"Pomyłki się zdarzają"
Dwóch Amerykanów ze stanu Missisipi odsiedziało w więzieniu 30 lat. Zostali skazani za gwałt i zabójstwo popełnione w 1981 roku. Po trzech dziesięcioleciach dowiedziono jednak, że ich słowa o niewinności są prawdziwe. Potwierdzeniem tego były badania DNA, które wykazały niezgodność materiału genetycznego.
"Pomyłki się zdarzają" - powiedział policjant, gdy dowiedział się, że skazany za zabójstwo Cameron Todd Willingham z Teksasu jest niewinny. Jak się mają jednak te słowa wobec osoby niesłusznie oskarżonej o morderstwo swoich trzech córek, która otrzymała wyrok śmierci i egzekucja już się odbyła? Amnesty International podaje, że od 1976 roku aż 130 osób w Stanach zostało zwolnionych z cel śmierci wskutek ich uniewinnienia. Ile razy słowa "jestem niewinny" okazały się prawdą, ale dopiero po wykonaniu kary?
1. Larry Griffin
W wywiadach, pismach do prokuratorów, sędziów i adwokatów Larry Griffin prosił o pomoc. Tuż przed wykonaniem zastrzyku z trucizną powtarzał, że nikogo nie zabił. Do samego końca utrzymywał, że jest niewinny. Na próżno - został stracony. Za co?
W 1980 roku na ulicach Sant Louis w Missouri dochodzi do strzelaniny. Ginie w niej 19-letni diler narkotyków. Świadkiem zajścia jest Robert Fitzgerald. To on wskazał, że tamtego wieczora widział, jak Griffin podczas jazy samochodem wyciągnął broń i wymierzył do 19-latka. Niedoświadczony adwokat, jakiego dostał oskarżony, nie potrafił wykorzystać jego alibi. W czasie zabójstwa Larry był gdzie indziej z inną osobą. Ponadto obrońca nie wziął pod uwagę zeznań innych świadków, którzy nie potwierdzili wersji Fitzgeralda i wskazywali innego sprawcę. Nie zwrócił również uwagi na to, że zabójca oddał precyzyjny strzał prawą ręką, a jego klient był leworęczny. Splot tych pomyłek i feralnych wydarzeń spowodował, że mężczyzna został skazany na karę śmierci. 21 czerwca 1995 roku wyrok został wykonany. Dopiero 10 lat później prokurator zlecił ponowne śledztwo. Jego wyniki były szokujące. Sędziowie przyznali, że Griffin był niewinny, a zeznania głównego świadka - nieprawdziwe. Na naprawę błędu było już jednak za późno...
2. Jesse Tafero
W 1976 roku Jesse Tafero wraz z żoną Sonią Jacobs, dwójką swoich dzieci i ich znajomym Walterem Rhodesem zostali zatrzymani do kontroli drogowej. Mężczyźni przestraszyli się, bo mieli przy sobie nielegalną broń. Obaj byli natomiast na przepustkach z więzienia. Nagle padły strzały w kierunku policjantów. Funkcjonariusze Phillip Black i Donald Irwin zginęli. Sprawcy i świadkowie zamieszania zbiegli. Rhodes zatrzymał nadjeżdżający samochód, sterroryzował kierowcę, zabrał auto i uciekł. Tafero z rodziną odjechali własnym autem.
Wszyscy uczestnicy tego zajścia zostali zatrzymani w policyjnej blokadzie kilka godzin później. W samochodzie Tafero znaleziono pistolet, z którego zastrzelono mundurowych. To sprawiło, że on i jego żona stali się głównymi podejrzanymi. Obciążały ich również zeznania Rhodesa. Po procesie małżeństwo zostało uznane winnymi zabójstwa policjantów. Skazano ich na karę śmierci. Rhodes dostał potrójne dożywocie. W 1994 roku wyszedł za dobre sprawowanie. Sonii Jacobs zamieniono wyrok na pobyt za kratkami do końca życia. Przez kilka lat siedziała w izolatce. Na duchu podtrzymywały ją listy od męża. W tym czasie prawdziwy morderca przyznał się do zabójstwa. Potwierdzeniem winy Rhodesa był fakt, że tylko na jego ubraniu znaleziono ślady prochu. Mimo tego wyrok na Jesse Tafero został wykonany. Mężczyzna zginął w strasznych męczarniach na krześle elektrycznym 4 maja 1990 roku. Wszystko za sprawą pomyłki strażnika, który użył gąbki syntetycznej zamiast morskiej, zapewniającej dobrą przewodność i szybką śmierć. Koszmarna egzekucja ciągnęła się przez 13 minut i 30 sekund... Niedługo potem Jacobs złożyła wniosek do sądu apelacyjnego. Została zwolniona z więzienia i uniewinniona. Swoje ciężkie wspomnienia opisała w książce "Skradzione życie".
3. Leo Jones
Leo Jones zasiadł na ławie oskarżonych w sprawie o zabójstwo policjanta Tomasza Szafranskiego z Jacksonville na Florydzie. Zatrzymano go jako podejrzanego niedługo po śmierci funkcjonariusza. Po kilkugodzinnym przesłuchaniu przyznał się do winy. W 1981 roku skazano go na karę śmierci.
