18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (9) Soft (7) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Szukaj Forum Odznaki Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 20:23
📌 Konflikt izrealsko-arabski (tylko materiały z opisem) - ostatnia aktualizacja: 2024-07-01, 21:54
🔥 Przepaliło styki - popularne w ostatnich 24h

#legioniści

Legia i Teddy Boys 95
podejrzanitv • 2022-10-21, 20:23
Teddy Boys 95 to struktury kibolskie działające przy klubie piłkarskim Legia Warszawa.

Ich członkowie mieli na szeroką skalę handlować środkami odurzającymi - współpracując z brutalnym stołecznym gangiem „Szkatuły”, organizować stadionowe awantury czy brać udział w pobiciach policjantów.

Za znaczące postaci środowisk pseudokibicowskich Legii, ale niekoniecznie związane z Teddy Boys 95, uchodzili m. in. Piotr S. ps. „Staruch” czy Tomasz C. ps. „Czerwus”.

Pierwszy z nich, obciążany potem zeznaniami przez świadka koronnego Marka H. ps. „Hanior”, byłego dilera i członka gangu „Szkatuły”, został uniewinniony od zarzutów, bo „Hanior” okazał się niewiarygodny.

Drugi, „Czerwus”, miał jeszcze w latach 90. należeć do grupy pruszkowskiej i pracować dla Jarosława S. ps. „Masa”.

1 Nieśmiertelni



Według Herodota, ich nazwa – Nieśmiertelni – pochodziła z faktu, iż gdy na skutek ran lub chorób ginął jakiś gwardzista, natychmiast kolejny zastępował go w szeregu (miało to mieć efekt psychologiczny – wydawało się, że żaden wojownik nie zginął. Nie wiemy, jak oddział gwardii nazywany był przez samych Persów, jednak jego istnienie potwierdzają również historycy z okresu Aleksandra Wielkiego, w relacjach których noszą oni określenie "dzierżący jabłko". Pochodzi ono od ich broni - długich, ciężkich włóczni, na których tępym końcu umieszczono przypominającą kształtem jabłko przeciwwagę, która ułatwiała operowanie tą bronią.

2.Hoplici



Hoplici powstali w Grecji znamy ich m.in. z filmu "300" gdzie 300 spartan walczy z persami stosując zwartą falangę.Falanga była stosowana przez hoplitów przez cały okres ich istnienia,była formacją obronną niezwykle skuteczną na ataki frontalne,boki i tyły były jednak narażone na atak,który mógł rozgromić formację,Przeciętna falanga miała 8 rzędów.
Typowy hoplita był wyposażony w włócznie Dorę,miecz,tarczę Hoplon,kirys z brązu lub zbroję skórzaną,na głowię miał w latach swojej świetności hełm koryncki do tego jeszcze nagolenniki i osłony przedramion z brązu.

3.Pedzetajr Macedoński



Pedzetajrowie zawdzięczają swoje istnienie hoplitom,od któych wzięli swoją taktykę.Tworzyli oni falangę tylko że 16 rzędową.Ich główną bronią była Sarrisa dzięki której zawdzięczają swoją sławę ,Sarrisa miała ok.6 metrów długości,była ona ostra na dwóch końcach po pierwsze dlatego żeby żołnierz mógł ją wbić w ziemie żeby stałą równo po drugie żeby po złamaniu piki mógł ciągle walczyć.Innym zastosowaniem sarrisy może być również użycie ich jako tarczy przeciwko strzałom(Pierwsze 5 rzędów trzymało pikę poziomoa pozostałe trzymały je pochylone co mogło zatrzymać strzały w pewnym stopniu przy takiej ilości sarris.Taki pikinier był wyposażony w tarczę,której nie używał w trakcie kiedy trzymał sarrisę ponieważ wymagała ona użycia 2 rąk albo nosił ją na ramieniu.Na ogół nosili oni skórzane zbroje lub rzadziej napierśniki z brązu i hełmy najcześciej beockie lub frygijskie.Byli również wyposażeni w miecz najczęściej Kopis.

