18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
Główna Poczekalnia (4) Soft (8) Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 20:05
📌 Konflikt izrealsko-arabski Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 20:49

#górale

Witam.
Do wrzucenia tego materiału na Sadistic, skłoniła mnie "wymiana zdań" z jednym "patriotą-góralem". Poziomu wymiany postów z jego strony, nie będę komentował.
Jak widać, "rozmowy" z trollami, czasami mogą przynieść pozytywny skutek

Uwaga, tekst zapożyczyłem ze strony- www.histmag.pl

Goralenvolk: podhalańscy wasale III Rzeszy

500-złotowy banknot, tzw. „góral”, jest jednym z symboli życia codziennego w czasie okupacji. Hitlerowcy bez wątpienia fascynowali się góralami i to na tyle, że próbowali przekonać ich, że bliżej im do Niemców niż Polaków.

Dzieje Podhala w drugiej wojnie światowej pełne są elementów heroicznych – działalności kurierów tatrzańskich, grup konspiracyjnych czy też całych oddziałów partyzanckich. Codziennie też polska ludność okolic Zakopanego i Nowego Targu musiała radzić sobie z trudem życia pod okupacją. Jednak obok jasnych, były też i ciemne karty tej historii: próby germanizacji i organizowania struktur kolaboracyjnych tak zwanego Goralenvolku.

Skiparadies

Niemcy zajęli Podhale już 1 i 2 września 1939 roku. Istniał pomysł, by tereny te przekazać Słowacji, podobnie jak niedaleką Orawę i Spisz, ostatecznie jednak pozostały one pod kontrolą hitlerowską. W lutym 1940 roku gubernator dystryktu krakowskiego wydał rozporządzenie, na mocy którego rejon Zakopanego stał się obszarem zamkniętym. Decyzja ta miała na celu przerwanie tras kurierskich wiodących z Polski przez Słowację na Węgry, a także otwierała drogę do stworzenia z tego regionu całkowicie niemieckiego kurortu zimowego.[/code]

Zmiana warty na posterunku granicznym w Tatrach, grudzień 1940 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-3943)

Niemcy zajęli sanatoria, domy wypoczynkowe, najlepsze mieszkania i wille, a przestrzeń publiczną poddano germanizacji. Nowy Targ przemianowano na Neumarkt/Dunajec, w Zakopanem zaś zmieniono nazwy ulic: Krupówki przemianowano na Hauptstrasse, obok pojawiła się Giewontstrasse, Tatrastrasse, Krakauerstrasse, Sprungschanzenstrasse. Nową nazwę (Sonnenbergalpe) otrzymała Gubałówka.

Grupa niemieckich rekonwalescentów w Zakopanem. Jeden z mężczyzn przymierza góralski strój ludowy, 1939-1945 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-9322)


Żołnierze niemieccy z nartami, luty 1941 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-11796)

Tatry były przez Niemców nazywane Skiparadies – rajem narciarzy. W Zakopanem i Nowym Targu powstały niemieckie związki sportowe, na trasach zjazdowych organizowano zawody. Bronisław Czech, wybitny narciarz, otrzymał propozycję trenowania niemieckich sportowców zimowych. Nie przyjął jej, w efekcie czego trafił do Auschwitz, gdzie zginął w czerwcu 1944 roku Niektóre partie gór były dla Polaków zamknięte. Okupanci nie tylko pilnowali przejść na Słowację, ale także organizowali wycieczki turystów i alpinistów na szczyty.

Żołnierze niemieccy rozmawiają z góralskim rzeźbiarzem w Zakopanem, październik 1940 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-4243)

Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowanie Ratunkowe przemianowano na Tatra Bergwacht, w skład którego weszło wielu przedwojennych ratowników. Na jego czele stanął wybitny alpinista Zbigniew Korosadowicz. Ochotnicy po cichu pomagali Polakom (w tym kurierom), ale oficjalnie współpracowali z władzami okupacyjnymi.
[/b]
Lotnicy niemieccy na nartach podczas wypoczynku w Zakopanem, grudzień 1942 r. (fot. Sawallich, obecnie w zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-4244)

Już w pierwszych miesiącach wojny Zakopane odwiedziło wielu hitlerowskich dygnitarzy. W listopadzie 1939 roku na Podhale przyjechał po raz pierwszy Generalny Gubernator Hans Frank, który w latach późniejszych często wizytował nowy niemiecki kurort. Miesiąc później pod Tatrami gościł przywódca młodzieży Baldur von Schirach, a w styczniu 1940 roku przybył tu Reichsführer-SS Heinrich Himmler. W miasteczku odbyła się też konferencja metodyczna zorganizowana wspólnie przez NKWD i Gestapo w marcu 1940 roku.

