18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (4) Soft (3) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 18:08
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 5:23

#czechosłowacja

Druga wojna światowa i fortyfikacje to dwa nierozłączne elementy. Gdy do tego zestawienia dodamy jeszcze słowo “podziemia”, to w głowie od razu pojawiają się takie umocnienia jak Linia Maginota czy FF OWB, zwane obecnie Międzyrzeckim Rejonem Umocnionym.

Korzystając z długiego weekendu majowego postanowiliśmy zwiedzić te mniej znane, choć równie interesujące podziemia i nasz wybór padł na Linię Benesza. Wybraliśmy się tam w sprawdzonym, fortyfikacyjnym gronie. Jak to zwykle bywa, zjechaliśmy się z różnych rejonów kraju. Kościańska drużyna, czyli Irek z Pauliną oraz małym Kazimierzem pojawili się na miejscu jako pierwsi. My, czyli Maciek z Natalią i małą Ingą wyruszyliśmy z Zielonej Góry po 16:00. Jak widać, rodzinne wyjazdy z małymi dziećmi to nie tylko molo w Rewalu i Karpacz! Po drodze udało nam się odebrać Hanię i Michała, którzy zmierzali na miejsce z Poznania, jednak po przesiadce w Kłodzku do autobusu okazało się, że za daleko nie zajadą. Autobus się po prostu popsuł… Po dotarciu do naszego miejsca noclegu Irek wprowadził nas w plan zwiedzania, bo to on zajął się logistyką podczas tego wyjazdu. Szybki sen i rano ruszamy w drogę. Československé opevnění, przybywamy!

Małgorzata, córka Łazarza (1967)
C................a • 2015-08-28, 14:48
Konflikt między wymierającym kultem pogańskim, a rozwijającym się chrześcijaństwem w XIII-wiecznych Czechach. Piękne zdjęcia i muzyka, sporo symboliki, mistycyzmu.

Opracowane na podstawie H. Schmidt: "Gołębie. Rasy, hodowla" Wyd. RM, 2007. Jakby co, opisy dotyczą w większości Niemców

Zacznijmy od podagry, czyli skazy moczanowej, podczas której niezwykle boleśnie puchną stawy i występują ich nawracające zapalenia. Z 1900 roku pochodzi opis leczenia podagry u dzieci. Należało przytknąć kuper gołębia do dziecięcego odbytu. Jeśli nie pomogło natychmiast, gołębia dzielono na dwie części i mocowano do odbytu dziecka. To we Frankonii (płd Niemcy)

W Górnym Palatynacie (jako kraina historyczna) podagrę i reumatyzm u dzieci leczono tak:
Odcina się gołębiowi głowę i trzyma krwawiącą szyję przy odbycie cierpiącego dziecka; w ten sposób krew wyciąga z ciała dziecka podagrę. Głowę należy zakopać, nie patrząc i nic nie mówiąc, pod rynną dachową. Dziewiątego dnia zacznie ona gnić, a dziecku się teraz poprawi, albo, jeśli nie można mu już pomóc, dziecko wkrótce umrze

Proste. Wyzdrowieje albo nie...

Z 1904 pochodzi informacja o leczeniu podagry, gdzie młodego gołębia oskubywano z piór i mocowano przy odbycie dziecka. Kiedy gołąb umarł od duszności, dziecko miało wyzdrowieć w trakcie spokojnego snu. Połówkę świeżo zabitego gołębia kładziono na podeszwy stóp dziecka. W 1900 Johannes Jühling doniósł w swojej książce o roli zwierząt w medycynie ludowej (nadal jesteśmy w Niemczech), że w razie zapalenia opon mózgowych do odbytu dziecka wkładano gołębi dziób. Inny pan, Sebillot (1904) wspomina o łagodzeniu bólu umierającego przez położenie martwego gołębia na jego głowie. Przeciętego ptaka kładziono na głowie celem wyleczenia tyfusu. Rozcięty gołąb ułożony na plecach w okolicy pęcherzyka żółciowego miał leczyć zapalenie opłucnej. Lambert w 1869 pisał o uleczeniu narośli rakowych przez dotknięcie ich świeżo zabitym gołębiem.

Konrad Gessner w 1557 wspominał o rzekomej skuteczności gołębiej krwi w przypadku świeżych, krwawiących ran i przy samookaleczeniach. Używano do takiego "leczenia" także krwi gołębia grzywacza (to ten duży z parków z białą plamą z boku szyi) lub jaskółek. "Najlepsza" miała być krew młodego samca uzyskana z rany pod skrzydłem, gdyż tam jest cieplejsza. Do gołębiej krwi należy dodać nieco miodu, oleju lub wina. Natychmiast po przygotowaniu należy tą miksturą posmarować oczy chorego. Leczyć drgawki, zasklepiać rany i powstrzymywać krwawienia miało wylanie świeżej, gorącej krwi bezpośrednio na oczy. Pliniusz (1. poł. I w.) wspominał o leczeniu krwotoków z nosa gołębią krwią (jak - nie podano).

Jeszcze w 1888 roku, jak dowiadujemy się od Hopfa, stosowano wspomniane przez Pliniusza leczenie - jedyną różnicą był fakt, iż krew gołębia była wysuszona. W księdze magii z 1745 roku zalecano rozsmarować krew gołębia na odciski, zaś przez długi czas w Bawarii stosowano krew gołębia na padaczkę. Z 1903 pochodzi informacja o smarowaniu dziecięcych języków krwią czarnego gołębia, co pozwalało zatrzymać atak konwulsji.

Przenosimy się z Niemiec na wchód. W 1989 Gattiker opisał sposób na piękną twarz u Czechosłowackich obywateli. Pani domu w Niedzielę Palmową pocierała twarze domowników świeżo wyklutym gołębiem, by pozostali duchowo i fizycznie czystymi, pięknymi i młodymi - jak gołąbek. Według Weinholda (1831) gołębia krew leczyła ludzi z bielma. Krew ze skrzydeł młodego, czarnego gołębia, zmieszana z winem i miodem, miała działać jak kataplazm (gorący, wilgotny okład) przy podagrze. Ciepła krew świeżo zabitego ptaka miała usuwać brodawki.

W późnym średniowieczu używano tłuszczu, mózgu i zawartości żołądka jako wypróbowanego środka leczniczego. To też opisuje wspomniany Gessner:
Alexander Benedictus [pan pisał o zarazie, medycynie i jakiś pamiętnik, przyp. aut.] zachwala gołębi smalec, najlepiej własnej roboty. Spalone pióra gołębie, najlepiej świeżo wyrosłe, miały łagodzić podagrę. Młodzi akademicy rozrabiali gołębi mózg - bardziej dla żartu, niż faktycznej potrzeby - a potem dodawali go do spożywanych potraw, co bardziej służyło przekonywaniu wątpiących niż rzeczywistemu leczeniu. Zawartość gołębich żołądków dodawano do lekarstw, co miało pomagać na czerwonkę. Celsjusz wychwalał między innymi spożywanie świeżych, surowych gołębich żołądków jako lekarstwo na choroby żołądka

Gessner wspomniał o zastosowaniu gołębich odchodów. Trzymano je dobę w occie, po odcedzeniu octu podawano do picia. Miały rozbijać kamień nerkowy. Gołębie odchody zmieszane z solą i olejem podobno łagodziły opuchliznę w kolanach. Jühling zaleca wzięcie gołębich odchodów, zmieszanie z winem i podawanie choremu raz dziennie do picia (też na kolana). W przypadku innych bólów - suszone przez trzy dni gołębie odchody umieszczamy w garnuszku i spalamy. Powstały popiół, przecedzony przez sitko, dodajemy do octu i podajemy choremu do picia. To na kamienie nerkowe. Wg autora książki Fossel relacjonuje (1885), że w regionie "Steier"(?, chyba chodzi o Steyr, a Fossela nie znalazłam, dla jasności), że jako kataplazmy w razie dyfterytu (błonicy) stosuje się krowie i gołębie odchody rozpuszczone w occie.

Kolejny cytat (Hoffman-Kreyer, 1897):
Weź świeże gołębie odchody, dobrze sproszkowane, trzy świeże jaja, wszystko dobrze wymieszaj na gładką maść i rozsmaruj na bokach chorego, a uciszysz trochę ognia w jego płucach

W Palatynacie na żółtaczkę stosowano sproszkowane ludzkie kości, żółć jelenia trzymaną w wódce przez 9 dni, koci mózg zagotowany w occie, wątrobę padłej kury lub kaczki zjedzoną na surowo. W Szwabii otwarte przetoki leczono sproszkowanymi świńskimi jelitami lub gołębimi odchodami. Odmrożone dłonie lub stopy należało umyć w bulionie z proszku ze spalonych gołębich odchodów wymieszanego z wodą.

W pozycji Zabobony i magia w saksońskiej medycynie ludowej (1913) wspomniano przypadek starszej kobiety z Lipska, która leczyła choroby skórne w ten sposób, że gotowała mocz chorego, dodawała do niego pełną garść prosa i rozsypywała na dachu jako karmę dla gołębi. Chory miał wyzdrowieć w momencie, gdy wszystkie ziarna zostały zjedzone.

Na koniec jeszcze cytaty Gessnera (w kontekście spożywania gołębiego mięsa):
Galenus zaleca gołębie w szczególności tym o wątłej naturze, którzy mają problemy z pęcherzem
Gołębie są lepsze na wiosnę niż jesienią, ponieważ w tym czasie znajdują więcej pożywienia w lasach, podczas gdy latem i w ciepłe czasy gołębie mogą być szkodliwe. W dni, kiedy boli głowa, powinno się jeść gołębie

___
Tekst bez zdjęć czy jakichś megaszokujących treści, no ale tematyką i zawartością pasuje jak najbardziej tutaj. (jak było/nie pasuje wywalcie z tym na hcfor. Informuję, że żadne zdanie nie zostało przepisane i tekst nie łamie prawa autorskiego)

Zdarzyło się to 09.01.1991 w Bohosudov niedaleko Cieplic(północne Czechy), kiedy czołgi T-72A ruskiej armii stacjonowały w byłej Czechosłowacji. Pożar w czołgu zaczął się dzień wcześniej (czyli 8 stycznia), prawdopodobnie na skutek spięcia w instalacji podgrzewania paliwa. Ogień był na tyle mały że załoga nic nie zauważyła a system automatycznego gaszenia też nic nie wykrył. Załoga zaparkowała czołg w hangarze, odłączyła całą elektrykę (co spowodowało wyłączenie systemu automatycznego gaszenia) i opuściła czołg. W międzyczasie ogień powoli się rozprzestrzeniał i strażnicy zauważyli dym w godzinach porannych następnego dnia (9 stycznia). Załoga wyciągnęła czołg na plac przed hangarem i zaczęła walczyć z ogniem. Niestety na dworze było bardzo zimno i woda do gaszenia zamarzła, został tylko piasek. Mimo wysiłku żołnierzy i gaszenia ognia piaskiem, nie udało im się. Jedna mniejsza eksplozja wstrząsnęła pojazdem a chwilę później drugi, dużo większy wybuch rozerwał czołg na kawałki.

W wyniku eksplozji zginęła cała załoga. Odłamki pancerza znaleziono aż 700m dalej. W czasie eksplozji w czołgu znajdowało się 7 pocisków kumulacyjnych, 14 pocisków przeciwpancernych zapalających i 8 pocisków odłamkowo-burzących, ponadto 2500 sztuk amunicji 7.62mm i 800 sztuk amunicji 12.7mm. Sam wybuch był spowodowany tylko przez 3 pociski. Sprawa została zatuszowana lecz uważa się że zginęło około 17-20 żołnierzy (zamówionych było 14 trumien), choć nie którzy świadkowie twierdzili że było 40 zabitych. Ruscy oficjalnie przekazali że zginęło 3 żołnierzy. Wśród ciał znaleziono zwłoki trzech oficerów.

Zdjęcia z dochodzenia. Godzina 12:20 (eksplozja wydarzyła się wcześnie rano, kilka godzin później wszystko dalej było zadymione).


Wieża o wadze 11 ton została wyrzucona przez eksplozję, przeleciała 75 metrów i spadła na pobliski hangar.


Dno czołgu z karuzelą systemu automatycznego ładowania (tylko 3 pociski eksplodowały, więcej niż wystarczająco aby rozerwać czołg).


Strefa musiała być przeczesana aby znaleźć wszystkie niewypały.


Kopuła dowódcy została oderwana, przeleciała 142 metry i uderzyła w sąsiedni budynek.


Godzina 13:00


Zaznaczone miejsce w które spadła wieża.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów