18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (4) Soft (4) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:48
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 4:40
🔥 Śmierć na tankowcu - teraz popularne

#konstantynów

Maszt w Konstantynowie
lapsikoss • 2012-07-01, 4:57
Z cyklu: sadol uczy i bawi

Licząc ponad 646 metrów wysokości maszt radiowy w Konstantynowie był najwyższą konstrukcją na świecie w latach 1974–1991, tj. do chwili jego zawalenia w dniu 8.08. Mało kto ma świadomość, że my, Polacy postawiliśmy coś takiego. A było się czym chwalić, cała konstrukcja ważyła 550 ton i w całości wykonana była ze stali. Jego sygnał był słyszalny w całej Europie, Wschodniej Azji, Północnej Afryce, a nawet w USA i Kanadzie. Trudno się dziwić, skoro moc nadajnika wynosiła 2 MW.

Nadajniki posiadały duży stopień automatyzacji pracy i kontroli jak na ten czas budowy obiektu, samo załączenie nadajników uruchamiało się jednym przyciskiem, natomiast resztę procesu kontrolowały komputery, co w tamtych czasach było nowością. Nadzór nad pracą urządzeń ułatwiały liczne urządzenia kontrolne i sygnalizacyjne. Komunikację pionową wzdłuż masztu zapewniała specjalna samobieżna winda z silnikiem spalinowym, pracująca na zasadzie kolejki zębatej. Czas wjazdu na szczyt przy szybkości ok. 0,35 m/sek wynosił 30 minut. Dodatkowo maszt wyposażony był w rezerwowe drabiny. Wejście po drabinie przy dogodnych warunkach atmosferycznych trwało aż 2 godziny.

Maszt runął o godzinie 19.10 w czasie prac konserwatorskich. Trwała wymiana pięciu zespołów odciągów, które utrzymywały konstrukcję w pionie. Było to 15 lin o średnicy 5 cm. Za główną przyczynę katastrofy przyjęto nieprawidłowe napięcie odciągów. Jedna z lin pomocniczych wysunęła się z zacisków. Druga zerwała się z mocowania, nie mogąc zrównoważyć sił pozostałych lin głównych. Maszt złamał się i uderzył w podstawę. Konstrukcja przewróciła się w ciągu kilkunastu sekund.

Nikt nie zginął, ani nie został ranny. Ówczesny kierownik ośrodka odradził wjazd ekipy na szczyt. Obawiał się, że zbyt długo będzie to trwało i prace nie zostaną zakończone przed godziną 20. W chwili zawalenia się maszt był w fatalnym stanie technicznym i katastrofa była nieunikniona. Od 1974 do 1988 r. (a wiec przez 14 lat) nie był poddawany zabiegom konserwacyjnym i niezbędnym remontom. Nie uwzględniono faktu, że maszt o takiej wysokości jest narażony na nieznane dotychczas przeciążenia, jak też szybsze - od zakładanego - starzenie się. Wznosząc tę konstrukcję, nie przejmowano się zbytnio problemami związanymi z bieżącą konserwacją ani też przeprowadzeniem generalnego remontu. Kierownik ekipy konserwującej konstrukcję za spowodowanie katastrofy został skazany na dwa i pół roku wiezienia.
A maszt, wpisany do Księgi rekordów Guinnessa, skończył na złomie.


W bonusie: fragment filmu o Radiowym Centrum Nadawczym w Konstantynowie:



O wiele więcej ciekawych informacji (w tym zdjęcia, długie teksty, dane techniczne) na stronie pana Witolda, byłego pracownika centrum nadawczego.
RCN Konstantynów
Płonąca naczepa i renault laguna
Bra • 2012-04-14, 14:09
O godzinie 2:27 do jednostki w konstantynowie łódzkim wpłynęło zgłoszenie, w którym zostali zadysponowani do tragicznego wypadku w centrum Konstantynowa na skrzyżowaniu drogi wojewódzkiej nr 710 i drogi krajowej nr 71. Na miejscu wypadku okazało się, że w tył naczepy prawidłowo stojącego na czerwonym świetle TIR-a wjechał samochód osobowy marki Renault Laguna, który stanął w płomieniach, gdy dojechaliśmy na miejsce zdarzenia ogień swoim zasięgiem objął już całą naczepę i samochód osobowy. Dużym utrudnieniem w akcji gaśniczej były co chwile wybuchające opony oraz rozlane, płonące paliwo. Do ugaszenia pożaru musieliśmy użyć dwóch linii gaśniczych zakończonych prądownicami pianotwórczymi oraz jednego prądu wody. Jak się później okazało pasażerowie samochodu osobowego byli pod wpływem dużej ilości alkoholu, swoje życie zawdzięczają kierującemu TIR-em, który wykazał się niezwykłą trzeźwością umysłu i wyciągnął poszkodowanych z płonącego pojazdu a następnie odpiął naczepę od ciągnika. Strach pomyśleć do czego mogłoby dojść, gdyby kierowca ciężarówki spanikował



Zero akcji tylko kilka wybuchających opon.