Chłopu pewnemu, gdzieś z lubelskiego
fujarka nie chciała, no wiecie, ten tego...
Z rozpaczy żonę po "głębszym" był walił
lecz nie fujarką (tym się nie chwalił).
Stwierdził, że renta mu się należy:
on leży, ch*j leży, robota leży...
Wracając raz z KRUS-u ploteczkę zasłyszał,
o mędrcu co sprawić miał, by mu nie wisiał.
Udał się zatem do starca szybciutko,
ten mu doradził, zwięźle i krótko:
"Masz tu złośliwca trollem zwanego,
weź go do domu, ch*j będzie ten tego...
Dopóki zajęty troll będzie robotą,
żonkę przelecisz z wielką ochotą.
Lecz jeśli roboty trollowi zbraknie,
koniec r*chania, fujarka klapnie."
"Ogródek idź skopać!" - już leży na żonie,
nie r*chnął ni razu - ten wrzeszczy: "Skończone!"
"Garaż idź postaw!" - gramoli się znowu,
nie zdążył wleźć nawet - troll stoi u progu.
Wk*rwiła się baba, rozgrzana już cała,
na ucho trollowi coś zrobić kazała.
Trzy dni się bzykali! Aż rolnik zapytał:
"Co robi troll mały, że tu nie zawitał?"
Żona bez słowa do męża mrugnęła
i na wycieczkę nad wodę go wzięła.
Nad brzegiem jeziora troll siedzi i pierze
i co raz majtasy do ręki bierze.
Pod słońce patrzy, na boki się buja:
"To żółte z dupy nie zejdzie, ni ch*ja..."
Szukalem po tagach ... ni ch*ja ...