Jako, że trolle PiSu nawet tu na forum dość skutecznie polaryzują poglądy polityczne i dzielą ludzi wmawiając, że Polska składa się tylko z PiSu i PO+Petru, dobrze byłoby żeby niektórzy sobie to przeczytali. Tak wiem ci opłacani z pewnością dalej będą polaryzować i dzielić społeczeństwo (bo prezesowi takimi łatwiej się steruje, kiedy palcem pokazuje wroga), ale myślący wyborcy PiS i PO serio na pewno coś z tego mają szanse zrozumieć.
Fakt jest niezaprzeczalny, że po 8 latach rządów PO ludzie słusznie chcieli zmiany... ale nie takiej niestety!!!
A najgorsze w tym, że taki Petru nie wiele musi robić, żeby popularność mu rosła, bo PiS i trolle PiSowe polaryzując spłeczeństwo, skutecznie napędzają słupki popularności właśnie Petru. A Petru... stary cwaniak, umie skorzystać z tego i odnaleźć się lepiej niż jakikolwiek platformers.
PiS zaczął od bolesnego pokąsania ręki, która dała mu władzę. I już zdążył przekonać sporą część Polaków, że IV RP bis to nie jest ten projekt, pod którym mogliby się podpisać - pisze Rafał Woś dla Wirtualnej Polski. Zdaniem publicysty Polakom "potrzebny jest jakiś nowy projekt, jakaś V RP".
Eastnews / Stanisław Kowalczuk
Nie płaczą po III Rzeczpospolitej. A jednocześnie mierzi ich IV RP. Czy nie czas na jakiś alternatywny polityczny projekt dla tych ludzi? Jakąś V RP? Coś, na czym można by się oprzeć w tych trudnych rozedrganych czasach.
Posłanka Nowoczesnej do PiS: Nie jesteście posłami Jarosława Kaczyńskiego!
Może niektórym trudno w to uwierzyć, ale jest w Polsce sort ludzi, który nie chce być ani pierwszy, ani drugi. Który generalnie słabo się odnajduje w nowej powyborczej rzeczywistości. Co ja mówię "słabo". Wręcz fatalnie.
To ludzie, którym od dawna nie po drodze było z III RP. Czyli zmajstrowanym przez kolejne polskie rządy neoliberalnym potworkiem, pełnym ekonomicznych patologii. Budowali go wszyscy: od Mazowieckiego i Millera po Kaczyńskiego (tak, tak!) i Tuska.
Efekty były trzy:
Po pierwsze - fatalny rynek pracy z niskimi płacami i zupełną dominacją pracodawcy nad pracownikiem ("co, podwyżki? teraz to będą obniżki!" albo "jak się nie podoba to na twoje miejsce mam dziesięciu takich, co zrobią to samo za połowę twojej stawki"). A wszystko to odbywało się w atmosferze totalnego desinteressment (fr. brak zainteresowania) klasy politycznej dla problemu umów śmieciowych, outsourcingu, wymuszonego samozatrudnienia. Zamiast tego rządy prześcigały się w obietnicach, co by tu jeszcze zrobić dla biznesu. A może jeszcze jakaś specjalna strefa? A może jeszcze niższy CIT? A może skrojone pod biznes szkolnictwo? A może "jedno okienko"?
Po drugie - stosunek do podatków godny raczej republiki bananowej niż kraju należącego do UE, OECD a kiedyś może do G20. A więc zupełnie irracjonalne przekonanie, że podatki mogą być tylko niższe. A niedobory budżetowe można uzupełniać cichaczem przy pomocy "aksamitnego" VAT-u (aksamitnego, bo rodzącego mniejsze opory niż PIT i CIT). A że to niesprawiedliwe? Kogo to obchodzi. Przecież przypływ podnosi wszystkie łodzie, nieprawdaż. A że nie podnosi? To już nie nasz problem.
Po trzecie - za tym wszystkim krok w krok szła ideologia taniego państwa. Hasło rzucone przed wyborami 2005 roku przez PiS (a to niespodzianka!), a dzielnie realizowane przez Platformę. I realizowane drogą pełzającej prywatyzacji wielu usług publicznych (szpitale, przedszkola) i wpuszczeniem logiki rynkowej na wyższe uczelnie (zamykanie nierentownych wydziałów), na skutek czego polską naukę toczy grantoza. Wyszło z tego państwo "ćwierćopiekuńcze". Nieświadome swojej roli i odpowiedzialności za budowanie standardów zatrudnienia.
Projekt IV RP bis (czyli ten z roku 2015) niby wychodził naprzeciw części tych oczekiwań. I trudno się dziwić, że w naturalny sposób wielu krytyków III RP patrzyło nań z nadzieją. Silniejsze państwo? Koniecznie! Patriotyzm gospodarczy? Tak! Opór przed technokratyzacją polityki gospodarczej? Jak najbardziej! Zatrzymanie pełzającej prywatyzacji usług publicznych? W to mi graj! To te obietnice (a nie osławione 500 złotych na dziecko) dały PiS-owi październikowe zwycięstwo. Bo część krytyków III RP przymknęła oczy na dorobek PiS-u i zdecydowała, że "na bezrybiu i rak ryba...".
Niestety, PiS zaczął od bolesnego pokąsania ręki, która dała mu władzę. I już zdążył przekonać sporą część Polaków, że IV RP bis to nie jest ten projekt, pod którym mogliby się podpisać.
Powodów jest kilka:
Po pierwsze, przemienianie polskiego życia publicznego w... przedszkole. Proszę pani, proszę pani, PiS mnie bije! A nieprawda, bo to PO zaczęła. Głupi jesteś, to PiS! Sam jesteś głupi! A nie, a tak, a nie, a tak... Przecież w takich warunkach nie da się rozmawiać. I kogokolwiek do czegokolwiek przekonać.
Po drugie, niezrozumiałe zglanowanie Trybunału Konstytucyjnego. I tu nie chodzi o to, że ktoś chce odbierać PiS-owi prawo do reformowania instytucji publicznych. Wyborcy, których tu opisuję, są otwarci nawet na daleko idące zmiany instytucji odziedziczonych po III RP. Włącznie z konstytucją. Ale nie potrafią powiedzieć, dlaczego akurat miałoby się zacząć od TK, który ma w ostatnich latach całkiem niezły dorobek. Przypomnę choćby orzeczenie dopuszczające zatrudnionych na śmieciówkach do związków zawodowych.
Po trzecie, wielkim rozczarowaniem są media prawicowe, które - co tu kryć - wykonały kawał dobrej roboty w patrzeniu poprzedniej władzy na ręce. I wprowadziły do polskiej opinii publicznej wiele świeżości. Ale teraz coraz częściej można odnieść wrażenie, że wielu kolegów wysiadło z krytycznego tramwaju na przystanku PiS. Nowej władzy prawie w ogóle na ręce nie patrzą. Zmieniając się w lustrzane odbicie tych, których wcześniej tak celnie krytykowali.
Po czwarte, jest w PiS-ie jakieś dziwaczne niezrozumienie logiki demokratycznej (zresztą PO też miała z tym problem). Świadczą o tym zdania typu: "wybory były formą konsultacji" (posłanka Bubula). I nazbyt pospieszne procedowanie ustaw, jakby się paliło. I to jest właśnie niedemokratyczne. Bo "młyny demokracji mielą powoli". I dlatego jest to najlepszy z istniejących ustrojów politycznych. Z tego pośpiechu wyjdą PiS-owi buble, co się w końcu odwróci przeciwko partii Kaczyńskiego.
Po piąte wreszcie, brak faktycznej troski o zmianę polskiego systemu ekonomicznego w kierunku większej redystrybucji. To fakt, że w kampanii wyborczej PiS złapał pewien ton, którego wyczekiwali Polacy. Ale ten ton trzeba jeszcze umieć przełożyć na konkretne rozwiązania. Chaotycznie zwiększanie wydatków tu i tam niewiele przyniesie. Będzie zawsze gaszeniem pożarów. Jak na razie nie wygląda też, by PiS potrafił o swoich zamiarach gospodarczych przekonująco opowiadać. Tak wyborcom, jak i różnorakim grupom interesu z którymi trzeba się będzie jakoś ułożyć.
Wszystko to sprawia, że wyborcy o których mówię, stoją dziś bezradnie i patrzą na IV RP bis z pewnym niedowierzaniem. Bo nie sądzili, że to ugrupowanie przy pierwszym kontakcie z władzą okaże się tak słabe i płytkie. Jednocześnie równie mało atrakcyjna wydaje im się III RP bis, którą zdaje się dziś najlepiej wyrażać Ryszard Petru. Tym ludziom potrzebny jest nowy projekt. Jakaś V RP. Już czas się do niej przymierzyć.
źródło:
wiadomosci.wp.pl/kat,141202,title,Rafal-Wos-czas-na-V-RP,wid,18054010,...
Fakt jest niezaprzeczalny, że po 8 latach rządów PO ludzie słusznie chcieli zmiany... ale nie takiej niestety!!!
A najgorsze w tym, że taki Petru nie wiele musi robić, żeby popularność mu rosła, bo PiS i trolle PiSowe polaryzując spłeczeństwo, skutecznie napędzają słupki popularności właśnie Petru. A Petru... stary cwaniak, umie skorzystać z tego i odnaleźć się lepiej niż jakikolwiek platformers.
PiS zaczął od bolesnego pokąsania ręki, która dała mu władzę. I już zdążył przekonać sporą część Polaków, że IV RP bis to nie jest ten projekt, pod którym mogliby się podpisać - pisze Rafał Woś dla Wirtualnej Polski. Zdaniem publicysty Polakom "potrzebny jest jakiś nowy projekt, jakaś V RP".
Eastnews / Stanisław Kowalczuk
Nie płaczą po III Rzeczpospolitej. A jednocześnie mierzi ich IV RP. Czy nie czas na jakiś alternatywny polityczny projekt dla tych ludzi? Jakąś V RP? Coś, na czym można by się oprzeć w tych trudnych rozedrganych czasach.
Posłanka Nowoczesnej do PiS: Nie jesteście posłami Jarosława Kaczyńskiego!
Może niektórym trudno w to uwierzyć, ale jest w Polsce sort ludzi, który nie chce być ani pierwszy, ani drugi. Który generalnie słabo się odnajduje w nowej powyborczej rzeczywistości. Co ja mówię "słabo". Wręcz fatalnie.
To ludzie, którym od dawna nie po drodze było z III RP. Czyli zmajstrowanym przez kolejne polskie rządy neoliberalnym potworkiem, pełnym ekonomicznych patologii. Budowali go wszyscy: od Mazowieckiego i Millera po Kaczyńskiego (tak, tak!) i Tuska.
Efekty były trzy:
Po pierwsze - fatalny rynek pracy z niskimi płacami i zupełną dominacją pracodawcy nad pracownikiem ("co, podwyżki? teraz to będą obniżki!" albo "jak się nie podoba to na twoje miejsce mam dziesięciu takich, co zrobią to samo za połowę twojej stawki"). A wszystko to odbywało się w atmosferze totalnego desinteressment (fr. brak zainteresowania) klasy politycznej dla problemu umów śmieciowych, outsourcingu, wymuszonego samozatrudnienia. Zamiast tego rządy prześcigały się w obietnicach, co by tu jeszcze zrobić dla biznesu. A może jeszcze jakaś specjalna strefa? A może jeszcze niższy CIT? A może skrojone pod biznes szkolnictwo? A może "jedno okienko"?
Po drugie - stosunek do podatków godny raczej republiki bananowej niż kraju należącego do UE, OECD a kiedyś może do G20. A więc zupełnie irracjonalne przekonanie, że podatki mogą być tylko niższe. A niedobory budżetowe można uzupełniać cichaczem przy pomocy "aksamitnego" VAT-u (aksamitnego, bo rodzącego mniejsze opory niż PIT i CIT). A że to niesprawiedliwe? Kogo to obchodzi. Przecież przypływ podnosi wszystkie łodzie, nieprawdaż. A że nie podnosi? To już nie nasz problem.
Po trzecie - za tym wszystkim krok w krok szła ideologia taniego państwa. Hasło rzucone przed wyborami 2005 roku przez PiS (a to niespodzianka!), a dzielnie realizowane przez Platformę. I realizowane drogą pełzającej prywatyzacji wielu usług publicznych (szpitale, przedszkola) i wpuszczeniem logiki rynkowej na wyższe uczelnie (zamykanie nierentownych wydziałów), na skutek czego polską naukę toczy grantoza. Wyszło z tego państwo "ćwierćopiekuńcze". Nieświadome swojej roli i odpowiedzialności za budowanie standardów zatrudnienia.
Projekt IV RP bis (czyli ten z roku 2015) niby wychodził naprzeciw części tych oczekiwań. I trudno się dziwić, że w naturalny sposób wielu krytyków III RP patrzyło nań z nadzieją. Silniejsze państwo? Koniecznie! Patriotyzm gospodarczy? Tak! Opór przed technokratyzacją polityki gospodarczej? Jak najbardziej! Zatrzymanie pełzającej prywatyzacji usług publicznych? W to mi graj! To te obietnice (a nie osławione 500 złotych na dziecko) dały PiS-owi październikowe zwycięstwo. Bo część krytyków III RP przymknęła oczy na dorobek PiS-u i zdecydowała, że "na bezrybiu i rak ryba...".
Niestety, PiS zaczął od bolesnego pokąsania ręki, która dała mu władzę. I już zdążył przekonać sporą część Polaków, że IV RP bis to nie jest ten projekt, pod którym mogliby się podpisać.
Powodów jest kilka:
Po pierwsze, przemienianie polskiego życia publicznego w... przedszkole. Proszę pani, proszę pani, PiS mnie bije! A nieprawda, bo to PO zaczęła. Głupi jesteś, to PiS! Sam jesteś głupi! A nie, a tak, a nie, a tak... Przecież w takich warunkach nie da się rozmawiać. I kogokolwiek do czegokolwiek przekonać.
Po drugie, niezrozumiałe zglanowanie Trybunału Konstytucyjnego. I tu nie chodzi o to, że ktoś chce odbierać PiS-owi prawo do reformowania instytucji publicznych. Wyborcy, których tu opisuję, są otwarci nawet na daleko idące zmiany instytucji odziedziczonych po III RP. Włącznie z konstytucją. Ale nie potrafią powiedzieć, dlaczego akurat miałoby się zacząć od TK, który ma w ostatnich latach całkiem niezły dorobek. Przypomnę choćby orzeczenie dopuszczające zatrudnionych na śmieciówkach do związków zawodowych.
Po trzecie, wielkim rozczarowaniem są media prawicowe, które - co tu kryć - wykonały kawał dobrej roboty w patrzeniu poprzedniej władzy na ręce. I wprowadziły do polskiej opinii publicznej wiele świeżości. Ale teraz coraz częściej można odnieść wrażenie, że wielu kolegów wysiadło z krytycznego tramwaju na przystanku PiS. Nowej władzy prawie w ogóle na ręce nie patrzą. Zmieniając się w lustrzane odbicie tych, których wcześniej tak celnie krytykowali.
Po czwarte, jest w PiS-ie jakieś dziwaczne niezrozumienie logiki demokratycznej (zresztą PO też miała z tym problem). Świadczą o tym zdania typu: "wybory były formą konsultacji" (posłanka Bubula). I nazbyt pospieszne procedowanie ustaw, jakby się paliło. I to jest właśnie niedemokratyczne. Bo "młyny demokracji mielą powoli". I dlatego jest to najlepszy z istniejących ustrojów politycznych. Z tego pośpiechu wyjdą PiS-owi buble, co się w końcu odwróci przeciwko partii Kaczyńskiego.
Po piąte wreszcie, brak faktycznej troski o zmianę polskiego systemu ekonomicznego w kierunku większej redystrybucji. To fakt, że w kampanii wyborczej PiS złapał pewien ton, którego wyczekiwali Polacy. Ale ten ton trzeba jeszcze umieć przełożyć na konkretne rozwiązania. Chaotycznie zwiększanie wydatków tu i tam niewiele przyniesie. Będzie zawsze gaszeniem pożarów. Jak na razie nie wygląda też, by PiS potrafił o swoich zamiarach gospodarczych przekonująco opowiadać. Tak wyborcom, jak i różnorakim grupom interesu z którymi trzeba się będzie jakoś ułożyć.
Wszystko to sprawia, że wyborcy o których mówię, stoją dziś bezradnie i patrzą na IV RP bis z pewnym niedowierzaniem. Bo nie sądzili, że to ugrupowanie przy pierwszym kontakcie z władzą okaże się tak słabe i płytkie. Jednocześnie równie mało atrakcyjna wydaje im się III RP bis, którą zdaje się dziś najlepiej wyrażać Ryszard Petru. Tym ludziom potrzebny jest nowy projekt. Jakaś V RP. Już czas się do niej przymierzyć.
źródło:
wiadomosci.wp.pl/kat,141202,title,Rafal-Wos-czas-na-V-RP,wid,18054010,...