Wspomninia husara-Samuela Maskiewicza
Pierwsze dwie dekady XVII wieku to okres wielkich kłopotów naszego wschodniego sąsiada, a jednocześnie szczyt potęgi militarnej Rzeczpospolitej Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Polska bez dwóch zdań była wówczas mocarstwem europejskim; krajem, który decydował o polityce tej części kontynentu. W 1610 roku wojsko polskie wkroczyło do Moskwy. W jego szeregach znaleźli się ludzie, którzy pozostawili po sobie ciekawe wspomnienia i opisy obyczajów rosyjskich. Jednym z nich był Samuel Maskiewicz, towarzysz, a później porucznik chorągwi husarskiej księcia Janusza Poryckiego. Stacjonował w Moskwie 18 miesięcy, co pozwoliło mu na bardziej niż tylko pobieżne poznanie miejscowych zwyczajów. Część z nich opisał w diariuszu. Co ciekawe, w przeciwieństwie do mnóstwa pamiętników i relacji polskich z XVIII wieku, czy późniejszych, wspomnienia Maskiewicza nie były spisane z mniej czy bardziej ukrywaną nienawiścią do Moskali. Trudno się temu dziwić. Był przecież jednym z żołnierzy, którzy państwo carów rzucili na kolana. Nie miał ani względem niego, ani jego mieszkańców żadnych kompleksów. Jego koń miał stajnię w sieni carskiego pałacu, czyli tam, gdzie do tej pory nawet bojarzy bali się zaglądać. Maskiewicz palił Moskwę przez kilka dni i zapewne (zapewne, bo akurat tym się nie chwalił) miał na swych rękach krew niejednego mieszczanina. To nie on się bał, lecz to jego i bano się, i nienawidzono. A co zobaczył w stolicy carów? Oddajmy głos naszemu husarzowi:
Sądy moskiewskie
Sędziów tak wiele, jako się może wynaleźć spraw różnych. Na przykład inszy sędzia złodzieja sądzi, inszy rozbójnika, inszy rzezimieszka, choć to wszystko jedno rzemiosło, jednaki eksces [występek], a cóż w różniejszych sprawach; a wszyscy ci osobny dom sądowy, każdy z nich, mają, a zowią go rozrad, i na każdy dzień sądzą z poranku, póki do cerkwi na wielką obiedną [mszę] nie zadzwonią, a skoro dzwon usłyszą, sądy wszystkie ustają. O eksces największy i krwawy nie karzą gardłem, jeno knutem [chłostą], oprócz i najmniejszego podejrzenia zdrady strony osoby carskiej, tego bez sądu i prawa na najmniejszego oskarżenie pod lód sadzają i sprawy nie pozwalają dać o sobie [nie pozwalają wytłumaczyć się, bronić się].
Dłużnik zaś, kiedy na pomieniony rok nie odda [pieniędzy], pozwany przed sędziego, w rozradzie stanowi [tłumaczy] się; przyznali się do długu, a rzecze, że nie ma czym oddać, to mu każe sędzia stanąć przed rozradem, co go z okna widzi, a sługa rozradowy (których bywa po kilku w każdym rozradzie, na kształt siepaczów), palcat [kij do ćwiczeń szermierczych] mając w ręku, na półtora łokcia wzdłuż [około 90 cm], w tylkę [łydkę] go bije stojącego, na każdy dzień po godzinie, niż zadzwonią do cerkwi, póty, póki dosyć nie uczyni stronie [nie zaspokoi powoda]. A tych [dłużników] bywa zawsze do kilkunastu przed rozradem, toteż kilka sług musi około nich chodzić, rozdzieliwszy między się, a każdy sobie w rząd ich postawi i od końca do końca chodząc maca ich po tylkach każdego, po trzykroć zajmując. Wolno też dłużnikowi nająć za siebie kogo do rozradu, a najdzie [zastępcę] prędko za deńgi [pieniądze].