Miejsce polskich turystów zajęli pod Tatrami niemieccy rekonwalescenci ranni w kolejnych kampaniach Wehrmachtu. Swoje sanatoria otrzymała kolej i poczta, chętnie zjeżdżali tu także pracownicy okupacyjnej biurokracji oraz aparatu represji wraz z rodzinami. Z czasem Zakopane stało się jednym wielkim niemieckim szpitalem. Chętnie wysyłano tu także dzieci i młodzież, szczególnie od 1943 roku, gdy alianckie bombardowania Rzeszy stały się codziennością miast na zachodzie kraju. Na Podhale ewakuowano w związku z tym około dwudziestu tysięcy młodych ludzi. Rabkę, uzdrowisko na północ od Nowego Targu, planowano przekształcić w miasteczko młodzieżowe i nazwać „Hitlerjugend Stadt”. Miało ono pomieścić około ośmiu tysięcy niemieckiej młodzieży. Obecność tak dużej liczby ludności napływowej, pozostającej pod mocnym wpływem ideologii nazistowskiej, ciążyła oczywiście mieszkańcom tych ziem.W takich właśnie warunkach, na zamkniętym terytorium w górskiej kotlinie, gdzieś na obrzeżach wielkoniemieckiego kurortu, rodził się Goralenvolk.

Krzyżyk niespodziany czy hakenkreuz?

Do udowodnienia pokrewieństwa górali z Niemcami zaprzęgnięto naukowców, przede wszystkim historyków, antropologów i etnografów. Instytucją kierującą tymi pracami był Instytut Niemieckich Prac na Wschodzie, który podobne badania przeprowadzał na Sądecczyźnie, w rejonie Rzeszowa i Łańcuta oraz na wsiach łemkowskich. Ich celem było wyłowienie elementów germańskich spośród ludności Generalnego Gubernatorstwa.
Jedną z inspiracji do badań nad związkiem Podhalan z Germanami była książka polskiego naukowca. W 1928 roku prof. Włodzimierz Antoniewicz opublikował pracę pt. Metalowe spinki góralskie, w której przedstawił ich podobieństwo do spinek używanych przez barbarzyńskich Gotów. Według jego teorii, przedstawiciele tego plemienia, spychani około 375 roku przez Hunów, mieli zawędrować między innymi w rejon Beskidów oraz Kotliny Nowotarskiej i tam się osiedlić. W IX wieku ludność ta miała zostać wchłonięta przez Słowian.

Druga fala wpływów germańskich na Podhalu miała pojawić się w późnym średniowieczu (w szczególności po najazdach tatarskich) wraz z kolonizacją niemiecką tych terenów. Naukowcy prowadzili wykopaliska na terenie zamku w Szaflarach, badali także historię lokacji tutejszych wsi – nazwy niektórych z nich (Harklowa, Grywałd, Krauszów, Szlembark, Szaflary, Waksmund) wskazywały na niemieckie pochodzenie. Dowodów poszukiwano także w sztuce ludowej, budownictwie, obrzędowości czy ornamentyce – góralski „krzyżyk niespodziany” to nic innego, jak jedna z wersji swastyki.

Młodzież z obozu szkoleniowego dla przywódców Hitlerjugend w drodze na święto wiosny w Zakopanem, 1940-1944 r. (fot. zakład fotograficzny Otto Rosnera, obecnie w zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-5370)

Druga fala wpływów germańskich na Podhalu miała pojawić się w późnym średniowieczu (w szczególności po najazdach tatarskich) wraz z kolonizacją niemiecką tych terenów. Naukowcy prowadzili wykopaliska na terenie zamku w Szaflarach, badali także historię lokacji tutejszych wsi – nazwy niektórych z nich (Harklowa, Grywałd, Krauszów, Szlembark, Szaflary, Waksmund) wskazywały na niemieckie pochodzenie. Dowodów poszukiwano także w sztuce ludowej, budownictwie, obrzędowości czy ornamentyce – góralski „krzyżyk niespodziany” to nic innego, jak jedna z wersji swastyki.

Niemieccy antropolodzy prowadzili na Podhalu badania terenowe, w czasie których dokonywali badań medycznych i pomiarów antropometrycznych zamieszkującej te tereny ludności. W 1942 roku gruntownie przebadano wszystkich mieszkańców Szaflar oraz dorosłych z Witowa. W pierwszej z tych miejscowości wykonano ponad dwa tysiące sześćset zdjęć, z których większość ilustrowała badania rasowe – każdej osobie robiono między innymi fotografie en face, z obydwu profili oraz z zadartą głową. Wśród ludności góralskiej przeważał typ dynarski (wysoki wzrost, ciemnobrunatna cera, ciemne lub jasne włosy), chociaż odnotowano także przedstawicieli rasy nordyckiej.
Występ taneczny górali dla żołnierzy niemieckich, październik 1940 r. (fot. zakład fotograficzny Otto Rosnera, obecnie w zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-6092)

Ciupaga dla Generalnego Gubernatora

Wydarzeniem, które zapoczątkowało próbę stworzenia Goralenvolku, była pielgrzymka górali na Jasną Górę zorganizowana w październiku 1939 roku. Zainicjował ją Witalis Wieder, kapitan rezerwy Wojska Polskiego, komendant Hufca Przysposobienia Wojskowego w Zakopanem i... rezydent wywiadu niemieckiego. Mieszkańcy Podhala przekonali się na własne oczy, że sanktuarium nie zostało zniszczone, co więcej, okupanci nie przeszkadzali w modlitwie przed obrazem Czarnej Madonny.
Jednym z uczestników pielgrzymki był Wacław Krzeptowski, przedstawiciel możnego rodu góralskiego, działacz przedwojennego Związku Górali, prezes nowotarskiego oddziału Stronnictwa Ludowego. Przed wrześniem aktywnie działał na niwie publicznej – znał się zarówno z Wincentym Witosem, jak i przedstawicielami władzy (między innymi witał w Zakopanem prezydenta Mościckiego), protestował także przeciw budowie kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Wiederowi udało się skaptować wpływowego górala do współpracy z okupantem. W jaki sposób? Bez wątpienia był on człowiekiem ambitnym, pysznym, rwącym się do zaszczytów. Wystawny tryb życia wpędził Krzeptowskiego w kłopoty finansowe – 3 września 1939 roku jego majątek miał zostać wystawiony na licytację. Niemcy wstrzymali egzekucje długów, o czym były działacz ludowy dobrze wiedział. Jego obrońcy wskazują jeszcze jeden motyw – troska o przetrwanie góralszczyzny skłaniać miała go do pragmatycznej współpracy z okupantem.
Drugą wpływową osobą skaptowaną przez Niemców był doktor Henryk Szatkowski – doktor prawa, kierownik wydziału uzdrowiskowego w Zakopanem, propagator turystyki, wielki miłośnik narciarstwa i góralszczyzny (ożenił się z prostą dziewczyną). Z racji swoich licznych wyjazdów (był między innymi kapitanem sportowym Polskiego Związku Narciarskiego) znał dobrze wiele języków, w tym niemiecki. Przed wojną był wyraźnie zafascynowany kulturą i charakterem zachodnich sąsiadów. Co skłoniło go do współpracy? Wielu badaczy uważa, że przed wrześniem został zwerbowany przez niemiecki wywiad. Nie bez znaczenia mogła też być jego wspomniana germanofilia oraz miłość do Podhala, która pchnąć go miała do układów z okupantem.