Sam Jones twierdził, że był maltretowany i zmuszany do złożenia nieprawdziwych zeznań. W połowie lat 80. kryminalny i detektyw, biorący udział m.in. w przesłuchaniu Jonesa, zostali zwolnieni z pracy. Zarzucono im wielokrotne naruszanie etyki policyjnej. Sędziowie wnioskowali o powtórzenie rozprawy. Zgłosiło się kilku świadków, którzy twierdzili, że w dniu morderstwa widzieli innego uzbrojonego mężczyznę na miejscu zbrodni. Mimo wątpliwości, wyrok został wykonany w 24 marca 1998 roku. Leo Jones zmarł na krześle elektrycznym.
4. Carlos De Luna
W lutym 1983 roku Wanda Lopez została śmiertelnie pchnięta nożem. Kobieta pracowała wówczas na stacji benzynowej w Teksasie. Policja podczas obławy schwytała chowającego się pod samochodem Carlosa De Lunę. Mężczyzna był na warunkowym zwolnieniu z więzienia. Zeznał policji, że jest niewinny, ale widział osobę bardzo podobną do niego, która rzuciła się na kobietę. Mundurowi mu nie uwierzyli. Zignorowali fakt, że na ubraniach i ciele mężczyzny nie znaleziono śladów krwi, chociaż na miejscu zbrodni było jej bardzo dużo.
Oskarżony został skazany na śmierć. 27-letniego de Luna stracono 7 grudnia 1989 roku. Dopiero kilka lat później na jaw wyszły prawdziwe okoliczności sprawy. W dniu morderstwa na stacji był również Carlos Hernandez. Mężczyznę już wcześniej karano za napady z nożem w ręku. Ponadto bandyta był zakochany w Wandzie Lopez. Postanowił się na niej zemścić za nieodwzajemnioną miłość. Po zbrodni chwalił się nawet znajomym, że to on ją zabił. Ze wyglądu na to, że był bardzo podobny do de Luny, świadkowie pomylili ich. Podczas procesu sądowego zeznawał również Hernandez, ale obrońcom nie przyszło do głowy, żeby sprawdzić przeszłość mężczyzny! Został skazany dopiero po śmierci niewinnego człowieka.
5. Cameron Todd Willingham
Cameron Todd Willingham został skazany na śmierć w 1992 roku. Oskarżono go o zabójstwo trzech maleńkich córeczek, przez zaprószenie ognia w swoim domu w miasteczku Corsicana na północy Teksasu. Mężczyzna nigdy nie przyznał się do winy. Bardzo cierpiał z powodu utraty dzieci. 17 lutego w celi śmierci wstrzyknięto mu truciznę.
Wyrok uzasadniano tym, że mężczyzna miał kryminalną przeszłość i bił żonę. Przeciwko niemu przemawiał również fakt, że wybiegł sam z płonącego budynku, mimo że to najstarsza córka obudziła go krzykiem, a jej ciało znaleziono później w jego sypialni. Po śmierci skazanego w procesie wykazano wiele sprzeczności i niedomówień. Ponowne śledztwo wykazało, że pożar nie był wynikiem podpalenia, a tragicznym wypadkiem. "Pomyłki się zdarzają" - powiedział oficer policji, gdy szokujące doniesienia wyszły na jaw...
6. Claud Jones
W 1989 roku w Point Blank w Teksasie właściciel małego sklepu monopolowego zostaje zamordowany. Na miejscu zbrodni technicy kryminalistyczny znajdują włos. Okazuje się, że zguba należy do recydywisty Clauda Jonesa. Sprawa zostaje uznana za zamkniętą. Mężczyzna zostaje skazany za zabójstwo i w 2000 roku stracony.
Kilka lat później przeprowadzono kolejne badanie. Wykazano, że włos, który był kluczowym dowodem w sprawie, nie należał do Jonesa! - Nie jest to dowód na jego niewinność. Wykazaliśmy jednak, że zgodnie z prawem stanu Teksas, nie było dostatecznych argumentów na skazanie tego mężczyzny - komentował wyniki ekspertyzy Barry Scheck, współzałożyciel Innocence Project (organizacja, która pomaga skazanym dowodzić ich niewinności). Mężczyznę obciążały jeszcze zeznania wspólnika. Jednak według tamtejszego prawa zdanie osoby, z którą wspólne zaplanował skok, nie wystarcza do udowodnienia winy. Musi być poparte innymi dowodami. A w tej sprawie był nim... cudzy włos.
7. Timothy Evans
Sprawa Timothy'ego Evansa rozpoczęła burzliwą dyskusję na temat słuszności kary śmierci w Anglii. Londyńczyk w styczniu 1950 roku został skazany na taki wyrok za zabójstwo swojej żony i córki. Nie udało mu się przekonać sądu do swojej niewinności. Został powieszony trzy miesiące później.
Dopiero kilkanaście lat po egzekucji prawda wyszła na jaw. Okazało się, że zabójcą rodziny Evansów był jeden z ich sąsiadów John Christie. Seryjny morderca miał na sumieniu jeszcze wiele innych zbrodni.
By zrehabilitować imię Timothy'ego Evansa wygrzebano jego zwłoki z przywięziennej nekropolii i przeniesiono na cmentarz rzymskokatolicki. Niedługo potem zawieszono wykonywanie egzekucji w Anglii.