4.Hetajrowie



Ciężkozbrojna jazda macedońska(można ich porównać do naszej husarii)rekrutująca się z przedstawicieli arystokracji, stanowiąca królewską gwardię przyboczną, dowodzoną podczas bitwy bezpośrednio przez króla.Zbroja jest mniej więcej taka sama jak u pedzetajrów tylko że lepszej jakości.Nie używali tarcz za to walczyli Xystonem czyli ok.3 metrową włócznią a ich zadaniem było przebić się przez szeregi wrogą(dlatego porównałem ich do husarii)

5.Katafrakci



Katafrakt (gr. κατάφρακτος kataphraktoi – pokryty, osłonięty, opancerzony) – ciężki kawalerzysta w czasach starożytnych i w średniowieczu. Ciężkozbrojnej jazdy używali m.in. Sarmaci, Partowie, Seleucydzi, Sasanidzi, Ormianie, Rzymianie i Bizantyńczycy.Katafrakci dosiadali specjalnie hodowanych ciężkich koni bojowych. Ich opancerzenie najczęściej stanowiła kolczuga lub zbroja łuskowa oraz hełm. Inaczej rzecz się przedstawiała w zachodnich, zhellenizowanych satrapiach Seleucydów – tamtejsi jeźdźcy nosili metalowe kirysy, laminowane naramienniki i nagolenice, hełm tracki z maską jeźdźca. Katafraktowie, według Tytusa Liwiusza mieli stanowić część agemy Antiocha III Wielkiego. Zazwyczaj byli uzbrojeni w długą na 4-4,5 m włócznię (kontos), ciężki miecz oraz łuk. Podobno opancerzane miały być również konie – bądź to ladrami łuskowymi, bądź płytowymi (z brązu). Niektóre źródła mówią o katafraktach jeżdżących na wielbłądach.
W średniowiecznym Bizancjum katafrakci stali się najcięższą jazdą świata, przewyższając pod względem opancerzenia nawet zachodnioeuropejskie rycerstwo. Często wiąże się ich z elitarnym oddziałem Nieśmiertelnych, choć nie istnieją bezpośrednie dowody, że była to jednostka katafraktów.

6.Rzymscy Legioniści(po reformach Mariusza)



Prawdopodobnie najbardziej znani żołnierze starożytności.
Rzymskie Legiony podbiły spory kawałek świata nic dziwnego,ponieważ była to jedna z najlepiej zorganizowanych armii w historii o niezwykłej dyscyplinie i wyszkoleniu.Każy Legionista po reformach Mariusza był jednakowo wyposażony na początku była to

Lorica Hamata



a później Lorica Segmentata



Używali hełmów montefortino oraz tarcz scutum
Jako uzbrojenia ofensywnego używali 2 oszczepów ciężkiego i lekkiego pilum,miecza gladius oraz sztyletu pugio.

Jest to mój pierwszy post tego typu trochę skopiowałem z wikipedii ponieważ nie mogłem ułożyć sobie zdań a trochę sam napisałem

Jak było wyjebać
Gorąca i niebezpieczna wyspa na Karaibach odegrała w polskiej historii wyjątkową rolę. Tu Polacy walczyli, uprawiali magię i zdobywali królewskie korony.

Na przełomie XVIII i XIX wieku na Haiti wybuchło powstanie czarnej ludności. Napoleon Bonaparte wysłał 3 brygady polskich żołnierzy z Legionów Polskich, aby stłumić rewoltę w najbogatszej francuskiej kolonii.



Żołnierze bez ojczyzny

Był początek września 1802 roku, gdy na nabrzeże w Port-au-Prince wysiadali żołnierze w niebiesko-czerwonych mundurach. Przybyłym posiłkom przyglądał się zdegustowany generał Charles V. E. Leclerc. Młody dowódca francuskich wojsk kolonialnych dostrzegł blade twarze i wybrakowane uzbrojenie swoich nowych podwładnych. Nie miał jednak wyboru – musiał natychmiast rzucić tych ludzi do walki w głębi haitańskiej dżungli.
Trzy miesiące później generał Leclerc (prywatnie szwagier samego Napoleona) nie żył. Umarł na żółtą febrę. Ta sama choroba zaczęła dziesiątkować szeregi żołnierzy Legionów Polskich (przemianowanych na 2. i 3. półbrygadę polską). W ciągu kolejnych dwóch lat tropikalne choroby zabiły znaczną część Polaków. Inni zginęli w walkach. Tylko kilkuset udało się wrócić do Europy.
Źródła historyczne w sprzeczny sposób opisują zachowanie Polaków mających wyruszyć na Haiti. Jedni pamiętnikarze podają, iż Polacy obawiali się wyjazdu – a inni, że reagowali na wyprawę z entuzjazmem. Jednak prawdopodobnie legioniści po prostu mieli na ten temat różną opinię.
Odmienność zdań wynikała z sytuacji Legionów Polskich w 1802 roku. W Europie panował akurat chwilowo pokój. Wydawało się, iż Napoleon spełnił już swoje ambicje, a tym samym nie ma szans na marsz w kierunku Polski. Sprawa naszego kraju była wówczas całkowicie przegrana.
Jedni polscy żołnierze uważali więc, że dalsza służba nie ma sensu. A tym bardziej służba na końcu świata, połączona z walką przeciwko pragnącemu wolności ludowi. Lecz inni legioniści sądzili, iż – skoro i tak nie mają perspektyw – to dobrze zaznać przygody w egzotycznym kraju oraz zdobyć trochę łupów.
Niezależnie od osobistych refleksji, tysiące Polaków zaokrętowano w Kadyksie i Genui, po czym w dwóch rzutach dostarczono na Haiti. A tam znaleźli się w zielonym piekle.
Rzeź w dżungli
Wojna we francuskiej kolonii trwała już od dziesięciu lat i z każdym rokiem stawała się coraz bardziej brutalna. Murzyńscy powstańcy torturowali jeńców i rżnęli piłami kolonistów. Francuskie wojska stosowały wynalazek Rewolucji, czyli ludobójstwo przeprowadzane nowoczesnymi środkami. Haitańczyków truto oparami kwasów oraz topiono na specjalnych barkach (patent z Wandei).
Polacy, schorowani i zdemoralizowani, nie mieli ochoty ani na walkę, ani na dokonywanie masowych mordów. Dzięki temu Haitańczycy szybko nauczyli się rozróżniać Polaków od Francuzów – tych pierwszych nie zabijali od razu po wzięciu do niewoli.
Polacy nie chcieli się bić, ale czasem nie mieli żadnego wyboru. Zwłaszcza wówczas, gdy w końcowym okresie wojny inicjatywa znalazła się w rękach Murzynów. Legioniści dzielnie bronili powierzonych im placówek, często samotni w obliczu przeważających sił nieprzyjaciela. Z tego okresu pochodzi przejmujący samobójczy list polskiego oficera. Jasiński, dowódca okrążonego polskiego batalionu, tak pisał w swych ostatnich słowach:

"Pierwszy Konsul nagrodził dzielne Legiony Polskie, które przelały tyle krwi dla Francji za francuską sprawę i dzięki jej wrogom uzyskały tyle niezbitych dowodów swej odwagi – wysyłając je na Santo Domingo; ale tu również, walcząc z dzikim, barbarzyńskim narodem okazały niewdzięcznej Francji, że wypełniają swe zobowiązania. Widząc się otoczonym przez ponad 3 tysiące Murzynów nie sądzę, bym mógł utrzymać się z tak małym oddziałem. Wolę więc, zamiast wpaść w ręce dzikiego ludu walczącego o swą wolność, sam odebrać sobie życie."

Wyspa została całkowicie odcięta przez brytyjską flotę. Anglicy bez problemu dostarczali Haitańczykom broń i zaopatrzenie oraz odbierali jeńców. W ten sposób setki Polaków znalazło się w obozach na Jamajce, ale też w szeregach brytyjskiej armii. A niektórych naszych rodaków po prostu odstawiono na hiszpańską Kubę – gdzie zajęli się piractwem.

"Polskie plemię"

Nie wszyscy legioniści zginęli lub trafili do straszliwej niewoli. Na Santo Domingo szybko narodziła się legenda o Polakach walczących po stronie Haitańczyków. Nieliczni ocaleli francuscy jeńcy twierdzili, iż u boku czarnego generała Dessalinesa służyła gwardia złożona z białych żołnierzy. Ponoć było ich ponad stu.
Już w XIX wieku uważano te opowieści za mit. Lecz prawdziwość wieści o polskiej gwardii wodza haitańskiego powstania potwierdziły późniejsze wydarzenia na wyspie. Gdy w 1804 roku Francuzi opuścili Haiti, rząd nowopowstałego państwa uczynił dwie rzeczy w celu uhonorowania swoich polskich sojuszników. Po pierwsze, do konstytucji wpisano zapis, iż każdy Polak może natychmiast otrzymać obywatelstwo Haiti – jeśli tylko sobie tego zażyczy (prawo to obowiązywało aż do lat siedemdziesiątych XX wieku). Po drugie, polskim weteranom nadano ziemię wokół miejscowości Cazale.

Polacy z czasem wymieszali się z lokalną ludnością. W ten sposób na Haiti powstało "polskie plemię". Na jego reprezentantów natknęli się nowi polscy żołnierze, którzy po 200 latach wrócili na wyspę – komandosi GROM. Przebywający na misji ONZ wojskowi ze zdziwieniem skonstatowali, że w Cazale nadal mieszkają Mulaci posiadający polskie nazwiska i przeklinający w mowie Reja oraz Kochanowskiego.
Wielu z nich ma wyraźne europejskie rysy.

Król Faustyn II

Jednakże Haitańczycy polskiego pochodzenia nie mieszkali tylko w Cazale. Mógł o tym się przekonać Faustin Wirkus, sierżant amerykańskiego korpusu marines. W 1925 roku, gdy Haiti znajdowało się pod okupacją USA, przełożeni wysłali Wirkusa na położoną naprzeciw Port-au-Prince wyspę Gonave. Żołnierz miał tam zorganizować lokalną administrację. Szło mu kiepsko do chwili, kiedy tubylcy zorientowali się, że Wirkus jest z pochodzenia Polakiem.

Dla miejscowych było to objawienie. Jak się okazało, mieszkańcy Gonave wywodzili się od polskich legionistów. I wierzyli w legendę o Polaku, który przybędzie nad nimi panować w zastępstwie zmarłego władcy Faustyna I. Natychmiast ogłosili Faustina Wirkusa królem, a ten… przyjął tron. Przez cztery lata rządził Królestwem Gonave jako Faustyn II.

Wirkus zgromadził wokół siebie cały harem Mulatek. Nazwiska dwóch najważniejszych nałożnic brzmiały swojsko – Maria Korzel i Andrea Rybak. Polski król panowałby zapewne szczęśliwie aż do śmierci, ale w końcu przypomnieli sobie o nim Amerykanie. Przysłana inspekcja zastała sierżanta marines otoczonego wianuszkiem kobiet i odprawiającego rytuał voodoo. Wirkusa wyrzucono z armii i odesłano do USA.

Czarna bogini

Sierżant nie był pierwszym Polakiem na Haiti praktykującym voodoo. Ponoć w tubylczych obrzędach brali udział także legioniści. Czy tak było – nie wiadomo z całą pewnością. Pewne jest za to, że Polacy wzbogacili lokalny panteon o nową boginię.Podobiznę Czarnej Madonny znajdziemy w prawie każdej świątyni na Haiti, bo Erzuile Dantor jest jednym z najważniejszych bóstw w religii vodou. Jej wizerunki zamorscy żołnierze przywieźli ze sobą i obdarzali wielką miłością. Do dziś kapłani voodoo czczą Ezili Dantor – bóstwo kobiecości i płodności. Jest ona przedstawiana jako ciemnoskóra kobieta trzymająca dziecko.