Trzeźwość wielką zachowują między sobą. Starszym i pospólstwu bardzo ją zalecają, zakazując pijaństwa, i przetoż karczem (według ich nazwiska kabaków) ani piw i gorzałek nie przedaj[ą] nigdzie nie masz [ich] po wszystkiej Moskwie. Na koniec, człowiekowi pospolitemu, oprócz bojarzyna, nie wolno i sobie gwoli robić w domu [tego], czym by się miał upić, bo często szpiegowie chodząc upatrują. Starostowie rewidują domy, a przecie najdowywali się tacy, że do fundamentu w piec beczkę gorzałki zamurowywać umieli; ale i tych szlakowano, a nie bez karania uszli. A kogo pijanym obaczono, do turmy [więzienia] go zaraz Braźnej; bo osobno u nich turma, jako i każdych złoczyńców. Po niedziel kilku za instancją [wniesieniem prośby za oskarżonym] bywa puszczony. Drugi raz w tymże doświadczony [czyli recydywista], po siedzeniu długim w turmie, knutami go okrutnie sieką, po ulicach wodząc kaci, i bywa puszczony. Trzeci raz już i knuciwszy, choć długo siedziawszy w turmie, znowu go tamże; i znowu po kilku dni knucą; i znowu do turmy: bo mają prawo takie: biwszy knutom da w turmu. Bywa tego razy do dziesiątka, że mu omierzą pijaństwo, coraz wywodząc a knucąc, a na koniec nie poprzestanieli [pić], tedy go i zgnoją w turmie.
Nauk też tam żadnych nie ma ani ich używają, bo zakazane są, a to temu gwoli, aby się który mędrszym nad cara nie znalazł, za czym by mir (to jest pospólstwo) , wzgardziwszy panem, tamtego za pana sobie wzięli, bo tam mir siła może. Było to, powiadają, za tyrana owego [Iwana Groźnego], że kupiec od nas (bo oni w przejazdach wolność mieli z towarami) przywiózł tam minucji [kalendarzy, poradników praktycznych] wóz, jakom słyszał od bojarzyna, tego to Gołowina, co się pierwiej o nim pisało Dowiedziawszy się car rozkazał tych ksiąg do siebie przynieść część; że były według ich zdania bardzo mądre, bo i sam car [z] nich nie rozumiał nic. Obawiając się, aby tego ludzie nie nawykli rozumieć, rozkazał wszystkie do siebie na zamek wziąć i zapłaciwszy tak, jako kupiec sam chciał, na ogień ich wrzucić kazał. Z tych jeszcze jednę widziałem u tego to Gołowina, który mi tak o tym prawił, że miał brata rodzonego, wielce pochopnego [zdatnego] do cudzych języków, ale jemu nie wolno było publice [publicznie] się w nich ćwiczyć. Chował Niemca, o których tam w Moskwie nietrudno. Trafił mu się też Polaczek, co łaciński język rozumiał i tych skrycie po moskiewsku wodząc [ubierając] miał. W pokoju się z nim zawierając długo, nabywszy ksiąg łacińskich i niemieckich. I nawykł był od nich siła [wiele się z nich nauczył]; jakożem sam widział ręki tamtego pisanie, z łacińskiego na polski przekładając język; i ksiąg siłam widział łacińskich i niemieckich, co mu się po śmierci bratniej dostały; a cóż [by to mogło być] kiedy by tam nauka przystąpiła do tego dowcipu [uzdolnienia].
W rozmowach z nami nasi zalecali im wolność, aby się z nami spoiwszy, tejże nabyli, a oni po prostu: wasza wolność wam dobra, a nasza niewola nam; wolność bowiem wasza – prawi – swawolą jest; azaż tego nie wiemy, – powiada – że u was możniejszy chudszego [uboższego] gnębi; wolno mu wziąć chudszemu majętność i samego zabić, a przez prawo wasze dochodząc sprawiedliwości, powlecze się lat z kilkanaście, niż dojdzie [wyroku i sprawiedliwości] a na drugim nigdy. U nas – powiada – najbogatszy bojarym najchudszemu nic uczynić nie może, bo za pierwszą skargą car mię od niego oprosta [wybada]; a jeśli sam car mi bezprawie uczyni, to jemu wolno jako Bohu, bo on i karaje, i żałuje [łaską obdarza]; Nie tak mi jest żal jak od swego brata cierpieć, kiedy mnie car skarze, który jest wszystkiego świata panem; bo oni rozumieją, że monarchy większego pod słońcem świata nie ma nad ich cara i żaden mu wydołać nie może, i przetoż go nazywają: Sonco, Prawiedność, Swietło Ruskoje.
Car sam w Krym-Gorodzie ma pałace swoje, ale każdy car nastąpiwszy buduje mieszkanie według fantazji swojej, połamawszy tamtego [mieszkanie poprzednika]. Najforemniejsze jednak między wszystkimi [pałacami, były] Dymitra pierwszego, bo [stawiane] na kształt polskich [pałaców]. Szujski po nich insze budował; tamte opuścił.
Pałac jest murowany, którego oni zowią Zołotaja Połat; w tym malowani są wszyscy kniaziowie moskiewscy i carowie, złotem wyżej na ścianach; i sklenienie [z] rozmaitymi historiami Starego Zakonu [Starego Testamentu]. Okna w nim, bardzo wielkie, idą we dwa rzędy, jedne drugich wyżej; a tych [okien] jest 19. Piec podziemny, że dziurami jeno ciepło idzie, a choć tak wielka machina [wielki budynek], bo go bliżu 20 sążni [niecałe 40 metrów] jednej strony, a kwadratowy jest, tedy jest sklepiony. Filar ma jeden we środku, na którym sklepienie wszystko wisi. Car się tam pospólstwu ukazuje, z osobna i czasów pewnych [czasami] z carową.
Ja w tym pałacu, z kilką towarzystwa czas niemały stałem [stacjonowałem], a to gwoli ognia [chroniąc się przed ogniem], bo często nas Moskwa [Rosjanie] kulami ognistymi nawiedzała, a konie nasze w sieni tego pałacu stały; czego snadź przedtem Moskwa nigdy nie doznała, bo i dumnemu bojarzynowi bez pozwolenia carskiego do tego pałacu wniść, z ostrachom Boha widety.”[1]
W dalszej części Maskiewicz kontynuuje opis rozległego miasta, po czym konkluduje:
„A przecie my to wszystko we trzech dniach w popiół obrócili; tak wielkie ozdoby miasta tego w króciuchnym czasie zniknęły [...]”[2]
Jakże zmienne są dzieje państw i narodów. W 1794 roku to Moskale spalili część polskiej stolicy (Pragę) i wyrżnęli w niej kilkanaście tysięcy ludzi. Lecz o dziwo, dwa wieki po Maskiewiczu, inni polscy żołnierze maszerowali po ulicach płonącej Moskwy, wspominając swoich przodków i lata 1610–1612. Mimo że nie było wówczas Polski, lecz tylko jej kadłubek w postaci Księstwa Warszawskiego. Ale to już zupełnie inna historia...
wyczytane na kresy.pl
Pierwsze dwie dekady XVII wieku to okres wielkich kłopotów naszego wschodniego sąsiada, a jednocześnie szczyt potęgi militarnej Rzeczpospolitej Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Polska bez dwóch zdań była wówczas mocarstwem europejskim; krajem, który decydował o polityce tej części kontynentu. W 1610 roku wojsko polskie wkroczyło do Moskwy. W jego szeregach znaleźli się ludzie, którzy pozostawili po sobie ciekawe wspomnienia i opisy obyczajów rosyjskich. Jednym z nich był Samuel Maskiewicz, towarzysz, a później porucznik chorągwi husarskiej księcia Janusza Poryckiego. Stacjonował w Moskwie 18 miesięcy, co pozwoliło mu na bardziej niż tylko pobieżne poznanie miejscowych zwyczajów. Część z nich opisał w diariuszu. Co ciekawe, w przeciwieństwie do mnóstwa pamiętników i relacji polskich z XVIII wieku, czy późniejszych, wspomnienia Maskiewicza nie były spisane z mniej czy bardziej ukrywaną nienawiścią do Moskali. Trudno się temu dziwić. Był przecież jednym z żołnierzy, którzy państwo carów rzucili na kolana. Nie miał ani względem niego, ani jego mieszkańców żadnych kompleksów. Jego koń miał stajnię w sieni carskiego pałacu, czyli tam, gdzie do tej pory nawet bojarzy bali się zaglądać. Maskiewicz palił Moskwę przez kilka dni i zapewne (zapewne, bo akurat tym się nie chwalił) miał na swych rękach krew niejednego mieszczanina. To nie on się bał, lecz to jego i bano się, i nienawidzono. A co zobaczył w stolicy carów? Oddajmy głos naszemu husarzowi:
Sądy moskiewskie
Sędziów tak wiele, jako się może wynaleźć spraw różnych. Na przykład inszy sędzia złodzieja sądzi, inszy rozbójnika, inszy rzezimieszka, choć to wszystko jedno rzemiosło, jednaki eksces [występek], a cóż w różniejszych sprawach; a wszyscy ci osobny dom sądowy, każdy z nich, mają, a zowią go rozrad, i na każdy dzień sądzą z poranku, póki do cerkwi na wielką obiedną [mszę] nie zadzwonią, a skoro dzwon usłyszą, sądy wszystkie ustają. O eksces największy i krwawy nie karzą gardłem, jeno knutem [chłostą], oprócz i najmniejszego podejrzenia zdrady strony osoby carskiej, tego bez sądu i prawa na najmniejszego oskarżenie pod lód sadzają i sprawy nie pozwalają dać o sobie [nie pozwalają wytłumaczyć się, bronić się].
