Ciekawy, dość nieszablonowy film. Z pewnością nie można narzekać na nudę. Historia przeklętego kościoła wciąga już od pierwszych minut, a dalej jest tylko lepiej. Przez cały czas podkręcane napięcie prowadzi do bardzo spektakularnego finału, który okazał się być czymś zupełnie innym niż z początku się spodziewałem.
W zasadzie film można podzielić na trzy części. Pierwsza: coś w rodzaju prologu, akcja rozgrywa się w średniowieczu i ukazuje genezę powstania katedry. Część druga przenosi nas w czasy współczesne gdzie poznajemy Lisę i Evana, pracowników kościoła (konserwatorka i bibliotekarz), którzy odkrywają jego mroczne sekrety i ostatecznie doprowadzają do uwolnienia "czegoś złego". I do tego momentu jest standardowo. Potem jednak, kiedy wrota kościoła zatrzaskują się, przechodzimy do trzeciej - finałowej części filmu. Interesujące jest to, że wątki Lisy i Evana zostają zepchnięte gdzieś na drugi czy nawet trzeci plan, ale w sumie nie ma to większego znaczenia (swoje już zrobili) gdyż na ekranie rozpętuje się istne pandemonium. Przepych scen i tempo akcji naprawdę robi wrażenie, ale co bardzo ważne nie odnosi się wrażenia nadmiernego chaosu. Wszystko jest (w miarę) spójne.
Efekty specjalne mogą się podobać nawet dziś, pomijając kilka wyjątków, jest to porządne wykonanie bez nadmiernego kiczu i tandeciarstwa znanego z wielu innych horrorów z tamtych lat. Aktorstwo również na bardzo dobrym poziomie, szczególnie dobrze wypadł opętany Evan (Tomas Arana) i tylko szkoda, że w tej formie pojawiał się na ekranie tak krótko. Nieźle też zagrała młodziutka Asia Argento. Całość znakomicie podkreśla świetnie dobrany soundtrack, ale jeśli chodzi o włoski horror, to jednak do czołówki trochę mu brakuje.
Krótko mówiąc: kapitalne widowisko. Jest nawet bluźniercza scena z demonem gwałcącym laskę, mocno inspirowana tą z Dziecka Rosemary.
Trailer: