📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
2 minuty temu
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 19:01
🔥
Zguba motocyklisty
- teraz popularne
W sumie wyglądają smacznie.
Taki szczurek pewnie jest zdrowszy niż kiełbasy w polskich sklepach ze starych macior. Mam znajomego rzeźnika, mówi, że od około 2-3lat w masarni (Kujawsko Pomorskie) nie widział świeżego mięsa, wszystkie półtusze przewożone z zachodu (głównie Niemcy i Dania), stare aż prawie czarne (jak wołowina w kebsie), około 40-50% mięsa ma wrzody. Opowiadał tez jak ze starego robi się nowe, po zmieleniu mięska, wrzuca się barwnik i po 8-12 godzinach mamy piękne czerwoniutkie mięsko. Jest jeszcze sposób na bardzo jędrne i dużo więcej ważące mięsko, otóż do takiego pojemnika z mięsem mielonym, trzeba dosypać wypełniacz (konsystencja jak nawozy sztuczne stosowane w rolnictwie) i znowu po 8-12 godzinach mamy 30-40% mięsa więcej. Jest też przepis na wołowinę, na szczęście dość naturalny, otóż wołowinę robi się ze starych, takich na prawdę starych macior(podobno maciory mają ciemne mięso). Kiedyś jak kupiłem sobie kebaba z wołowinką, stwierdziłem, że kupię też mamusi, no i jak posmakowała tego specjału to podsumowała tak ''sałatka bardzo dobra, sos fajny, bułka ok, ale mięso jest stare'' .Nie wiem nigdy nie jadłem starej maciory bo wychowałem się już w ''nowoczesnym świecie'' ale chyba coś w tym jest. No ale dalej zamawiam kebaby se starą maciorą, bo mi smakują. Zjadłbym też psa albo takiego szczura, oczywiście pod warunkiem, że będzie to fachowo i zdrowo przyrządzone, bo przecież mięso to mięso.
@IOI Kurwa, już myślałem, że nikt tego nie napisze.
Oczywiście jest to proces jedynie opalenia z sierści, jak w latach 90 jeździłem do dziadka na wieś to po świniobiciu zawsze opalaliśmy go słomą z sierści, a największym szokiem (w sumie nawet do tej pory) było picie przez lokalnego rzeźnika świeżej krwi po rozpołowieniu świniaka, i jedzenie (właściwie żucie) tej jedynie ledwo opalonej skóry... Nie jeden by się na sam widok zrzygał
Oczywiście jest to proces jedynie opalenia z sierści, jak w latach 90 jeździłem do dziadka na wieś to po świniobiciu zawsze opalaliśmy go słomą z sierści, a największym szokiem (w sumie nawet do tej pory) było picie przez lokalnego rzeźnika świeżej krwi po rozpołowieniu świniaka, i jedzenie (właściwie żucie) tej jedynie ledwo opalonej skóry... Nie jeden by się na sam widok zrzygał
O kuuurwa, to już wiem co zrobić, jak skończy się zagrycha.