Podobno autentyk, swojego czasu opowiadał go Wacław Radziwinowicz.
Na lotnisku Lod pod Tel Awiwem wylądował samolot z Moskwy. Pewien Rosjanin odprawił się wcześniej niż jego żona Ałła, a że pić mu się chciało, obrócił się do niej i krzyknął: - Ałła, ja w bar!
Dookoła rozległ się dźwięk dziesiątków repetowanych automatów. Gościa nie zabili, ale rzetelnie go opierdolili.
Na lotnisku Lod pod Tel Awiwem wylądował samolot z Moskwy. Pewien Rosjanin odprawił się wcześniej niż jego żona Ałła, a że pić mu się chciało, obrócił się do niej i krzyknął: - Ałła, ja w bar!
Dookoła rozległ się dźwięk dziesiątków repetowanych automatów. Gościa nie zabili, ale rzetelnie go opierdolili.