Dzisiaj chciałbym przedstawić wam mój dawny nabytek jakim jest sos
Dragonfire: End Of Time.
jako iż lubuje w ostrych potrawach i zajebiście ostrych przyprawach postanowiłem kupić kilka lat temu w/w sos jako pamiątkę z restauracji.
po przywiezieniu i rozpakowaniu butelki spróbowałem niewielką ilość owego sosu. Była to strasznie mała dawka, za nużyłem wykałaczkę do połowy jej długości po czym oblizałem językiem...
Przez pierwszą minutę nie czułem zbytnio ostrości lecz po kolejnych 30 sekundach zaczęło się piekło... Paliło wpysku bardziej niż jakikolwiek inny sos czy nawet papryczka... to było straszne a woda i inne wodopoobne napoje pogarszały sprawę, lecz odkryłem śmietanę i po jej zażyciu przeszło. uff jaka to była ulga...
sos poszedł na górną półkę i nie był ruszany przez pół roku...
ale przydał się jeszcze 2 razy...
1 raz był, kiedy to szwagier chciał udowodnić swoją odporność
2 raz był, kiedy to pierdolone koty zaczęły łazić po moim i żony aucie. Wtedy jako jeszcze początkujący sadysta ruszyłem dupsko z fotela i pognałem do mięsnego, gdzie zakupiłem 30 deko parówek.
Parówki poćwiartowałem na kawałki łątwe do połknięcia dla kotów po czym nafaszerowałem każdą z nich dość sporą ilością sosu
pierwszy kot który otrzymał "prezent" był to wyjątkowo kurewski skurwysyn, który porysował mi świeżo malowaną maskę mojego samochodu. Zżarł i odszedł ze smakiem, lecz szczęście nie trwało długo... Po około 2minutach zaczął skakać niczym brzuch na dyskotece, trwało to około sekund 40 po czym padł. Resztę kawałków zawinąłem w woreczek i położyłem obok kosza. Na następny dzień przyjechał weterynarz i naprawił 6 Kotów...
PS.kurwa, koty nie zdechły, już poprawiam temat, bo widzę, że nik tego nie rozumie... dostały po zastrzyku w dupsko i wstały...