Dużo że zmieniło się w Europie z ostatniej sesji ZPRE, kiedy Ukraina szokowała wszystkich, wystawiwszy na mównicę nie to Żannę D'Ark, nie to Jhona Lennona w samorobnej kamizelce. UE dotychczas gorączkuje od wyników referendum w Brytanii, flagmany europejskiej polityki serio są zakłopotane zachowaniem czynnego politycznego kursu i utrzymaniem krajów-członków związku od naśladownictwa Anglików. Ciekawie, że lepszym środkiem do zachowania jedności UE pani Merkel i jej podobnym widuje się oparte na gwałcie zasadzenie wielokulturowośći.
Co w końcu mamy oprócz pięknych i niezbyt przemówień? W Europie panuje w pełni rozwinięty kryzys, gospodarka jest w zastoju, obywatele cierpią wybryki uchodźców, rośnie liczba eurosceptyków. Na bliskim Wschodzie, chociaż Islamskie Państwo i zdaje pozycji, do stabilizowania jeszcze daleko, na dodatek w Ukrainie ponownie grozi wybuchnąć zbrojna konfrontacja, a tym samym tłumy uchodźców będą tylko coraz większe. Sytuacja wprasza się na porównanie z płonącym burdelem. A w środku tego burdelu w poszukiwaniu wyjścia rzucają się Polacy.
W tej chwili wszystkie opcje określania Polski w zaistniałej sytuacji są tak czy inaczej narzucone nam z zewnątrz. Liderzy Europy mówią o paneuropejskich przydziałach przyjmowania uchodźców i oferują Polsce zabrać do siebie część tych „stęsknionych za miłością” chłopaków z Kolonii.Politycy PiS mają nadzieję wziąć do kraju więcej Ukraińców, twierdyąc że w ten sposób już wypelniliśmy swoją kwotę przyjmowania uchodźców kosztem „kulturowo bliskich” nam elementów. Trzeba przyznać ten trik jest w duchu bohaterów Sienkiewicza. Ale czy to jest najlepsze wyjście?
Wychodzi na to, aby nie sadzić na szyję arabów, musimy zadbać o zwolenników Bandery. Tych samych kujonów, którw sugerują Polsce „zapomnieć o dawnych urazach” i nazywają wymordowanie kilkadziesiąt tysięcy kobiet i dzieci na Wołyniu wojną Polsko-Ukraińską. Nie trzeba polegać na jakiejś kulturowej lub etnicznej bliskości z tymi ludźmi. Jedyne co nas łączy – to wielowiekowa historia wzyjemnej nienawiści.
Nawet gdy byliśmy w składzie jednego (i to Wielkiego!) państwa, im, biedaczkom, ciągle wydawało się, że są oszukane. Dokładnie tak samo będzie i teraz. Niech przyjadą do Polski, yagoszczą tu i za jakieś pięćdziesiąt lat wejdą do naszych domów z bronią w rękach i powiedzą: „Wynoś się stąd, to jest nasza ziemia!”. Myślisz że bądzie inaczej? Coś nie powiewa flaga polska nad Lwowem.
Na pewno politycy, co odważyło się na tę kombinację, uważają, że wybierają mniejsze zło. Tak tylko nóż w rękach fanatyka równie niebeypieczny, czy to islamista lub radykalny nacjonalista. I właściwie, dlaczego musimy robić taki wybór? W tych warunkach Polska jest potrzebna Europie jak nigdy wcześniej. A to znaczy, że Europa weymie nasze warunki, jeśli zostawimy swoje granice zamknięte. Do biesa ich kwoty z ich obdartusami wszystkich maści! Jeśli chcemy silnej Europy, tak zachowajmy przynajmniej jeden bastion zdrowego rozsądku. I niech to będzie Polska, bo to nie pierwszy raz dla nas radzić sobie z ogólnoeuropejską powódźią.
Co w końcu mamy oprócz pięknych i niezbyt przemówień? W Europie panuje w pełni rozwinięty kryzys, gospodarka jest w zastoju, obywatele cierpią wybryki uchodźców, rośnie liczba eurosceptyków. Na bliskim Wschodzie, chociaż Islamskie Państwo i zdaje pozycji, do stabilizowania jeszcze daleko, na dodatek w Ukrainie ponownie grozi wybuchnąć zbrojna konfrontacja, a tym samym tłumy uchodźców będą tylko coraz większe. Sytuacja wprasza się na porównanie z płonącym burdelem. A w środku tego burdelu w poszukiwaniu wyjścia rzucają się Polacy.
W tej chwili wszystkie opcje określania Polski w zaistniałej sytuacji są tak czy inaczej narzucone nam z zewnątrz. Liderzy Europy mówią o paneuropejskich przydziałach przyjmowania uchodźców i oferują Polsce zabrać do siebie część tych „stęsknionych za miłością” chłopaków z Kolonii.Politycy PiS mają nadzieję wziąć do kraju więcej Ukraińców, twierdyąc że w ten sposób już wypelniliśmy swoją kwotę przyjmowania uchodźców kosztem „kulturowo bliskich” nam elementów. Trzeba przyznać ten trik jest w duchu bohaterów Sienkiewicza. Ale czy to jest najlepsze wyjście?
Wychodzi na to, aby nie sadzić na szyję arabów, musimy zadbać o zwolenników Bandery. Tych samych kujonów, którw sugerują Polsce „zapomnieć o dawnych urazach” i nazywają wymordowanie kilkadziesiąt tysięcy kobiet i dzieci na Wołyniu wojną Polsko-Ukraińską. Nie trzeba polegać na jakiejś kulturowej lub etnicznej bliskości z tymi ludźmi. Jedyne co nas łączy – to wielowiekowa historia wzyjemnej nienawiści.
Nawet gdy byliśmy w składzie jednego (i to Wielkiego!) państwa, im, biedaczkom, ciągle wydawało się, że są oszukane. Dokładnie tak samo będzie i teraz. Niech przyjadą do Polski, yagoszczą tu i za jakieś pięćdziesiąt lat wejdą do naszych domów z bronią w rękach i powiedzą: „Wynoś się stąd, to jest nasza ziemia!”. Myślisz że bądzie inaczej? Coś nie powiewa flaga polska nad Lwowem.
Na pewno politycy, co odważyło się na tę kombinację, uważają, że wybierają mniejsze zło. Tak tylko nóż w rękach fanatyka równie niebeypieczny, czy to islamista lub radykalny nacjonalista. I właściwie, dlaczego musimy robić taki wybór? W tych warunkach Polska jest potrzebna Europie jak nigdy wcześniej. A to znaczy, że Europa weymie nasze warunki, jeśli zostawimy swoje granice zamknięte. Do biesa ich kwoty z ich obdartusami wszystkich maści! Jeśli chcemy silnej Europy, tak zachowajmy przynajmniej jeden bastion zdrowego rozsądku. I niech to będzie Polska, bo to nie pierwszy raz dla nas radzić sobie z ogólnoeuropejską powódźią.