Dłużnik zaś, kiedy na pomieniony rok nie odda [pieniędzy], pozwany przed sędziego, w rozradzie stanowi [tłumaczy] się; przyznali się do długu, a rzecze, że nie ma czym oddać, to mu każe sędzia stanąć przed rozradem, co go z okna widzi, a sługa rozradowy (których bywa po kilku w każdym rozradzie, na kształt siepaczów), palcat [kij do ćwiczeń szermierczych] mając w ręku, na półtora łokcia wzdłuż [około 90 cm], w tylkę [łydkę] go bije stojącego, na każdy dzień po godzinie, niż zadzwonią do cerkwi, póty, póki dosyć nie uczyni stronie [nie zaspokoi powoda]. A tych [dłużników] bywa zawsze do kilkunastu przed rozradem, toteż kilka sług musi około nich chodzić, rozdzieliwszy między się, a każdy sobie w rząd ich postawi i od końca do końca chodząc maca ich po tylkach każdego, po trzykroć zajmując. Wolno też dłużnikowi nająć za siebie kogo do rozradu, a najdzie [zastępcę] prędko za deńgi [pieniądze].
Trzeźwość wielką zachowują między sobą. Starszym i pospólstwu bardzo ją zalecają, zakazując pijaństwa, i przetoż karczem (według ich nazwiska kabaków) ani piw i gorzałek nie przedaj[ą] nigdzie nie masz [ich] po wszystkiej Moskwie. Na koniec, człowiekowi pospolitemu, oprócz bojarzyna, nie wolno i sobie gwoli robić w domu [tego], czym by się miał upić, bo często szpiegowie chodząc upatrują. Starostowie rewidują domy, a przecie najdowywali się tacy, że do fundamentu w piec beczkę gorzałki zamurowywać umieli; ale i tych szlakowano, a nie bez karania uszli. A kogo pijanym obaczono, do turmy [więzienia] go zaraz Braźnej; bo osobno u nich turma, jako i każdych złoczyńców. Po niedziel kilku za instancją [wniesieniem prośby za oskarżonym] bywa puszczony. Drugi raz w tymże doświadczony [czyli recydywista], po siedzeniu długim w turmie, knutami go okrutnie sieką, po ulicach wodząc kaci, i bywa puszczony. Trzeci raz już i knuciwszy, choć długo siedziawszy w turmie, znowu go tamże; i znowu po kilku dni knucą; i znowu do turmy: bo mają prawo takie: biwszy knutom da w turmu. Bywa tego razy do dziesiątka, że mu omierzą pijaństwo, coraz wywodząc a knucąc, a na koniec nie poprzestanieli [pić], tedy go i zgnoją w turmie.
Nauk też tam żadnych nie ma ani ich używają, bo zakazane są, a to temu gwoli, aby się który mędrszym nad cara nie znalazł, za czym by mir (to jest pospólstwo) , wzgardziwszy panem, tamtego za pana sobie wzięli, bo tam mir siła może. Było to, powiadają, za tyrana owego [Iwana Groźnego], że kupiec od nas (bo oni w przejazdach wolność mieli z towarami) przywiózł tam minucji [kalendarzy, poradników praktycznych] wóz, jakom słyszał od bojarzyna, tego to Gołowina, co się pierwiej o nim pisało Dowiedziawszy się car rozkazał tych ksiąg do siebie przynieść część; że były według ich zdania bardzo mądre, bo i sam car [z] nich nie rozumiał nic. Obawiając się, aby tego ludzie nie nawykli rozumieć, rozkazał wszystkie do siebie na zamek wziąć i zapłaciwszy tak, jako kupiec sam chciał, na ogień ich wrzucić kazał. Z tych jeszcze jednę widziałem u tego to Gołowina, który mi tak o tym prawił, że miał brata rodzonego, wielce pochopnego [zdatnego] do cudzych języków, ale jemu nie wolno było publice [publicznie] się w nich ćwiczyć. Chował Niemca, o których tam w Moskwie nietrudno. Trafił mu się też Polaczek, co łaciński język rozumiał i tych skrycie po moskiewsku wodząc [ubierając] miał. W pokoju się z nim zawierając długo, nabywszy ksiąg łacińskich i niemieckich. I nawykł był od nich siła [wiele się z nich nauczył]; jakożem sam widział ręki tamtego pisanie, z łacińskiego na polski przekładając język; i ksiąg siłam widział łacińskich i niemieckich, co mu się po śmierci bratniej dostały; a cóż [by to mogło być] kiedy by tam nauka przystąpiła do tego dowcipu [uzdolnienia].
W rozmowach z nami nasi zalecali im wolność, aby się z nami spoiwszy, tejże nabyli, a oni po prostu: wasza wolność wam dobra, a nasza niewola nam; wolność bowiem wasza – prawi – swawolą jest; azaż tego nie wiemy, – powiada – że u was możniejszy chudszego [uboższego] gnębi; wolno mu wziąć chudszemu majętność i samego zabić, a przez prawo wasze dochodząc sprawiedliwości, powlecze się lat z kilkanaście, niż dojdzie [wyroku i sprawiedliwości] a na drugim nigdy. U nas – powiada – najbogatszy bojarym najchudszemu nic uczynić nie może, bo za pierwszą skargą car mię od niego oprosta [wybada]; a jeśli sam car mi bezprawie uczyni, to jemu wolno jako Bohu, bo on i karaje, i żałuje [łaską obdarza]; Nie tak mi jest żal jak od swego brata cierpieć, kiedy mnie car skarze, który jest wszystkiego świata panem; bo oni rozumieją, że monarchy większego pod słońcem świata nie ma nad ich cara i żaden mu wydołać nie może, i przetoż go nazywają: Sonco, Prawiedność, Swietło Ruskoje.
Car sam w Krym-Gorodzie ma pałace swoje, ale każdy car nastąpiwszy buduje mieszkanie według fantazji swojej, połamawszy tamtego [mieszkanie poprzednika]. Najforemniejsze jednak między wszystkimi [pałacami, były] Dymitra pierwszego, bo [stawiane] na kształt polskich [pałaców]. Szujski po nich insze budował; tamte opuścił.
Pałac jest murowany, którego oni zowią Zołotaja Połat; w tym malowani są wszyscy kniaziowie moskiewscy i carowie, złotem wyżej na ścianach; i sklenienie [z] rozmaitymi historiami Starego Zakonu [Starego Testamentu]. Okna w nim, bardzo wielkie, idą we dwa rzędy, jedne drugich wyżej; a tych [okien] jest 19. Piec podziemny, że dziurami jeno ciepło idzie, a choć tak wielka machina [wielki budynek], bo go bliżu 20 sążni [niecałe 40 metrów] jednej strony, a kwadratowy jest, tedy jest sklepiony. Filar ma jeden we środku, na którym sklepienie wszystko wisi. Car się tam pospólstwu ukazuje, z osobna i czasów pewnych [czasami] z carową.
Ja w tym pałacu, z kilką towarzystwa czas niemały stałem [stacjonowałem], a to gwoli ognia [chroniąc się przed ogniem], bo często nas Moskwa [Rosjanie] kulami ognistymi nawiedzała, a konie nasze w sieni tego pałacu stały; czego snadź przedtem Moskwa nigdy nie doznała, bo i dumnemu bojarzynowi bez pozwolenia carskiego do tego pałacu wniść, z ostrachom Boha widety.”[1]
W dalszej części Maskiewicz kontynuuje opis rozległego miasta, po czym konkluduje:
„A przecie my to wszystko we trzech dniach w popiół obrócili; tak wielkie ozdoby miasta tego w króciuchnym czasie zniknęły [...]”[2]
Jakże zmienne są dzieje państw i narodów. W 1794 roku to Moskale spalili część polskiej stolicy (Pragę) i wyrżnęli w niej kilkanaście tysięcy ludzi. Lecz o dziwo, dwa wieki po Maskiewiczu, inni polscy żołnierze maszerowali po ulicach płonącej Moskwy, wspominając swoich przodków i lata 1610–1612. Mimo że nie było wówczas Polski, lecz tylko jej kadłubek w postaci Księstwa Warszawskiego. Ale to już zupełnie inna historia...
wyczytane na kresy.pl