7 listopada 1939 roku delegacja górali uczestniczyła w ceremonii „intronizacji” Generalnego Gubernatora Hansa Franka na Zamku Królewskim na Wawelu. Wacław Krzeptowski wraz z grupą swoich ziomków ubranych w stroje ludowe złożył swoisty „hołd” hitlerowskiemu wielkorządcy, wręczając mu jednocześnie w prezencie złotą ciupagę. 12 listopada Frank odwiedził Zakopane. Krzeptowski witał go uroczyście pod świerkową bramą zbudowaną z okazji Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym, które rozegrano lutym tego samego roku. Rolę tłumacza pełnił Szatkowski, jednak to zamożny góral zwrócił się do Generalnego Gubernatora słowami: „Meine Liebe Kameraden, dwadzieścia lat jęczeliśmy pod polskim panowaniem, a teraz wracamy pod skrzydła wielkiego narodu niemieckiego”.


Przewodniczący Komitetu Góralskiego Wacław Krzeptowski (z lewej) wita gubernatora Hansa Franka po przybyciu do Zakopanego, listopad 1939 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-3062)

29 listopada z inicjatywy Krzeptowskiego i innego czołowego działacza Związku Górali Józefa Cukra zwołano zebranie tej głównej organizacji występującej w imieniu Podhalan. Zwolennikom kolaboracji udało się przejąć kontrolę nad Związkiem (od tej pory zwanym Goralenverein). W czasie posiedzenia podjęto też decyzję o przesłaniu do Franka pisma autorstwa Szatkowskiego, w którym górale przekazywali swoje prośby do władz okupacyjnych. W dokumencie tym zapewniano jednocześnie o chęci ścisłej współpracy oraz o góralskiej odrębności od narodu polskiego. Po niecałych dwóch miesiącach od zakończenia podboju Polski na Podhalu działalność rozpoczęła struktura kolaboracyjna.

Dzień urodzin Hitlera, Hans Frank przyjmuje na Wawelu delegację górali z Wacławem Krzeptowskim (pierwszy z lewej), 20 kwietnia 1940 r. (fot. zakład fotograficzny Otto Rosnera, obecnie w zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-3511)

Góralskość na co dzień
W czerwcu 1940 roku w powiecie nowotarskim przeprowadzono spis ludności. W rubryce „narodowość”, obok polskiej, niemieckiej, żydowskiej czy ukraińskiej, pojawiła się również opcja „góralska”. Ludzie Krzeptowskiego starali się w różny sposób wpływać na wyniki spisu, między innymi rozsiewali plotki, że osoby deklarujące się jako Polacy zostaną wywiezione do Generalnego Gubernatorstwa. Większość mieszkańców Podhala wybrała opcję polską, czasem w postaci „polski góral” bądź też „góral-Polak”. Aby wynik spisu był korzystniejszy dla działaczy Goralenvolku, dokonali oni fałszerstwa – wpisy typu „polski góral” przyporządkowywali do kategorii „narodowość góralska”.
Pod koniec 1941 roku Niemcy podjęli decyzję o utworzeniu Komitetu Góralskiego (Goralisches Komitee), stworzyli jego regulamin i zakreślili obszary jego działalności. Miał on pełnić funkcję namiastki samorządu góralskiego odpowiedzialnego za kontakty z okupantem, sprawy socjalne, pracę, kulturę i edukację oraz zaopatrzenie. W lutym 1942 roku stworzono struktury tej instytucji, na czele której stanął Krzeptowski, a jego zastępcą został Józef Cukier. Komitet posiadał swoich przedstawicieli w terenie.

Gubernator Hans Frank w otoczeniu niemieckich oficerów i górali w strojach ludowych w Zakopanem, listopad 1939 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-3071)

Okazją do zaprezentowania rzekomych wpływów Goralisches Komitee była akcja wymiany dowodów osobistych na nowe karty rozpoznawcze latem 1942 roku. W jej ramach wprowadzono niebieskie kennkarty góralskie z dużą literą „G” na pierwszej stronie. Działacze Goralenvolku prowadzili szeroko zakrojoną akcję propagandową zachęcającą ludność do przyjmowania tego rodzaju kart. Obiecywano pomoc i opiekę, między innymi zwolnienie z obowiązku dostarczania Niemcom kontyngentów rolnych. Dokonywano też licznych manipulacji w czasie wydawania dokumentów (na przykład nie przywożono do wsi polskich kenkart), a opornym grożono represjami z wysiedleniem do Generalnego Gubernatorstwa bądź też wywiezieniem na roboty do Rzeszy włącznie.

Szacuje się, że kenkarty z literą „G” przyjęło od kilkunastu do około trzydziestu procent mieszkańców Podhala. W wielu wsiach odsetek ten był bardzo niski, wyższy był natomiast w większych ośrodkach, takich jak Nowy Targ, Zakopane, Szczawnica czy Rabka. Kenkarty góralskie przyjmowano z różnych powodów, między innymi ze strachu przed represjami czy z chęci uzyskania lepszego dostępu do zaopatrzenia i pomocy materialnej. Zdarzały się również zupełnie odmienne motywacje – karty z literą „G” przyjęli niektórzy działacze konspiracyjni bądź też ludzie, którzy ukrywali u siebie Żydów.

Działacze Goralenvolku starali się prowadzić aktywną działalność kulturalno-oświatową. Przejęli między innymi kontrolę nad przedwojenną szkołą przemysłu drzewnego w Zakopanem, którą przemianowano na Państwową Szkołę Zawodową Góralskiej Sztuki Ludowej. Przymiotnik „państwowe” otrzymało także Muzeum Tatrzańskie – w zamierzeniach kolaborantów miało to stanowić namiastkę podhalańskiej suwerenności. W Zakopanem otwarta została szkoła powszechna, w której językiem wykładowym był góralski (równolegle uczono także niemieckiego). Miała ona na celu propagowanie lokalnej kultury, a także stanowić narzędzie germanizacyjne. Uczęszczało do niej około szesnastu procent dzieci z Zakopanego.

Działacze góralscy próbowali też zdobyć poparcie dzięki działalności społecznej. Przydzielali zasiłki, organizowali kuchnie ludowe i rozdawnictwo żywności, a w czasie epidemii tyfusu starali się we współpracy z Niemcami udzielać pomocy lekarskiej najbiedniejszym. Istnieją także relacje ustne mówiące o tym, jak Krzeptowski pomagał w wyciągnięciu konkretnych osób z aresztu czy też w uniknięciu wywózki na roboty przymusowe.

Bezskuteczne były natomiast próby ograniczania przymusowych dostaw na rzecz okupanta – kontyngenty egzekwowano często od całej wsi, łącznie z działaczami Komitetu Góralskiego.
Funkcjonariusze NSDAP podczas szkolenia na Gubałówce, 1939-1945 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-4839)

Mimo wszystko Goralenvolk nie cieszył się wśród mieszkańców Podhala popularnością. Ambitny Krzeptowski chętnie stroił się w piórka góralskiego księcia – Goralenfürsta. Ludową odpowiedzią na to była szydercza przyśpiewka Wacuś, bedzies wisioł za cosik. Warto wspomnieć, że prezes Komitetu Góralskiego miał jedyny w Zakopanem sklep tytoniowy, który przynosił mu przyzwoite dochody. Podobnie dobrze wiodło się jego kuzynowi Andrzejowi Krzeptowskiemu, Henrykowi Szatkowskiemu czy Witalisowi Wiederowi.

Żołnierze niemieccy podczas wypoczynku w Tatrach, październik 1940 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-4241)

Ostatnią zorganizowaną akcją góralskich separatystów była próba utworzenia podhalańskiej jednostki Waffen-SS. Wysłanie żołnierzy na wojnę z bolszewizmem miało być dowodem skuteczności Komitetu Góralskiego. W styczniu 1943 roku udało się zgromadzić około trzystu ochotników, w dużej części chorych na syfilis i gruźlicę. Dość liberalne badania lekarskie przeszła połowa z nich. Kompletnie pijanych przyszłych góralskich SS-manów wysłano do obozu szkoleniowego w Trawnikach na Lubelszczyźnie. Początkowo Niemcy chcieli wykorzystać ich do pełnienia służby wartowniczej, jednak fatalny stan zdrowia tych żołnierzy zniweczył wszelkie plany w tym względzie. „Na Pańskie pytanie, w jakim stopniu ci górale potrafią porozumiewać się po niemiecku, mogę odpowiedzieć jedynie posługując się słowem „Vodka”. Tym samym można powiedzieć o tej narodowości wszystko” – pisał do Berlina Friedrich Wilhelm Krüger, Dowódca SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie. „Jestem stanowczo przekonany, iż potrafimy wojnę tę wygrać bez nich” – skomentowano sprawę w stolicy III Rzeszy. Część ochotników zdezerterowała, innych zwolniono bądź wywieziono na roboty przymusowe do Rzeszy. Ostatecznie w SS pozostało dwunastu góralskich żołnierzy.

Gmach NSDAP w Zakopanem, październik 1941 r. (fot. zakład fotograficzny Otto Rosnera, obecnie w zbiorach Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-4837)

Smutny koniec

o klęsce idei Legionu Góralskiego działalność Goralenvolku załamała się. W 1944 roku nie udało się nawet zebrać delegacji góralskiej na organizowane przez rząd Generalnego Gubernatorstwa dożynki. Kilku działaczy Komitetu Góralskiego zginęło z rąk AK-owców i partyzantów Józefa Kurasia „Ognia”. Ostatniej jesieni wojny spisany przez Niemców na straty Krzeptowski postanowił uciec w góry. Czasowo przebywał na Słowacji, gdzie kontaktował się z partyzantami radzieckimi, udając przedwojennego lewicowca.

Gubernator Hans Frank (z lewej) podczas rozmowy z Wacławem Krzeptowskim (w stroju ludowym), kwiecień 1940 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 2-3076)

20 stycznia 1945 roku byłego Goralenfürsta dopadł przybyły na Podhale oddział AK „Kurniawa”. Wiele było w tym przypadku, okazji do wykonania wiszącego na zdrajcy wyroku Państwa Podziemnego nie można było jednak zmarnować. Góral sporządził przed śmiercią testament, w którym cały swój majątek przekazał Armii Krajowej „z własnej i nieprzymuszonej woli jako jedyne zadośćuczynienie dla Narodu Polskiego za błędy i winy popełnione w okresie okupacji niemieckiej”. Na Podhalu mówiło się, że swoją ostatnią wolę spisał Krzeptowski własną krwią. Następnie partyzanci powiesili go na jednym ze świerków na Krzeptówkach. Rodzina dopiero po wielu godzinach pochowała ciało kolaboranta w niewiadomym miejscu.

Witalis Wieder i Henryk Szatkowski uciekli do Niemiec jeszcze przed wyzwoleniem Zakopanego. Słuch po nich zaginął, po wojnie skazano ich zaocznie na karę śmierci. Józef Cukier, zastępca Krzeptowskiego w Komitecie Góralskim, został w 1946 roku skazany na piętnaście lat więzienia – na jego korzyść zeznawali mieszkańcy Podhala, w tym Żydzi. Po odsiedzeniu wyroku spokojnie dożył swoich dni pod Tatrami.
Dlaczego Niemcy podjęli się wspierania Goralenvolku? Bez wątpienia ich głównym celem było rozbicie jedności społeczeństwa polskiego, a separatyzm góralski miał być do tego środkiem. Liczyli też na skuteczną germanizację części ludności podhalańskiej. Dlaczego z kolei niektórzy górale poszli na układy z okupantem? Wielka w tym zasługa inteligentów z zewnątrz (Wiedera i Szatkowskiego), którzy pośredniczyli w kontaktach z nazistami. Ludzie tacy jak Krzeptowski, Szatkowski czy Cukier byli osobami znanymi w Zakopanem przed wojną, dzięki czemu firmowana przez nich inicjatywa mogła początkowo budzić zaufanie. Bez wątpienia dużą rolę grały też motywy osobiste: ambicja, chęć zyskania prestiżu czy też korzyści materialnych. Czy obok tych pobudek występowały też względy pragmatyczne i prospołeczne? Tego już nie wiemy.
Odzew, z jakim spotkał się Goralenvolk wśród Podhalan miał podłoże społeczno-gospodarcze. Żyjący z turystyki, ubodzy górale stracili po wybuchu wojny znaczną część środków do życia. W układach z Niemcami widzieli sposób przetrwania ciężkich okupacyjnych lat. Działalność społeczna Komitetu Góralskiego dawała mu częściowe poparcie. Choć zakres kolaboracji był pod Tatrami największy w kraju, nie miała ona jednak dużej skali, Krzeptowski na długo przed końcem wojny stracił swoją pozycję, a Podhale oprócz współpracy z nazistami zapisało piękną kartę działalności podziemnej.

Redakcja: Roman Sidorski
Zredagowane dla Sadistic.pl: kustoszpan
Pozdrawiam!

Troszkę się napracowałem do zredagowania tego tekstu...Ale ku chwale Ojczyzny
Już jesienią 1939 roku generalny gubernator Hans Frank zwrócił się do kolaborującego z Niemcami Wacława Krzeptowskiego, aby ten zorganizował góralską „honorową” służbę wartowniczą, która pełniłaby straż u jego boku. Jak pisze w swej książce „Goralenvolk. Historia zdrady” Wojciech Szatkowski:

Wacław Krzeptowski i Witalis Wieder [niemiecki agent działający przed wojną na Podhalu, który potem współtworzył Goralenvolk – przypis autora art.], którzy agitowali wśród górali w wyżej wymienionej kwestii mówili nawet, że będzie to służba wartownicza na Wawelu, między innymi u grobu Marszałka Polski, Józefa Piłsudskiego.

Powyższe zapewnienia oraz wizja dobrze płatnej, bezpiecznej posady skusiły do wyjazdu do Krakowa tylko… sześciu ochotników. Początkowo pracowali oni przez trzy tygodnie jako portierzy i woźni, w prowadzonym przez Niemców, Hotelu „Pod Baranami”. Następnie zostali – bez pytania – umundurowani i wcieleni do pułku SS „Totenkopf-Standarte” 8. Najwidoczniej służba w czarnej gwardii Hitlera nie leżała w góralskiej naturze, ponieważ po kilku miesiącach tylko dwóch z nich pozostało w szeregach tej formacji. Inni bądź uciekli, bądź też postarali się o zaświadczenia lekarskie zwalniające ich ze służby.Jak widać pierwsza próba wcielenia górali do jednostki SS zupełnie się nie powidła. To jednak nie zniechęciło Niemców, ani tym bardziej kolaborantów działających na Podhalu.

Niemcy dostają w skórę i chcę stworzyć Góralski Legion Waffen SS.
Kolejne podejście do stworzenia góralskiej formacji SS miało miejsce po tym jak Niemcy zaczęli ponosić ciężkie straty na froncie wschodnim. Już latem 1942 r. zaczęto w Zakopanem i Nowym Targu agitować za wstępowaniem do Legionu Góralskiego, jednak i tym razem odzew był minimalny. W związku z powyższym wrócono do tego tematu dopiero pod koniec roku, kiedy to odbyła się akcja rozdawania góralskich kenkart, potwierdzających przynależność do „narodu góralskiego” (Goralenvolk). Co ciekawe, górale początkowo mieli zgłaszać się do formowanej w tym czasie ukraińskiej dywizji grenadierów Waffen SS „Galizien”! Kiedy i to nie wypaliło, kolaboracyjny Komitet Góralski przystąpił do formowania samodzielnego Legionu Góralskiego Waffen SS, w którym – zgodnie z rachubami Niemców – miałoby służyć aż 10 tysięcy górali!

Jak pisze W. Szatkowski nabór przyszłych esesmanów z Podhala spoczywał na dziesięciu werbunkowych, którzy jeździli po całym terenie agitując wśród tamtejszej młodzieży. Rzecz jasna potencjalnym ochotnikom obiecywano przysłowiowe „złote góry” – dobrze opłacana służba w kraju, zwolnienie od robót w Rzeszy, wypuszczenie krewnych z niemieckich więzień i obozów.
Z górali SS-mannów nie będzie

Jakie były efekty tej akcji? Znów niezbyt oszałamiające. Według różnych źródeł 8 stycznia 1943 r. w sali Hotelu „Morskie Oko” na komisji rekrutacyjnej zjawiło się od 300 do 400 „ochotników”. Po badaniu lekarskim grupa ta znacznie stopniała, gdyż część chętnych do służby w SS po prostu się do niej nie nadawała ze względu na zły stan zdrowia. Niemcy zawzięli się jednak i nie chcieli odpuścić sprawy góralskich esesmanów. Tych którzy pozostali – źródła mówią o 216 ochotnikach – wysłano na szkolenie do obozu SS w Trawnikach w przedwojennym województwie lubelskim.W tym miejscu trzeba podkreślić, że rekrutacja „ochotników” a następnie odprawa zwerbowanych miała dosyć specyficzny przebieg. Otóż, górali kompletnie spito, a następnie siłą wrzucono do pociągu odjeżdżającego z zakopiańskiego dworca. W efekcie, gdy górale nieco oprzytomnieli, niemal wszyscy – około 200 – stwierdzili, że jednak nie dla nich służba w Legionie Góralskim i w okolicach Makowa Podhalańskiego wyskoczyli z jadącego pociągu. Później musieli się przez pewien czas ukrywać, zaś tych których złapano najczęściej wysyłano na przymusowe roboty do Rzeszy. Kilku trafiło nawet do obozów koncentracyjnych.

Do Trawnik dotarło ostatecznie jedynie dwunastu górali! Jakby tego było jeszcze mało, te niedobitki przy pierwszej okazji pobiły się ze szkolonymi tam Ukraińcami. W końcu na miejscu pozostało zaledwie kilku mieszkańców Podhala. Pięciu z nich znamy z nazwiska, byli to: Marzec, Suleja, Karkosz, Mytkowicz i Duda. Reszta uciekła.
Niemiecka wersja

Nieco inny przebieg wydarzeń przedstawił Wyższy Dowódca SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie Fridrich W. Krüger. W wysłanym 5 kwietnia 1943 r. piśmie do szefa Głównego Urzędu SS Gottloba Bergera pisał między innymi, że:

Według ostatnich zapewnień 410 górali było gotowych zaciągnąć się do Waffen SS celem wzięcia następnie udziału w walkach na froncie. Przed komisją poborową stawiło się już tylko 300 […], jako nadających się do służby zakwalifikowano jedynie 154. Nadających się do służby skierowano do obozu w Trawnikach […].

Mieli być użyci w charakterze strażników, zwłaszcza w obozach pracy. Do Trawnik dotarło jedynie 140 „ochotników”, a z nich SS zmuszone było natychmiast zwolnić 21 […]. W trakcie i tak maksymalnie skróconego szkolenia zwolniono kolejnych 88 górali. […] 19 górali zbiegło, w końcu […] w obozie przybywało jedynie 12 górali.

Interesujące jest podsumowanie całej sprawy przez Kügera, który jasno stwierdzał, że:Górale w żaden sposób nie różnią się od Polaków, a nawet przeciwnie, na postawie naszych trwających już trzy i pół roku obserwacji, należy ich oceniać gorzej niż Polaków. […] Skoro nie da się uczynić z górali nawet wartowników na terenie Generalnego Gubernatorstwa, należy zaniechać prób wcielenia ich do Waffen SS.

Tak oto po kilkuletnich staraniach Niemców oraz kolaborujących z nimi Wacława Krzeptowskiego et consortes z Legionu Góralskiego Waffen SS nic nie wyszło. Chyba jednak mało płynęło tej „germańskiej” krwi w góralskich żyłach…
Daj buziaka daj
Skid17 • 2013-01-10, 16:47
Stary polski program Disco Relax, uwaga bardzo sadystyczne, się uśmiałem
Najlepszy komentarz (39 piw)
pawelgk • 2013-01-11, 8:36
stasiek i hanusia
Babkaak • 2010-01-15, 20:35
Stasek chodził do Hanusi, ale stary gazda nie kcioł, żeby sie zynił z jego dziewkom. Co przyseł, to go stary gazda gonił i pyndził łod chaupy. No to Stasek catowoł kiedy Hanusia bydzie pasła krowy daleko od chaupy, bo jom wtedy dopatrzy... I tak sie stało. Zacon Hanusie prosić i błagac, ale Hanusia godo:
- Stasek! Zostow, nie rob, musym krow pilnować!
- Hanuś! Krowy moja rzec - i uwionzoł krowy u swoik nog.
No i zacon kochać swojom Hanusie. W pewnym momyncie łosy i bonki pogryzły krowy, ty zacyły uciekoć i wlyc Staska za sobom.
Hanusia wrescy na cale gardło:
- Stasek! Cho*era! Obroć sie na plecy, bo nom całe zimnioki zrypies!
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

  Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów