#112
W zwiazku postem na glownej i dyskusja z nim zwiazana, przypomniala mi sie historia sprzed kilku miesiecy.
Na wstepie, historia autentyczna, same fakty, zero przerysowania (nie moj typ opowiesci). Jak bardzo przeraza postawa ludzi, ocenicie sami!
Październik lub początek listopada, jestem w Urzędzie miejskim w Chorzowie. Wchodzę, czytam tablice informacyjne co i gdzie się znajduje. W pewnym momencie idzie jakis dziadziuś (nie nazywam go tak aby go obrazić, po prostu sympatyczny starszy pan) koło 60-70 lat, pod pachą trzyma pania w wieku 25-35 lat, ledwo idzie, slania sie na nogach, ogolnie nie kojarzy. Z poczatku nie wiem o co chodzi, więc tylko patrzę. No ale nie wyglada to ciekawie, dziadek posadził panią na krzesełku w holu głównym i się rozgląda. Podchodzę więc, pytam czy coś się stało, czy w czyms pomóc etc. Dziadziuś mówi, że pani zemdlała i osunęła się o podłogę i czy może pogotowie wezwac czy coś... No to 2 metry obok jest portiernia, prosimy babkę w niej (z 50-65 lat) aby zadzwoniła pod alarmowy numer, że pani zasłabła, że nie czuje sie dobrze i powiedziała, że dzwoni z Urzędu, może beda szybciej czy coś, różnie bywa cholera. No to ta, że dobrze, dobrze. Czekamy z dziadziusiem przy tej pani, i tak dziadziuś się skarży, że leżała na ziemi pół minuty, że każdy sie odsunął, nikt nie pomógł, że ludzie tacy a tacy dziś - no cóż, zgadzam się z nim bo wiem, że to prawda. Wraca wtedy babka z portierni, z telefonem, patrzy na telefon, patrzy na nas, znowu na telefon i znowu na nas... I nagle pyta mnie, czy moge ja zadzwonic, bo ona nie umie. Tak, ona nie umie zadzwonic na alarmowy. Dokładnie tak. Więc dzwonie, łączą mnie z pogotowiem, wzywam. Nie minęły 2-3 minuty jak pogotowie było i zajęło sie panią, która wyglądała coraz gorzej. Babka z portierni sie ulotniła migiem, nigdzie jej nie było, żeby ją poinformować, jak się dzwoni na drugi raz. Wkurwiony poszedłem dalej załatwiać swoje sprawy.
Historia autentyczna, sami oceńcie zachowanie ludzi... Naprawdę nie wiem, gdzie uchowuja sie ludzie, którzy nie umieja wezwać pogotowia...
W odpowiedzi na niektore pytania, nie, nikt nie klaskal, nikt nie krzyczal brawo. Zostało tylko wkurwienie na niedoedukowanie ludzi, pieprzona znieczulice i postawę, którą okreslilbym jako katolską. Nie widze, czyli nie moja sprawa i nie moj problem, lepiej odejde, jeszcze ktos mnie zawola. Tak to wyglada...
Nie było, bo własne, chyba, że Pan dziadziuś ma tutaj konto.
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Młody, ok. 30-letni mężczyzna próbował targnąć się na życie skacząc przed południem z Trasy Zamkowej. Nie wpadł jednak do wody, a uderzył o zamarzniętą powierzchnię. Na miejscu błyskawicznie zjawili się strażacy, policja i ratownicy medyczni.
Po kilkunastu minutach przeniesiono mężczyznę na brzeg.
- Mężczyzna przeżył, został przewieziony do szpitala - mówi asp. Anna Gembala. - Jeszcze nie wiemy, z jakiego powodu postanowił popełnić samobójstwo.
- Mężczyzna jest przytomny, wydolny krążeniowo i oddechowo, jego organizm jest jednak wyziębiony - mówi Elżbieta Sochanowska, rzeczniczka Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. - Przebywa już w szpitalu przy ul. Unii Lubelskiej.
Skoczył z Trasy Zamkowej i dryfował na krze. Strażacy wyciągnęli go na brzeg [wideo, zdjęcia]
Tyle info z "prasy"
A tu opis całego zajścia z pierwszej ręki.
Laser napisał:
Bardzo popieprzona sytuacja mi się dzisiaj przydarzyła. Muszę napisać.
Jadąc do pracy przed południem zobaczyłem na moście nad Odrą człowieka za barierką. Samobójca? Wiecie, jeden pas, drugi pas, głośna muza w aucie i nagle: „O Kurwa! Co to??” Zaparkowałem na awaryjnych trochę dalej na zjeździe i postanowiłem wrócić do gościa zobaczyć co się stało. Zanim do niego doszedłem pomyślałem, że po drodze idąc zadzwonię na policję:
„Policja, proszę czekać na połączenie!” No tak..
Jak trochę poczekałem to postanowiłem zadzwonić na 112: „Proszę czekać na połączenie”
Kiedy odebrali słuchawkę - pani po wysłuchaniu mnie powiedziała, że przełączy mnie na policję. Zanim zdążyłem zaprotestować znowu musiałem słuchać tego samego co wcześniej: „Policja, proszę czekać na połączenie..”
W międzyczasie podszedłem do faceta na tyle blisko, że mnie usłyszał. Chłopak około 20 lat. Zapłakany i zziębnięty. Już nie pamiętam co mówiłem, ale on za każdym razem krzyczał, że jak podejdę bliżej to skoczy. Mówię: „Ok., spokojnie nie denerwuj się już odchodzę. Ogólnie mroźny wiatr cały czas napieprzał i hałas przejeżdżających non stop samochodów utrudniały kontakt.
Po czasie udało mi się znowu połączyć z numerem 112. Ponowna rozmowa z „ratownikami ze 112” w ogóle miała dosyć dziwny przebieg. Mniej więcej było tak:
- Halo! Proszę mnie nie przełączać – na Trasie Zamkowej jest człowiek, który zamierza skoczyć z mostu do rzeki.
- Tak, tak widzimy..
- Jak to widzicie? Niech ktoś tu przyjedzie jak najprędzej. Czekam już tu prawie 10 minut od pierwszego telefonu i nadal nikt nie przyjechał.
- Proszę się nie martwić policja już jedzie widzimy obie osoby. Pan jest tym co skacze czy jest pan ta druga osobą?
- Czy pani jest normalna??? Kurwa mać, proszę jak najszybciej tu wysłać jakąś pomoc. Jak podchodzę do niego to krzyczy, że skoczy!
Policja faktycznie po chwili wtedy przyjechała. Ja myślałem, że powinien w takiej sytuacji jakiś zawodowy negocjator przyjechać. A mnie się wydaje, że przysłali zwykły patrol. Jakbym nie dawał im znaków to ci debile zaparkowaliby pewnie radiowozem tuż obok niego. Początkowo myślałem, że dadzą radę bo podeszli do niego bliżej niż ja. Było to jednak mylne przeświadczenie bo za chwilę skoczył z mostu.
Początkowo nie zamierzałem spoglądać w dół tylko pójść iodjechać. Lód dzisiaj na Odrze był tak gruby, że wydawało mi się, że jedyne co z niego pozostanie to heavymetalowo rozpryskane wnętrzności. To nie dla mnie, myślę. Usłyszałem jednak jak policjantka mówiła przez radio, że „ratuje się”. No to wyjrzałem. Przebił nogami lód i leżał obok przerębla. Było trochę krwi, ale nie wyglądało to na szczęście tak tragicznie. Strażacy go ściągnęli i przeżył tego co wiem - co dla mnie jest po prostu niesamowite.
Przez cały dzień mam takie dziwne uczucie w brzuchu jak w dzień kiedy dowiadujesz się o stracie kogoś bliskiego.. lub psa powiedzmy. Nie żebym się jakość szczególnie rozczulał nad tą sytuacją. Po prostu jest to dosyć przerażające. Ogólnie psycha trochę siada po zobaczeniu takiego skoku jak robi to ktoś kilka metrów obok ciebie. Bardzo stresujące doświadczenie.
Najlepsze jest teraz że w mediach mówią, że desperat skoczył jeszcze przed przybyciem służb. Akurat..
Błyskawiczna opieszałość...
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
A sam filmik chuja warty nie ma nic wspólnego z akcją ratunkową, nie wydzielono żadnych stref, poszkodowani walają się gdzie chcą, karetka stanęła sobie pod samymi wrakami w plamie płynów eksploatacyjnych . Kongo kurwa KONGO.