Idzie Jańtoś nocą przez góry, patrzy a tu samotna chatka - bacówka. Wchodzi do chaty i rozgląda się zdziwiony. Baca i żona Bacy leżą nieruchomo w łóżku z otwartymi oczami, światła pozapalane, w domu cisza grobowa. Facet się trochę wystraszył, ale zaraz pomyślał, że skoro bacowie nie żyją można coś ukraść z domku. No wiec zwinął magnetowid i ruszył z nim na szlak.
Po chwili przypomniał sobie, że widział tez fajny telewizor i wrócił po tenże. Bacowie dalej leżeli bez reakcji. Uciekając z TV i VCR pomyślał, ze ta Bacowa to całkiem spoko babka i można
by ją jeszcze przelecieć. Wrócił więc do domku, zrobił swoje i poszedł w długą.
Po chwili Bacowa odzywa się do Bacy:
- Te, Józiek, to że łon ukrod wideło to nic, to ze ukrod telewizor to nic, ale że mnie wyobracoł, a ty nic, to już są scyty!
A Baca na to:
- Hahaha - pierso sie łodezwałaś! Gasi światło!
Po chwili przypomniał sobie, że widział tez fajny telewizor i wrócił po tenże. Bacowie dalej leżeli bez reakcji. Uciekając z TV i VCR pomyślał, ze ta Bacowa to całkiem spoko babka i można
by ją jeszcze przelecieć. Wrócił więc do domku, zrobił swoje i poszedł w długą.
Po chwili Bacowa odzywa się do Bacy:
- Te, Józiek, to że łon ukrod wideło to nic, to ze ukrod telewizor to nic, ale że mnie wyobracoł, a ty nic, to już są scyty!
A Baca na to:
- Hahaha - pierso sie łodezwałaś! Gasi światło!