale raczej lepsze wyrażenie ufności w Boże miłosierdzie.
Podsumowanie
Nieochrzczone dzieci – zarówno te zmarłe w wyniku aborcji, jak i inne – zawsze były w Bożych rękach, niezależnie od ludzkich spekulacji teologicznych. Aktualna refleksja Kościoła kładzie nacisk na miłosierdzie Boga, dając wiernym nadzieję, że Boża miłość obejmuje także te dusze. Nie ma potrzeby dosłownego „uwalniania” dzieci z limbo, ponieważ była to jedynie teologiczna hipoteza, a nie rzeczywistość oparta na dogmacie.
EDIT:
Żeby nie było, nie jestem osobą wierzącą, a tym bardziej klechą. Po prostu mnie interesuje co ludzie mają w głowie. Ci co co niedzielę biegają do kościoła, tak samo jak ci, którzy uznają szczepienia za program kontroli/ograniczenia populacji, jak i ci, którzy zaraz pod tym tematem wrzucą komentarz, że to pewnie jakiś najebany ukrainiec zapalił kiepa na przodku kopalni i ją podpalił
A ja nie pytałem z niewiedzy, tylko zaczepnie, żeby sprowokować dyskusję. Jak widać, coś tam się udało, mamy ciekawskich i myślących Sadoli
pl.m.wikipedia.org/wiki/Centralia
Dobre to co piszesz, widać że myślisz i rozmyślasz. Mam zaczepne pytanie: w jaki sposób kościół może potwierdzić teologicznie rzeczywistość związaną z bogiem, który nie jest bytem rzeczywistym? Teologia nie tworzy sensu stricto rzeczywistości, pomijając wariacje wierzących czyli urojenia. Pomijając też kościoły jako budowle etc. Ktoś kiedyś wymyślił bogów i na podstawie tych urojeń wprowadził je do życia, a przede wszystkim zapoczątkował filozofię. Ciekawe to, że św. Augustyn nigdy nie wycofał się ze swoich tez o konieczności chrztu. Augustyn bronił swojej doktryny także w kontekście polemiki z pelagianizmem, który negował grzech pierworodny i uważał, że chrzest dzieci nie jest konieczny do zbawienia przeciwstawiał się jej jak herezji, utrzymując, że nawet niemowlęta muszą być ochrzczone, ponieważ rodzą się obciążone grzechem pierworodnym.
Co Ty na to?
O Panie kochany, wymagające pytania, na które mogę odpowiedzieć co mi się wydaje najwyżej, wspierając się wujkiem gógle do sprawdzania i potwierdzania informacji.
Pierwsze, co ja na to? Twoje pytanie stawia pod znakiem zapytania nie tylko teologiczne podstawy wiary, ale też sens teologii jako nauki. Odpowiedź zależy od przyjętej perspektywy:
Z perspektywy wierzących: Teologia jest głębszym zrozumieniem wiary i próbą racjonalnego uzasadnienia jej treści.
Z perspektywy sceptyka: Teologia może być postrzegana jako forma filozoficznej spekulacji opartej na założeniach, które trudno obiektywnie zweryfikować.
Pamiętaj, że teologia nie ma na celu „udowodnienia” istnienia Boga jako bytu empirycznego, lecz raczej zrozumienie i interpretację doświadczenia transcendencji oraz relacji człowieka z tym, co przekracza jego zrozumienie.
Bóg jako rzeczywistość teologiczna
Św. Augustyn i konieczność chrztu
Współczesna refleksja teologiczna
Filozofia a teologia
Na koniec dodam, że to co wyżej, jest wykładnią osób mądrzejszych ode mnie. Ja w życiu prywatnym skłaniam się ku tezie, że idea bogów (takich, czy innych) jest nieuniknionym krokiem w ewolucji gatunku. Wiara w etapach rozwoju od grup zbieracko łowieckich, do przedindustrialnych daje znaczące przewagi nad "bezbożnymi" konkurentami. Żeby wymienić tylko najważniejsze:
-Zjednoczenie grupy pod wspólnym sztandarem. Sukces osiągają najlepiej zgrane, karne i zorganizowane organizmy społeczne, a z historii wiemy, że religia jest jednym z najtrwalszych spoiw.
-Trwałość reguł. Spójrz na przykazania i prawa jakie pierwotnie stanowiły ramy protoreligii. Był to w gruncie rzeczy zbiór bardzo ważnych zasad, od "nie kradnij", przez kazirodztwo jest nunu, po nie zabijaj we własnym zakresie jako forma kary. to ma prawo tylko instancja wyższa zrobić. A czemu religia ma to nakazać, a nie np wódz plemienia? Bo jak wódz śpi, to wódz nie widzi. Wodza też można zmienić. Transcendentny bóg (taki, czy inny) zawsze był,zawsze jest i zawsze będzie. Będzie też wszędzie. Innymi słowy kara za złamanie reguł z gruntu potrzebnych będzie nieunikniona... A to nas prowadzi do pierścienia Gygesa, czyli w moim przekonaniu jesteśmy moralni najczęściej nie dlatego, że jesteśmy istotami "dobrymi", tylko przez istnienie nieuniknionych konsekwencji złych uczynków, których koszt przeważa zysk z bycia niemoralnymi.
Postawimy w tym miejscu francuską galerię handlową z portugalskim dyskontem i parę niemieckich wiatraków wyprodukowanych w chinach abyście mogli szastać hiszpańską kredytówką rozliczaną w szwajcarii wydając żymiańskie szekle które będziecie musieli oddać polską już pracą w stosunka 2 za każdy 1.
Czego nie rozumicie
I cyk kolejna kopalnia do likwidacji w trybie natychmiastowym bo pożar... sami widzicie...
Postawimy w tym miejscu francuską galerię handlową z portugalskim dyskontem i parę niemieckich wiatraków wyprodukowanych w chinach abyście mogli szastać hiszpańską kredytówką rozliczaną w szwajcarii wydając żymiańskie szekle które będziecie musieli oddać polską już pracą w stosunka 2 za każdy 1.
Czego nie rozumicie
Polać mu! Dobrze gada
any, wymagające pytania, na które mogę odpowiedzieć co mi się wydaje najwyżej, wspierając się wujkiem gógle do sprawdzania i potwierdzania informacji.
Dużo tego, idę grać na wiośle, poczytam w weekend. Pozdrówka
Sadol bawi i uczy, więc:
Formalnie piekło, do którego referujesz, nie jest ogniem, smołą, paleniem. To raczej polski, jasełkowy zwyczaj tak myśleć.
Piekło i męki tam serwowane są wedle nauki kościoła opisywane, jako poznanie po śmierci łaski i wspaniałości Boga, po czym pozbawienie ich duszy. Innymi słowy, cierpi ona nie dlatego, że rogaty go grilluje, tylko dlatego, że dusza widzi jak mogła mieć zajebiście, ale tego nie doznaje.
Wyobraź sobie to jako ćpuna heroinistę, zamkniętego w klatce bez działki, a obok niej imprezę, gdzie wszyscy jego kumple walą helupę.
Każdy wierzy w to co wierzy. Ile osób tyle opinii. Jedni wierzą w Boga jako starca z brodą, a inni reinkarnację, karmę itd. Przykład ćpuna który opisałeś nie jest karą, a uzależnieniem. Wg tego każde uzależnienie jest piekłem, a niebem wolność od nałogów. Wyobraź sobie tiktokera który nie ma możliwości nagrania filmu.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów