18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (2) Soft (1) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: 31 minut temu
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 14:20
📌 Powodzie w Polsce - ostatnia aktualizacja: 47 minut temu

#góra

Z górki
P................� • 2014-06-08, 19:50


A zjadę sobie, na pewno dam radę
Najlepszy komentarz (50 piw)
januszmilion • 2014-06-08, 19:52
But spadł jeden, bedzie żył
Przyłożył idealnie
~Mieszek_Kiler • 2014-04-30, 8:24
Co prawda mamy już wiosnę ale...
Konkretnie zajebał

Najlepszy komentarz (29 piw)
mayday1707 • 2014-04-30, 13:43
UWAGA! Komentarz eksperta: Gdyby nie było tam drzewa, pojechałby dalej
Witam.
Zaraz pewnie usłyszę żebym spadał do "Pamiętników z wakacji" ale myślę, że może kogoś zainteresować to, co mnie podczas ostatnich wakacji- powiem szczerze, poruszyło i nawet wzruszyło.
Pojechałem z moją samicą w odwiedziny do jej ojca, do Wiednia. Wg mojej skromnej opinii, miasto cudowne. Czuć w nim oddech kultury który potrafi rozbrzmiewać orkiestrą dętą maszerującą w południe z Graben pod pałac Hofburgów, miejsce gdzie wieczorem idąc pod ratusz możesz posłuchać wraz z tysiącami Wiedeńczyków i turystów opery lub orkiestry, a potem zjeść coś smakowitego w jednej z tymczasowej restauracji rozłożonej w pobliżu, gdzie przechodząc koło tysięcy starych domów i zabytków człowiek może się poczuć jakby się przeniósł w czasie... No dobra, to jest moja druga miłość ale to chyba Was ciul obchodzi Do rzeczy.
Aneta (wcześniej wspomniana samica) już długo przed wyjazdem mówiła, że w końcu musimy pojechać na Kahlenberg. Jest to taka góra (jak mi to opisała) z której rozciąga się piękny widok na miasto. No to w drogę. Wspinaczka autobusem podmiejskim przez jakieś pół godziny na wysokość, chyba 500mnpm, gdzie rozpoczyna się pasmo Alp. Pierwsze co zobaczyłem to mały kościółek z dwiema tablicami pamiątkowymi po obu stronach wejścia i przeczytałem coś, co sprawiło, że poczułem wyjątkowość tego miejsca.


Przeszły mi po plecach ciarki. Stałem z niewyobrażalną dumą w sercu zastanawiając się, jak potężnym, silnym i odważnym narodem jesteśmy (choć nie wiem czy "byliśmy" nie powinno być bardziej poprawną formą). W miejscu gdzie stoję jeden z najznakomitszych Polskich królów dowodził siłami polsko-austriacko-niemieckimi które powstrzymały na dobre próby grabieży terenów chrześcijańskiej Europy...
Bóg, Honor, Ojczyzna!


Materiał oczyw. własny
Najlepszy komentarz (76 piw)
Pan_Marszałek • 2014-02-27, 2:06
toranaga7 napisał/a:

Kurwa,jak zwykle Wojtyła,wsławił się w sercach Polaków tym,że władał obcą korporacją okupującą nasz kraj od 1000 lat,po za tym spędzał czas na kiwaniu z balkonów i okien,puszczaniu białych gołąbków,spaniu i wydalaniu,dajcie choć tu odpocząć od tej chorej religii...





Ciekawy szlak w górach w prowincji Shaanxi. Zaliczana jest do pięciu wielkich gór taoizmu i od wieków ma duże znaczenie religijne. Góra ma pięć głównych szczytów, z których największy – Szczyt Południowy – ma 2160 m n.p.m.



Dobre bo polskie!
Naćpany turysta poszedł...
Mr.Drwalu • 2013-12-27, 20:32


Dramat 23 latka. Po narkotykach poszedł nago na Babią Górę. Teraz grozi mu amputacja stóp!

Ta historia zaszokowała nawet ratowników górskich, którzy przez lata służby naprawdę sporo już widzieli. W ubiegłym tygodniu na Babiej Górze znaleziono turystę, który wszedł na szczyt niemal zupełnie nagi.

- Czegoś takiego jeszcze nie widziałem - mówi Tomasz Kozina, kierownik Sekcji Babiogórskiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - W piątek (21 grudnia) około godziny 11 przed południem dostaliśmy informacje od turystów, że w okolicach szczytu Babiej Góry leży w śniegu... nagi turysta. Szybko wysłaliśmy na miejsce oddział ratowników. Gdy dotarł na miejsce znalazł 23 letniego mężczyznę, który leżał w głębokim śniegu mniej więcej 100 metrów od szlaku w rejonie Przełęczy Brona. Był ubrany tylko w slipy i miał uszkodzoną nogę. Do tego liczne odmrożenia. W jego stanie transport w dół był możliwy tylko przy użyciu śmigłowca. Dla tego o pomoc poprosiliśmy kolegów z TOPRu, którzy nad Babią Górę przylecieli z Zakopanego.

Jak dodaje Kozina 23 latek ze Śląska przyjechał do Zawoi z grupą kolegów. Wszyscy w piątek rano wybrali się na wycieczkę w góry. Chcieli zobaczyć wschód słońca na szczycie. Jak nieoficjalnie dowiedziała się jednak Bojcorka po drodze grupa kilkunastu osób zażyła narkotyk LSD. Zadziałał on na zebranych różnie. Część z nich uciekła do schroniska i do dziś nie ma z nimi kontaktu. W przypadku 23 latka narkotyk okazał się jednak prawie zabójczy.

Turyście na szlaku zrobiło się bowiem tak gorąco, że zaczął się rozbierać i na górę doszedł nagi.

Teraz przebywa w nowotarskim szpitalu. Jego stan jest kiepski. Lekarze nie wykluczają, że przez odmrożenia trzeba będzie amputować mu nogi.

Co ciekawe trochę dziwne, że bardziej trzeźwi koledzy pozwolili mu iść samemu. Ćpać mogli razem, ale pomóc biednemu chłopakowi już nie było komu. Cóż po raz kolejny potwierdza się przysłowie, że "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie".

Źródło
Najlepszy komentarz (70 piw)
actionbronson • 2013-12-27, 21:14
Jest na to fachowe określenie: badtrip
Najsłynniejszym bunkrem, ukrytym pod masywem górskim, wydaje się Cheyenne Mountain Air Station, gdzie znajduje się centrum dowodzenia NORAD. Znacznie mniej znany jest jeden z uralskich szczytów, góra Jamantau, pod którą Rosjanie drążą bunkier zdolny pomieścić 60 tys. ludzi. Co wiadomo na temat tego tajemniczego obiektu?



Większość znanych, odtajnionych bunkrów to relikty zimnej wojny. Przeznaczone na wypadek globalnego konfliktu miały zapewnić schronienie dla władz państwa i sztabów koordynujących działaniami wojennymi. Przykładem może być choćby słynny schron amerykańskiego kongresu w White Sulphur, gdzie po nuklearnej zagładzie kongresmeni mieli nadal obradować, stanowiąc prawo dla postapokaliptycznej pustyni.

Innym, częściowo odtajnionym schronem jest wspomniany wcześniej Cheyenne Mountain Air Station, gdzie można wybrać się na wycieczkę, a telewizja kręci swoje programy dla widzów spragnionych widoku „tajnego” bunkra.

Znacznie bardziej tajemniczy jest obiekt wznoszony od kilkudziesięciu lat przez Rosjan w rejonie uralskiego szczytu Jamantau. Rozmach tej inwestycji i skąpa ilość informacji na jej temat pozwalają sądzić, że powstaje tam obiekt niezwykle istotny dla Rosji. Co o nim wiadomo?

Finansowa zapaść państwa nie przerwała prac

W 1996 roku „New York Times” opublikował artykuł donoszący o gigantycznej skali prac górniczych i budowlanych w pobliżu Jamantau w Republice Baszkirii (ros. Riespublika Baszkortostan). Dziennikarze, opierając się na amerykańskich źródłach wywiadowczych i wypowiedziach rosyjskich polityków, zasugerowali wówczas, że powstaje tam schron, którego zadaniem jest zapewnienie państwu funkcjonowania niezależnie od wszelkich złych rzeczy, które mogły wydarzyć się na powierzchni.

Pierwsze doniesienia o gigantycznych pracach w pobliżu Jamantau pojawiły się jeszcze w latach 70., gdy nuklearne arsenały USA i ZSRR osiągnęły swój szczytowy poziom, zapewniający skuteczną sterylizację powierzchni niejednego kraju. Odwrotnie, niż stało się to z większością projektów rozpoczętych jeszcze w czasach ZSRR, prace zostały zintensyfikowane po rozpadzie tego państwa.

Co zaskakujące, Rosjanie kontynuowali je nawet wówczas, gdy w czasach Borysa Jelcyna kraj borykał się z ogromnymi problemami finansowymi, a Rosja miała problemy np. z wypłatą żołdu dla żołnierzy. Inwestycja, której koszt różne źródła szacują na siedem do kilkudziesięciu miliardów dolarów, okazała się tak ważna, że nie zaniechano prowadzonych prac.

Dzięki wywiadowi satelitarnemu specjaliści nie mieli wątpliwości – Rosjanie w tym rejonie budują coś wielkiego. Problem w tym, że nie wiadomo, co to jest, ani gdzie dokładnie jest budowane. Przyjmuje się, że główna część podziemnej instalacji znajduje się pod najwyższym szczytem w rejonie – górą Jamantau.

Polecam samodzielne poszukiwania – wklejcie w Google Maps współrzędne Jamantau: 54 15 19 N 58 06 11 E. Nie wiem, czy ma to coś wspólnego z prowadzonymi tam pracami, ale na zboczu Jamantau można zobaczyć m.in. takie stopnie (widoczne w tym miejscu: 54° 14′ 20.23″ N 58° 17′ 38.95″ E):



Wielkie magazyny żywności?

Rosja postanowiła rozwiać wątpliwości. Jak w jednym z wywiadów zapewniał rosyjski polityk, Leonid Akimowicz Tsirkunow, wielka budowa ma na celu wzniesienie schronów, w których zostaną ukryte rosyjskie rezerwy żywności, a widoczne z orbity prace w tym rejonie (m.in. budowa dróg i sieci kolejowej) to efekt rozbudowy ośrodka górniczego.

Zdaniem Tsirkunowa obiekt nie ma nic wspólnego z wojskiem, a odnotowany udział jednostek wojskowych to normalna praktyka przy pracach prowadzonych w tak dużej skali.

W opinii amerykańskiego kongresmena, Roscoe Bartletta, który zajmuje się tą kwestią od połowy lat 90., nie jest to prawdą. Jego zdaniem bardziej prawdopodobna jest teza o budowie gigantycznego, ukrytego pod masywem górskim schronu o znaczeniu militarnym. Ma o tym świadczyć skala prowadzonych prac – w rejonie powstały m.in. dwa garnizony i osiedla robotnicze, mogące pomieścić 30 tys. osób. Kolejną przesłanką wskazującą na militarny charakter kompleksu jest bliskość Czelabińska-70.

W czasach ZSRR nazwą tą określano jedno z kluczowych centrów badawczych, pracujących nad radzieckim programem nuklearnym. O skali prowadzonych tam prac dobitnie świadczy fakt, że ośrodek badawczy liczy około 50 tys. mieszkańców. Po rozpadzie ZSRR nazwę Czelabińsk-70 zmieniono na Snieżyńsk, przekształcając kompleks badawczy w zamknięte miasto, nadal podlegające Federalnej Agencji Energii Atomowej Rosatom.

W bezpośredniej bliskości Jamantau wzniesiono również dwa garnizony Biełorieck-15 i Biełorieck-16. Biełorieck-16, którego budowę rozpoczęto w 1979 roku, jest znany nie tylko jako miasteczko garnizonowe, ale także jako siedziba przedsiębiorstwa zajmującego się budową podziemnych instalacji. Status Biełoriecka-16 zmieniono w 1995 roku, gdy stał się miastem o nazwie Mieżgorie. Zarówno Biełorieck-15, jak i Biełorieck-16 pozostają miastami zamkniętymi.

Gwarancja zniszczenia agresora, nawet gdy zaatakuje pierwszy

Niezależnie od oficjalnych komunikatów o przeznaczeniu Jamantau pisała również wydawana na Ukrainie, rosyjskojęzyczna gazeta „Siewodnia”. Zdaniem jej dziennikarzy kompleks to gigantyczny, choć jeszcze nieoddany do użytku bunkier, mogący pomieścić do 60 tys. osób. Faktycznie przewidziano w nim miejsce na gigantyczne magazyny żywności, jednak nie jest to rezerwa dla kraju, ale zapasy mające pozwolić na wieloletnie funkcjonowanie mieszkańcom bunkra.

Kompleks schronów, podzielony na wiele sektorów, ma zapewnić bezpieczeństwo nie tylko władzom kraju. Jest to zarazem miejsce, w którym znajdzie się ośrodek kontroli nad bronią strategiczną. To właśnie z tej lokalizacji ma być wydana decyzja o ewentualnym odpaleniu rakiet z głowicami nuklearnymi.

Jamantau ma być miejscem, w którym znajduje się lub znajdzie centrala systemu, znanego na Zachodzie pod nazwą Dead Hand. Jest to mechanizm (jego istnienie opiera się na spekulacjach) mający zapewnić Rosji, a wcześniej ZSRR, możliwość automatycznej reakcji na atak nuklearny.

W przypadku zniszczenia ośrodków decyzyjnych lub – w zależności od wariantu – niezależnie od ich istnienia Dead Hand ma automatycznie podjąć decyzję o ataku odwetowym, pozwalając na reakcję nawet wtedy, gdy władze kraju właśnie wyparowały lub nie są zdolne do wydania rozkazu. „Siewodnia” ocenia jednak, że mimo tego Jamantau jest raczej schronem niż stanowiskiem dowodzenia.

Tej informacji przeczy wypowiedź ministra obrony Rosji, marszałka Igora Siergiejewa, który pytany przez dziennikarza WorldNetDaily o przeznaczenie kompleksu, stwierdził, że mieści się tam ośrodek dowodzenia i nawet zaproponował dziennikarzowi wycieczkę do niego. Wizyta oczywiście nigdy nie doszła do skutku.

STRATCOM wie, że nic nie wie

Poza działaniami kongresmena Bartletta temat Jamantau rzadko gości w oficjalnych wypowiedziach polityków i wojskowych. Jedyny publiczny komentarz, wygłoszony przez wysokiego stopniem amerykańskiego oficera, pochodzi z 1998 roku.

Na temat Jamantau wypowiedział się wówczas szef amerykańskiego Dowództwa Strategicznego (STRATCOM), generał Eugene E. Habiger. Jak stwierdził: „To bardzo duży kompleks. Szacujemy, że znajdują się tam miliony metrów kwadratowych podziemnych instalacji. Niestety, nie mamy pojęcia, co (Rosjanie) tam robią”.

Minister obrony Rosji, Igor Rodionow (poprzednik Siergiejewa), pytany w latach 90. o istnienie Jamantau, odpowiedział: “Nie istnieje w Ministerstwie Obrony Rosji praktyka informowania zagranicznych środków masowego przekazu o instalacjach, które mają lub mogą mieć cokolwiek wspólnego z bezpieczeństwem kraju”.

Wydaje mi się, że to zdanie najlepiej podsumowuje dostępną wiedzę na temat Jamantau. Wiadomo, że Rosjanie od dziesięcioleci coś tam budują. Wiadomo również, że skala inwestycji jest ogromna i najprawdopodobniej jest to obiekt militarny. Niestety, niemal cała reszta to domysły i próba interpretacji nielicznych faktów.

źródło: wykop.pl

Twarde pierdolnięcie
Fakerę • 2013-10-09, 13:48
Nieźle

Najlepszy komentarz (34 piw)
el_kadafi • 2013-10-09, 13:54
Na końcu pomyślał "Zajebię nogami to nie wejdę na sadola, muszę się obrócić ryjem"
Kobieta i auto
dawid40 • 2013-10-02, 20:08
Historia autentyczna, miała miejsce dzisiaj w mojej okolicy.

"Dobrą i złą wiadomość mieli policjanci dla 31-latki z Koprzywnicy, która zgłosiła im, że skradziono jej samochód.
Dobrą - bo auto się odnalazło, złą – bo to właścicielkę ukarali mandatem.
Około godziny 8 w środę 31-latka zawiadomiła policjantów z Koprzywnicy, że skradziono jej fiata punto.

- Kobieta przyjechała autem do apteki na wzniesieniu, wysiadła nie zamykając wozu i nie zabezpieczając go, po czym weszła do budynku. Gdy wyszła, fiata nie było – opowiadają policjanci.
Samochód znaleźli 150 metrów dalej – mówią, że wóz sam zjechał ze wzniesienia, uderzył w murek, a potem w drzewo. Kobieta została ukarana stuzłotowym mandatem."

źródło:echodnia

Mogła nie wychodzić z kuchni
Najlepszy komentarz (38 piw)
asdf~ • 2013-10-03, 0:41
Za coś takiego powinni jej prawo jazdy odebrać... przecież nawet jak się staje na prostej drodze to się zaciąga ręczny czy chociażby wrzuca bieg, (przy wyłączonym silniku rzecz jasna) żeby wiadome było, że auto się nie poruszy.

Mandat? Stuzłotowy? Dobrze chociaż, że to auto nie wjechało w kogoś tylko w jakiś płot i drzewo. Jak się nie umie posługiwać samochodem, którym może wyrządzić bardzo dużą krzywdę, to niech wraca do pralki - tam krzywdy nikomu nie zrobi...