Kiedyś do szpitala trafił pewien bezdomny mężczyzna, przywieziony do nas przez policję. Znaleźli go w środku lasu, bez dokumentów, a on sam nie potrafił niczego o sobie powiedzieć. Rozmawiałem z nim kilkakrotnie, okazał się bardzo inteligentny. Po kilku tygodniach w szpitalu, wypuściliśmy go, bo nie było podstaw do dalszego leczenia. Potem już nigdy więcej go nie spotkałem.
Większość rozmów sprowadzała się do rozmyślań nad światem, celem egzystencji ludzkiej i temu podobnym rzeczach, lecz jedna rozmowa zapadła mi w pamięć.
Podczas jednej z naszych dyskusji, on (nie wyjawił swojego imienia) ni z tego ni z owego powiedział :
-Wiesz, bardzo lubię podróżować, lubię czuć ziemię pod stopami, powiew wiatru na twarzy. Byłem w bardzo wielu miejscach, raz nawet trafiłem do piekła.
Zdziwiło mnie to, co powiedział. Pomyślałem, że może i on żyje w swoim wyimaginowanym świecie, lecz musiałem jakoś podtrzymać rozmowę (gdybym przerywał rozmowę za każdym razem, gdy pacjent powie coś dziwnego, to bym już nie pracował w szpitalu psychiatryczny) i powiedziałem :
-Byłeś w piekle ? A jak udało ci się wrócić ?
Jego odpowiedź do dziś nie daje mi spokoju. Odpowiedział :
-Wrócić ? Ja tu zostałem...
Po tych słowach zamilkł i już nigdy się nie odezwał. Wypisaliśmy go dzień później.
Do dziś zastanawiam się kim był i co znaczyły jego ostatnie słowa.