siwybis napisał/a:
Na wojnie wbrew pozorom wcale nie chodzi o to by zabić czy też zatopić jak w tym przypadku. Największym sukcesem jest tak uszkodzić sprzęt czy człowieka żeby związać takim incydentem jak najwięcej sprzętu i siły żywej przeciwnika.
Tutaj masz rację
siwybis napisał/a:
Trupa wystarczy zakopać a rannego trzeba ewakuować, leczyć a potem dawać mu rentę do końca życia.
Tutaj masz rację częściowo. Ewakuacja i leczenie rannych zajmuje zasoby, ale są to zasoby (sanitariusze, lekarze, szpitale polowe), które każda współczesna armia posiada specjalnie w tym celu. Na nowoczesnym polu walki, przy obecnym poziomie medycyny "skutecznie okaleczyć" wroga (tak, żeby już nie wrócił do walki) jest równie trudno (o ile nie trudniej) niż go zabić. W większości przypadkach ranny jest skutecznie leczony i wraca do boju.
Między innymi dlatego szwaby przegrały IIWŚ, że mieli nie najlepszą opiekę medyczną, zwłaszcza w kampanii rosyjskiej i pod koniec. Amerykanie mieli o wiele lepsze rezultaty w przywracaniu swoim rannym sprawności bojowej. Rosjanie natomiast mieli to w żopie - luda u nich mnogo.
siwybis napisał/a:
Podobnie ze sprzętem, po co zatopić jak można związać kilka innych jednostek w celu ewakuacji a później jeszcze kosztownie naprawiać. W czasach wojny o wiele taniej i szybciej wyprodukować nową jednostkę bojową niż pierdolić się z remontem uszkodzonej, czysta ekonomia.
Tutaj nie masz racji. No, chyba że opisujesz siły pancerne ZSRR. Polecam książkę "Twardy pancerz. Stalin - grabarz Armii Czerwonej". Rosjanie w trakcie II WŚ produkowali masowo czołgi gównianej jakości - nie było chęci ani potrzeby, żeby robić lepsze, skoro i tak szwaby je zaraz rozwalą (sowieckie czołgi wystarczały na 2-3 ataki, niemieckie na 11-12). Z czasem zaczęło się to polepszać, ale "ruska jakość" oraz rosyjskie podejście do życia żołnierzy nadal nie jest mitem.
Ale odbiegam od tematu. Wiele zależy od wartości uszkodzonego sprzętu i rozmiaru uszkodzeń. Nawet w II WŚ, gdzie bomby i torpedy latały chmarami, rzadko zdarzały się uszkodzenia sprzętu tak poważne, żeby jednocześnie:
a) sprzęt utrzymał się na wodzie w stanie pozwalającym na ewakuację
b) uszkodzenia były na tyle poważne, żeby remont okazywał się nieopłacalny lub trwał dłużej, niż stworzenie nowego egzemplarza.
Amerykanie podnieśli i wyremontowali pancerniki zatopione w Pearl Harbor, bo to po prostu potrwało krócej, niż wyprodukowanie nowych. Co prawda potem się okazało, że te pancerniki są przestarzałe i do dupy (zbyt wolne, nie nadążały za lotniskowcami), ale sam fakt się liczy.