Po serii ostatnich wydarzeń rozpierdala mnie po prostu dalszy tok myślenia co niektórych ludzi .
#czy
Po serii ostatnich wydarzeń rozpierdala mnie po prostu dalszy tok myślenia co niektórych ludzi .
dziewczyna?
- To moja córka.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że jest pan jej ojcem.
- Jestem jej matką.
W.A.M - niewidomy raper przedstawia obraz do utworu "Kaleka czy pedał" Pozytywne nastawienie chłopaka
Tytuł filmu to : Movie 43
Czym prędzej!
kurwa błagam was ludzie, wasze komentarze typu "aż dziw że nie bongman" skierowane do mnie zaczynają być nudne...
Trochę czytania jest.
Dokładnie pamiętam ten dzień. Wracałem samochodem do Warszawy, kiedy nagle stanąłem w potwornym korku, a droga byłazupełnie zablokowana. Okazało się, że pół godziny wcześniej doszło do tragicznego wypadku samochodowego. Zaparkowałem auto na poboczu i poszedłem obejrzeć miejsce zdarzenia. Dwie osoby leżały na jezdni przykryte ciemną folią. Jedna rzecz zwróciła moją uwagę - obie śmiertelne ofiary nie miały na nogach... butów. Niby drobiazg, ale trochę mnie to zdziwiło.
W pierwszej chwili pomyślałem, że być może ekipa ratowników wydostająca ludzi ze zmiażdżonych samochodów chciała sobie z jakiś powodów ułatwić zadanie i zdjęła im obuwie, ale potem wydało mi się to absurdalne. Uznałem raczej, że widocznie w wyniku zderzenia doszło do tak dużych przeciążeń, że buty samoczynnie zsunęły się im z nóg. Obok stał sanitariusz, który palił papierosa w oczekiwaniu na zakończenie pracy policji, by zabrać zwłoki. Zapytałem go o buty. Powiedział, że to „śmierć ludziom buty zdejmuje”. Bardzo zainteresowała mnie ta sprawa i postanowiłem o tym zrealizować reportaż dla radia, w którym wtedy pracowałem. Oto fragment rozmowy z sanitariuszem, którą nagrałem wiele lat temu w warszawskim szpitalu przy ulicy Hożej.
Sanitariusz: - Zobaczyłem, że to dziecko nie ma butów. Niedobrze jest! To znaczy śmierć – tak pomyślałem.
Robert Bernatowicz: - Śmierć? Co pan ma na myśli?!
- A co, nie słyszał pan o tym? Buty spadają, to człowiek nie żyje. Ale to zawsze tak jest, jak nie ma butów, znaczy trup.
- Buty? O czym pan mówi?
- Niech pan popyta, kogo chce. Tu w szpitalu albo z załogami niech pan porozmawia, ale... to wystarczy tylko choćby z tymi, co holują te pojazdy, bo oni bardzo często widzą najgorsze wypadki. I powiedzą panu to samo co ja, że człowiekowi śmierć zdejmuje buty...
- Co pan opowiada? Nigdy o tym nie słyszałem. Ale... może te buty same spadają, bo uderzenie duże jest? Znaczy siła uderzenia w samochód, to nie dziwne, że spadają.
- Nie rozumie mnie pan, to trzeba zobaczyć. Czasami jest wypadek i w samochodzie ginie człowiek, bo lekko uderzył głową w kierownicę. Niby nic takie uderzenie i nawet w pasach był, a to śmiertelny cios w głowę. I samochód nawet wcale nie tak zniszczony, wydaje się, że taka stłuczka zwykła... patrzę do środka i widzę, że gość nie ma butów, bo mu spadły. A uderzenie nie było duże.
- Ale mogły spaść od uderzenia?
- Mogły, ale mówię panu, że nie było duże uderzenie. Ale on nie ma butów i mówię do kolegi: zobaczysz, że nie żyje. I reanimacja nie pomogła, bo nie żył. I te buty... niech pan popyta.
- To ciekawe... A jak pan sądzi, dlaczego ludzie tracą buty?
- Bo ja wiem... śmierć buty ściąga, tak jest. Może dusza przez stopy ucieka, czy jak? Ja się na tym nie znam, ale myślę, że może jacyś naukowcy się tym powinni zainteresować. Ale mówię panu, że wszyscy panu to powiedzą, wszyscy. Jak buty stracił, to znak, że nie żyje. Tak jest po prostu.
Leżące buty na miejscu wypadku to zły znak!
