Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Zawsze wkurwiają mnie takie tępaki. Niejednemu z nas zdarzyło się zabić jakieś zwierze przypadkiem (np. potrącić psa, zająca czy sarnę), albo celowo (np. żeby je zjeść), ale do kurwy nędzy nie wyobrażam sobie napierdalania mojego psa. Zdarza mi się go uderzyć jak go ponosi, ale żeby wziąć łoma i przypierdolić bezbronnej istocie musisz mieć krzywo pod sufitem.
Dwóch skurwysynów, którzy dopuścili się tego bestialstwa jest już w rękach policji. Zeznania niedoszłego oprawcy psiaka były ponoć tak brutalne, że policja zdecydowała się ich nie publikować.
W rękach policjantów jest 44-letni mężczyzna, który przyznał się, że chciał zabić Promyka. Podczas przesłuchania, które odbyło się we wtorek na komendzie w Głownie, 44-latek zeznał, że działał na zlecenie właściciela psa.
- Obydwaj mężczyźni się znali. Według zeznań 44-latka, jego o dwa lata starszy kolega poprosił go o pozbycie się psa, bo sam nie miał sumienia tego zrobić - informuje nadkom. Liliana Garczyńska z policji w Zgierzu.
Skąd taka wstrząsająca prośba? Według wersji przedstawionej przez 44-latka na policji, właściciel Promyka narzekał na brak pieniędzy.
- Tłumaczył, że nie ma środków na jedzenie i sam chodzi głodny. Właściciel psa miał stwierdzić, że nie może patrzeć na mękę swojego zwierzaka i uznał, że lepsza będzie dla niego śmierć - wyjaśnia policjantka.
Jak ustaliliśmy, 44-latek miał się zgodzić "pomóc" koledze i poszedł z Promykiem do lasu. Ustaleń dotyczących tego, co działo się w lesie zdecydowaliśmy się nie publikować.
Półżywego psa po jakimś czasie znalazły przypadkowe osoby. Promyk był częściowo zakopany, znajdował się w worku. Gdyby nie szybka pomoc weterynarza, najpewniej by zdechł.
Zeznania 44-latka skłoniły funkcjonariuszy do zatrzymania właściciela psa. Swoją wersję zdarzeń będzie mógł przedstawić podczas przesłuchania w prokuraturze. Na razie nie wiadomo, jakie usłyszy zarzuty.
We wtorek policyjny zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem usłyszał 44-letni oprawca psa. Grozi mu do trzech lat więzienia. On również dzisiaj będzie przewieziony do prokuratury. Mężczyzna był wcześniej notowany m.in. za niszczenie mienia.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów