Może mało sadystyczny, ale historia z dzisiaj:
Młodszy braciszek (jakieś 10 lat) lubi przyprowadzać kolegów do domu, to sobie zawsze lego budują, bawią się, na komputerze grają i inne pierdolety. Na ogół wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że przy jakiejkolwiek czynności drą ryja niemiłosiernie. Nie będę ukrywał- mam wysoką aktywność fizyczną, więc czasami jak przyjdę z treningu to chciałbym się trochę położyć, ale ni chuj jak ten smród z kolegami przyjdzie na chatę.
Dzisiaj 6 klasy piszą test, więc młody nie musi iść do szkoły, więc on jak i rodzice nie widzieli nic przeciwko, żeby zrobić gej party i zaprosić jeszcze jednego 10 latka. Młodzi cały czas byli podekscytowani, że jutro Prima Aprilis to zrobią komuś żart, więc sobie myślę, że jak oni prawie codziennie z darciem ryja robią mi "żart" to jak ja im raz zrobię chyba nic się nie stanie.
Młody ma takie łóżko że przestrzeń między nim, a podłogą wynosi jakieś 3cm, więc jest możliwość coś wrzucić, ale żeby to wyciągnąć trzeba rozbierać całe łóżko. Tak też zrobiłem, żeby nie było podejrzenie wziąłem od brata telefon, nastawiłem budzik na 4.00 i wjebałem na sam koniec łóżka, niech się gnoje męczą w nocy. Godzina 4:02 coś mnie budzi, okazało się, że młody ma tak pierdolny głośny budzik, że po chwili obudził DOSŁOWNIE wszystkich w domu tylko... nie jego i kolegę Nie obudził dlatego, jak się później okazało, ponieważ młodzi poszli spać grubo po 12, a że na taki wiek to już bardzo późna pora to spali jak zabici. Godzina 4:04 budzik dalej napierdala jak pojebany (wydaje mi się, że każdy już się obudził tylko nikomu nie chciało iść się go wyłączyć). Po chwili mama idzie do pokoju, szuka szuka, ni chuj nie ma. Tata przylatuje, nadal nic. Każdy już wkurwiony, bo to przecież 4 rano, a budzik drze ryja jeszcze bardziej niż te smarki za dnia, a wszyscy za kilka godzin muszą wstać- szkoła, praca.. Po chwili brat (ale drugi- starszy) się dołącza do szukania- nic. No myślę ni chuj, bo ani nie zasnę, ani bateria się nie wyładuje. Idę po ten zjebany budzik. Wchodzę do pokoju i sugeruje gdzie mógłby być (już się każdy zaczął domyślać czyja to sprawka). Próbujemy go wyciągnąć, ale nie ma takiej opcji, więc trzeba łóżka otwierać, przestawiać, podnosić i inne pierdolety, ale w końcu JEST! Budzik off. Po 20 min akcji, każdy tak rozgrzany, że mógłby o Krym walczyć tylko te dwa małe skurwysyny szatana przebudzili się na chwilę jak odstawialiśmy ICH łóżko na miejsce i zapytali się co się stało, a mama żeby czasami nie przebudzić dzieci: "Nic, nic. Śpijcie sobie." I poszli kurwa spać, a my... tak, nikt już nawet nie zamknął powieki.
A i jeszcze po całej akcji stary mi powiedział, że lepiej jakbym im się zesrał do tego łóżka niż jakiś koncert o 4 rano odpierdalał. Więc ogólnie w domu mnie nienawidzą. .
Młodszy braciszek (jakieś 10 lat) lubi przyprowadzać kolegów do domu, to sobie zawsze lego budują, bawią się, na komputerze grają i inne pierdolety. Na ogół wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że przy jakiejkolwiek czynności drą ryja niemiłosiernie. Nie będę ukrywał- mam wysoką aktywność fizyczną, więc czasami jak przyjdę z treningu to chciałbym się trochę położyć, ale ni chuj jak ten smród z kolegami przyjdzie na chatę.
Dzisiaj 6 klasy piszą test, więc młody nie musi iść do szkoły, więc on jak i rodzice nie widzieli nic przeciwko, żeby zrobić gej party i zaprosić jeszcze jednego 10 latka. Młodzi cały czas byli podekscytowani, że jutro Prima Aprilis to zrobią komuś żart, więc sobie myślę, że jak oni prawie codziennie z darciem ryja robią mi "żart" to jak ja im raz zrobię chyba nic się nie stanie.
Młody ma takie łóżko że przestrzeń między nim, a podłogą wynosi jakieś 3cm, więc jest możliwość coś wrzucić, ale żeby to wyciągnąć trzeba rozbierać całe łóżko. Tak też zrobiłem, żeby nie było podejrzenie wziąłem od brata telefon, nastawiłem budzik na 4.00 i wjebałem na sam koniec łóżka, niech się gnoje męczą w nocy. Godzina 4:02 coś mnie budzi, okazało się, że młody ma tak pierdolny głośny budzik, że po chwili obudził DOSŁOWNIE wszystkich w domu tylko... nie jego i kolegę Nie obudził dlatego, jak się później okazało, ponieważ młodzi poszli spać grubo po 12, a że na taki wiek to już bardzo późna pora to spali jak zabici. Godzina 4:04 budzik dalej napierdala jak pojebany (wydaje mi się, że każdy już się obudził tylko nikomu nie chciało iść się go wyłączyć). Po chwili mama idzie do pokoju, szuka szuka, ni chuj nie ma. Tata przylatuje, nadal nic. Każdy już wkurwiony, bo to przecież 4 rano, a budzik drze ryja jeszcze bardziej niż te smarki za dnia, a wszyscy za kilka godzin muszą wstać- szkoła, praca.. Po chwili brat (ale drugi- starszy) się dołącza do szukania- nic. No myślę ni chuj, bo ani nie zasnę, ani bateria się nie wyładuje. Idę po ten zjebany budzik. Wchodzę do pokoju i sugeruje gdzie mógłby być (już się każdy zaczął domyślać czyja to sprawka). Próbujemy go wyciągnąć, ale nie ma takiej opcji, więc trzeba łóżka otwierać, przestawiać, podnosić i inne pierdolety, ale w końcu JEST! Budzik off. Po 20 min akcji, każdy tak rozgrzany, że mógłby o Krym walczyć tylko te dwa małe skurwysyny szatana przebudzili się na chwilę jak odstawialiśmy ICH łóżko na miejsce i zapytali się co się stało, a mama żeby czasami nie przebudzić dzieci: "Nic, nic. Śpijcie sobie." I poszli kurwa spać, a my... tak, nikt już nawet nie zamknął powieki.
A i jeszcze po całej akcji stary mi powiedział, że lepiej jakbym im się zesrał do tego łóżka niż jakiś koncert o 4 rano odpierdalał. Więc ogólnie w domu mnie nienawidzą. .