Sprawę „śmierci zdejmującej buty” uczyniłem tematem audycji radiowej, w czasie której zadzwoniło kilkudziesięciu słuchaczy poruszonych tym tematem. Okazało się, że wielu z nich widziało tragiczne wypadki i także zwróciło uwagę na zdumiewający fakt, że w przypadku ofiar śmiertelnych buty – choćby nawet najlepiej zasznurowane – leżały obok. Mam w archiwum korespondencję w tej sprawie, którą otrzymałem po programie. Oto trzy wybrane fragmenty maili, które otrzymałem.
Kilka dni temu wysłuchałem pana audycji o wypadkach i ich ofiarach, które z niewiadomych przyczyn gubią buty. Ja sam mogę potwierdzić, że takie opowieści są powszechne. Nawet pracownicy pogotowia ratunkowego opowiadają, że takie przypadki faktycznie się zdarzają, i nawet lekarze, widząc leżące gdzieś na miejscu jakiegoś wypadku buty mówią, że prawdopodobnie ofiara nie żyje. I najczęściej zdarza się, że po dojściu do ofiary, faktycznie właściciel butów poniósł śmierć. (...) mówi się o przypadkach, w których buty są ciasno zawiązane, często wiązane wysoko, i problemem byłoby je zdjąć w tej postaci z nóg za pomocą rąk i dużej siły, tymczasem one bezwładnie po prostu spadają. Niedawno słyszałem, trafne chyba nawet określenie, że 'tam się idzie na boso. Coś w tym chyba jest...
...opowiedziałam o tym zjawisku mężowi, który jest w niemieckim Czerwonym Krzyżu i niejednokrotnie brał udział w ratowaniu ludzkiego życia. Sprawa zaintrygowała również jego, więc postanowił zadzwonić do swojego przyjaciela, który jest sanitariuszem w karetce pogotowia aby sprawdzić, czy on nie zauważył tego zjawiska w swojej praktyce. Zupełnie dziwnie zrobiło się nam, gdy ten zadzwonił do nas kilka dni temu mówiąc, iż 90 procentach przypadków , w których brał udział jako sanitariusz - ofiary nie miały na nogach butów! Stwierdzenie to oparł na zdjęciach z wypadków (do których notabene niechętnie powraca), a które posiada w archiwum. Sam był lekko zszokowany tym stwierdzeniem, bo jak mówi podczas akcji ratowniczej nigdy nie zwrócił na to uwagi …
...Naprawdę w to nie wierzyłam, ale ostatnio w wypadku samochodowym zginął mój przyjaciel i choć miał sznurowane adidasy to tylko jego but spadł z nogi i został w samochodzie (pozostali przeżyli). Zaczęłam się zastanawiać ile prawdy jest w tych ludowych obserwacjach i zaczęłam się przyglądać relacjom w TV - na krótkich felietonach filmowych rzeczywiście kiedy są pokazywane ofiary, to gdzieś z boku leżą zgubione buty, przeglądałam internet, czy aby nie ma jakichś dawnych wierzeń o tym, ze np. dusza w ten sposób opuszcza ciało, albo coś w tym stylu... niestety nic nie znalazłam.
Zwykłe zjawisko fizyczne czy... tajemniczy fenomen?
Sprawa „śmierci ściągającej buty” do dzisiaj jest dla mnie zagadką. Od wielu lat śledzę wszystkie serwisy telewizyjne i zwracam uwagę na to, że śmiertelne ofiary wypadków bardzo często nie mają na nogach butów.
To zjawisko musiało być zauważone już wcześniej, skoro funkcjonuje nawet takie ludowe powiedzenie „umarł w butach!”.
W słowniku frazeologicznym znalazłem wyjaśnienie, że tego typu zawołanie ma podkreślać „beznadziejność sytuacji, brak dobrego wyjścia itp.”. W tej sprawie przyjąłem trzy hipotezy.
Pierwsza
– jest to zupełnie normalne zjawisko, a zsuwanie się obuwia z nóg ofiar wypadków jest spowodowane jedynie siłą uderzenia.
Druga– buty spadające ludziom z nóg w chwili śmierci to efekt rozluźnienia mięśni w momencie największego, przedśmiertelnego stresu.
Trzecia- zakłada wymiar metafizyczny tego zjawiska. O całej sprawie już prawie zapomniałem, ale kilka dni temu przez przypadek w telewizji obejrzałem materiał, który był reportażem z tragicznego zdarzenia na budowie. I znowu ze zdziwieniem zauważyłem, że śmiertelna ofiara wypadku nie miała na nogach... butów!
Robert Bernatowicz
Tematyka homoseksualizmu jest już tak wyeksploatowana i rozdmuchana, że ten wpis może wydać się strzałem w stopę i żałosną próbą zwrócenia na siebie uwagi, ale jaki byłby ze mnie hejter jeśli nie dorzuciłbym i tutaj swoich trzech podszytych nienawiścią oraz pogardą groszy. Wbrew pozorom nie jestem aż tak wielkim przeciwnikiem stawiania pionka w odbycie jak może się wydawać, za to szczerze gardzę pedalstwem i już spieszę z wytłumaczeniem mojego postrzegania tego zagadnienia. Najlepiej będzie gdy opiszę to na przykładzie geja oraz pedała (lesbijki pomijamy, bo powszechnie wiadomo, że dwie pieprzące się laski są spoko – oczywiście przyjmując, że obie są ładne).
Pewnie w chwili gdy piszę ten tekst niejedna para gejów radośnie wali się w dupę w domowym zaciszu przy romantycznej muzyce, będąc na swój popierdolony sposób szczęśliwymi. Czy mnie to przeszkadza? Oczywiście, że nie, bo dopóki nie muszę mieć z tym styczności i dopóki nikt nie próbuje mi wepchnąć swojej tęczowej radosnej ideologii niczym chuja na siłę – dopóty jest ok. Za to pedał w tym momencie szykuje transparenty i szyje kolorowe szmaty na kolejną demonstrację. Pedał maszeruje ulicami z bandą innych pedałów zakłócając porządek, próbując obwieścić całemu światu jak bardzo walenie się w dupę jest piękne, uśmiechnięte i kolorowe, przy okazji robiąc z siebie ofiarę losu napiętnowaną przez złych heteroseksualnych neonazistów. Właściwie bycie heteroseksualnym wystarcza żeby zostać nazwany naziolem. Manifestowanie pedalstwa jest ok, ale spróbuj krzyczeć, że jesteś heteroseksualny – czeka Cię proces Ty pieprzony zacofany hitlerowcu, ciemnogrodzie jebany. I tu nie chodzi o to, że oni są w mniejszości i muszą walczyć o swoje prawa, bo gdyby tylko chcieli mogliby żyć bez przeszkód w swojej sypialni.
Pedały w polityce i mediach – oczywiście – tam też są. A to dlatego, że stworzył się wokół tego świetny biznes. Pedalstwo wlewa nam się do domu wszelkimi możliwymi sposobami, a tolerancja jest przecież taka europejska i modna, więc każdy sprzeciw wiąże się z obrzuceniem kamieniami i naklejeniem na nas etykiety co najmniej nacjonalisty. Sprawa jest o tyle poważna, że tęczowi są pokazywani jako otwarci i uśmiechnięci szczęśliwi ludzie z opozycją wśród złych, plugawych i zacofanych heteroseksualistów którzy nie dają żyć biednym, bogu ducha winnym homosiom. Doszło do tego, że tematykę podłapały partie polityczne, które wcielają w swoje szeregi różnych dziwaków i obojniaków, żeby tylko popłynąć na fali tęczy. O kogo chodzi nie muszę i nie chcę mówić, bo w obecnej Polsce mamy wolność wypowiedzi, ale wolność po wypowiedzi już niekoniecznie, jeszcze ktoś mi samobójstwo popełni…
Wracając do porównań to naszła mnie kiedyś taka myśl – a co będzie kiedy zostanę ojcem? Nie miałbym wielkiego problemu gdyby mój kilkuletni syn zapytał o parę gejów którzy mieszkają ze sobą lub nawet chodzą za rękę. Odpowiedziałbym, że robią tak bo tak wybrali i podoba im się to. Ale sytuacja jest inna gdy widzi się kolorowy pochód obleśnie (nie)ubranych i sugestywnie zachowujących się podludzi z naklejonymi uśmiechami na mordach od którego bije przekaz “Jesteśmy szczęśliwi, mili, lepsi wśród szarego tłumu zacofanych i złych hetero” – to już jest indoktrynacja dla młodego (i niestety nie tylko) młodego umysłu. Tolerancja – jakże piękne i doniosłe słowo powtarzane przez europejczyków. Tylko dlaczego mam tolerować coś co próbuje wepchnąć mi się w moją codzienność i dlaczego ta tolerancja należy się tylko pedałom, a nigdy odwrotnie?
Homoseksualizm był jak świat światem i będzie nadal, geje i lesbijki będą sobie żyć jak normalni ludzie, po których nawet nie będzie widać ich preferencji, ale pedalstwo to coś złego, coś czemu tolerancja się nie należy.
Żródełko
kejt bym tak skopał cipsko że by nie chciała mieć chłopa przez miesiąc...
Cipy się nie kopie, wyrywasz się a nawet nie wiesz do czego ona służy no chyba że podglądałeś jak Twoi rodzice to robią i stąd te pomysły
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów