Na koń!! krzyknęli Indianie i popłynęli żabką
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 5:32
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
Dzisiaj 3:27
#makieta
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Kierowca podobno przeżył
Najlepszy komentarz (44 piw)
skampel
• 2019-10-26, 8:08
Filmik od dzieciaków dla dzieciaków bawiących się jeszcze zabawkami w piaskownicy.
Fejk.
Fejk.
Jedna z prac wyróżnia się realizmem
Ze względu na gwałtownie pogarszające się warunki wojenne w Niemczech w ostatnich miesiącach II wojny światowej, RLM (Reichs Luftfahrt Ministerium, lub po polsku: niemieckie Ministerstwo Lotnictwa) wydało specyfikację dla projektu myśliwca, do którego produkcji użyto by minimum strategicznych materiałów, byłby odpowiedni do szybkiej masowej produkcji i wydajnością dorównywałby najlepszym maszynom tamtych czasów. Ten nowy myśliwiec musiał również ważyć nie więcej niż 2000 kg (4410 funtów), mieć maksymalną prędkość 750 km / h (457 mph), minimalny czas lotu 30 minut, odległość startową 500 m (1604 ') i musiał być przystosowany do użycia w nim turbodoładowanego silnika BMW 003. Projekt znany jako Volksjäger, został wydany w dniu 8 września 1944 roku dla firm Arado, Blohm & Voss, Fiesler, Focke-Wulf, Junkers, Heinkel, Messerschmitt i Siebel.
Chociaż nie wybrano do przedstawienia wzoru, Horten Brothers wymyślił model Ho X (10) spełniający specyfikacje określone przez RLM. Korzystając z podobnej koncepcji, nad którą pracowali ze swoim latającym skrzydłem Horten IX (Ho 229), Ho X miał być zbudowany z rur stalowych pokrytych panelami ze sklejki w środkowej części, z zewnętrznymi sekcjami zbudowanymi z dwuwarstwowych drewnianych belek pokrytych sklejką. Skrzydło zawierało dwa "łamania", około 60 stopni przy nosie, zwężające się do 43 stopni w kierunku skrzydeł. Kontrola nad maszyną miała być zapewniona przez kombinowane lotki na końcówkach skrzydeł. Pojedynczy silnik odrzutowy BMW 003E o sile ciągu 900 kp mieścił się z tyłu samolotu, zasilanego dwoma wlotami powietrza po obu stronach kokpitu. Jedną z zalet tego projektu było to, że można było zastosować różne silniki odrzutowe, takie jak Heinkel-Hirth He S 011 o sile ciągu 1300 kp, który miał zostać dodany później po zakończeniu jego rozwoju. Podwozie miało być w układzie trzykołowym, a pilot siedział w kabinie ciśnieniowej przed komorą silnika. Uzbrojenie składało się z pojedynczej armaty MK 108 30 mm (lub pojedynczej armaty MK 213 30 mm) w dziobie i dwóch karabinów maszynowych MG 131 13 mm, po jednym w każdym ze skrzydeł.
Aby wyznaczyć środek ciężkości pod różnymi kątami odkształcenia, zbudowano modele w skali z rozpiętością skrzydeł 3,05 m (10 stóp). Pełnowymiarowy szybowiec również był w budowie, ale nie został ukończony przed końcem wojny. Dalszy rozwój polegałby na dodaniu silnika tłokowego Argus As 10C o mocy 240 KM w konfiguracji popychacza, a następnie mocniejszego Heinkela-Hirtha He S 011 o nacisku 1300 kp. Z powodu zakończenia działań wojennych w 1945 roku, Horten Ho X nie został ukończony.
Chociaż nie wybrano do przedstawienia wzoru, Horten Brothers wymyślił model Ho X (10) spełniający specyfikacje określone przez RLM. Korzystając z podobnej koncepcji, nad którą pracowali ze swoim latającym skrzydłem Horten IX (Ho 229), Ho X miał być zbudowany z rur stalowych pokrytych panelami ze sklejki w środkowej części, z zewnętrznymi sekcjami zbudowanymi z dwuwarstwowych drewnianych belek pokrytych sklejką. Skrzydło zawierało dwa "łamania", około 60 stopni przy nosie, zwężające się do 43 stopni w kierunku skrzydeł. Kontrola nad maszyną miała być zapewniona przez kombinowane lotki na końcówkach skrzydeł. Pojedynczy silnik odrzutowy BMW 003E o sile ciągu 900 kp mieścił się z tyłu samolotu, zasilanego dwoma wlotami powietrza po obu stronach kokpitu. Jedną z zalet tego projektu było to, że można było zastosować różne silniki odrzutowe, takie jak Heinkel-Hirth He S 011 o sile ciągu 1300 kp, który miał zostać dodany później po zakończeniu jego rozwoju. Podwozie miało być w układzie trzykołowym, a pilot siedział w kabinie ciśnieniowej przed komorą silnika. Uzbrojenie składało się z pojedynczej armaty MK 108 30 mm (lub pojedynczej armaty MK 213 30 mm) w dziobie i dwóch karabinów maszynowych MG 131 13 mm, po jednym w każdym ze skrzydeł.
Aby wyznaczyć środek ciężkości pod różnymi kątami odkształcenia, zbudowano modele w skali z rozpiętością skrzydeł 3,05 m (10 stóp). Pełnowymiarowy szybowiec również był w budowie, ale nie został ukończony przed końcem wojny. Dalszy rozwój polegałby na dodaniu silnika tłokowego Argus As 10C o mocy 240 KM w konfiguracji popychacza, a następnie mocniejszego Heinkela-Hirtha He S 011 o nacisku 1300 kp. Z powodu zakończenia działań wojennych w 1945 roku, Horten Ho X nie został ukończony.
Ten projekt Junkersa został zgłoszony do konkursu w lutym 1945 roku.
Myśliwiec ten w projekcie posiadał wloty powietrza po bokach kadłuba, aby skierować strumień powietrza z warstwy granicznej do otworu wentylacyjnego za owiewką kokpitu. Skrzydła były drewniane, cofnięte o 45 stopni , posiadały dwie małe pionowe płetwy, a stery wysokości były umieszczone na krawędziach skrzydeł.
540 litrów paliwa (143 galony) zostało zawartych w skrzydłach, a kolejne 1025 litrów (271 galonów) znajdowało się w zbiorniku kadłubowym znajdującym się tuż za kokpitem. Kokpit ciśnieniowy zaopatrzono w fotel wyrzucany (katapultowy) i pancerz (ochrona przed pociskami 12,7 mm od przodu i 20 mm od tyłu).
Drewniana makieta- Junkers EF 128:
Moc miała była dostarczana przez silnik odrzutowy Heinkel-Hirth HeS 011, a cztery działka MK 108. o kalibrze 30 mm zamontowane po bokach nosa kadłuba miały być zasilane zapasem 100 pocisków dla każdego z nich.
Kilka oryginalnych zdjęć (z czasów wojny) drewnianej makiety Ju EF128:
Model Ju EF 128 w tunelu aerodynamicznym:
Dobre wyniki uzyskano dzięki kompletnemu modelowi w tunelu aerodynamicznym, a na potrzeby testów, w których miał być montowany powyżej Ju 88 (Mistel), zbudowano modelowy kadłub z odrzutowym silnikiem HeS 011. Dodatkowo w fazie projektowania był nocny myśliwiec, zdolny do lotów przy każdej pogodzie. Miał mieć wydłużony kadłub i miejsce dla drugiego członka załogi, jednak żaden z opisywanych przeze mnie projektów nie został ukończony z powodu końca wojny.
Plastykowy model nocnego, dwumiejscowego myśliwca Ju EF 128 wykonany przez Gunthera Arnolda:
Wymiary:
Długość: 7.05 m
Rozpiętość: 8.9 m
Wysokość: 2.65 m
Szerokość kadłuba: 1.27 m
Przewidywane waga:
Masa pustej maszyny: 2607 kg
Masa startowa: 4077 kg
masa paliwa: 1250 kg
Przewidywane osiągi:
Maksymalna prędkość: 905 km/h
Prędkość wznoszenia: 22.9 m/s
Odległość startowa: 700 m
Odległość lądowania: 665 m
Prędkość lądowania: 186 m
Pułap: 13750 m
Zdjęcia przygotowane przez Niemiecką propagandę, nieistniejącego myśliwca Ju EF 128:
Myśliwiec ten w projekcie posiadał wloty powietrza po bokach kadłuba, aby skierować strumień powietrza z warstwy granicznej do otworu wentylacyjnego za owiewką kokpitu. Skrzydła były drewniane, cofnięte o 45 stopni , posiadały dwie małe pionowe płetwy, a stery wysokości były umieszczone na krawędziach skrzydeł.
540 litrów paliwa (143 galony) zostało zawartych w skrzydłach, a kolejne 1025 litrów (271 galonów) znajdowało się w zbiorniku kadłubowym znajdującym się tuż za kokpitem. Kokpit ciśnieniowy zaopatrzono w fotel wyrzucany (katapultowy) i pancerz (ochrona przed pociskami 12,7 mm od przodu i 20 mm od tyłu).
Drewniana makieta- Junkers EF 128:
Moc miała była dostarczana przez silnik odrzutowy Heinkel-Hirth HeS 011, a cztery działka MK 108. o kalibrze 30 mm zamontowane po bokach nosa kadłuba miały być zasilane zapasem 100 pocisków dla każdego z nich.
Kilka oryginalnych zdjęć (z czasów wojny) drewnianej makiety Ju EF128:
Model Ju EF 128 w tunelu aerodynamicznym:
Dobre wyniki uzyskano dzięki kompletnemu modelowi w tunelu aerodynamicznym, a na potrzeby testów, w których miał być montowany powyżej Ju 88 (Mistel), zbudowano modelowy kadłub z odrzutowym silnikiem HeS 011. Dodatkowo w fazie projektowania był nocny myśliwiec, zdolny do lotów przy każdej pogodzie. Miał mieć wydłużony kadłub i miejsce dla drugiego członka załogi, jednak żaden z opisywanych przeze mnie projektów nie został ukończony z powodu końca wojny.
Plastykowy model nocnego, dwumiejscowego myśliwca Ju EF 128 wykonany przez Gunthera Arnolda:
Wymiary:
Długość: 7.05 m
Rozpiętość: 8.9 m
Wysokość: 2.65 m
Szerokość kadłuba: 1.27 m
Przewidywane waga:
Masa pustej maszyny: 2607 kg
Masa startowa: 4077 kg
masa paliwa: 1250 kg
Przewidywane osiągi:
Maksymalna prędkość: 905 km/h
Prędkość wznoszenia: 22.9 m/s
Odległość startowa: 700 m
Odległość lądowania: 665 m
Prędkość lądowania: 186 m
Pułap: 13750 m
Zdjęcia przygotowane przez Niemiecką propagandę, nieistniejącego myśliwca Ju EF 128:
Messerschmitt Me-329 był projektem niemieckiego, ciężkiego myśliwca oraz samolotu myśliwsko-bombowego z okresu II wojny światowej. Napęd miały zapewniać dwa silniki Daimler Benz DB603G o mocy 1874 KM każdy. Uzbrojenie pokładowe miało się prawdopodobnie składać z czterech działek: albo Mk.108 kal. 30 mm albo MG151 kal. 20 mm. Samolot miał móc zabierać ładunek bomb o masie minimum 1000 kilogramów. Maszyna nigdy nie została oblatana, ani tym bardziej nie weszła do produkcji seryjnej.
Me-329 został opracowany pod koniec II wojny światowej, jako rozwinięcie projektu Me-265 oraz w celu zastąpienia w linii samolotu Me 410. Maszyna Me-329 różniła się od Me-410 pod niemal wszystkimi względami: przede wszystkim bazowała na układzie latającego skrzydła, wykorzystywała silniki o nieznacznie większej mocy, ale napędzały one śmigła pchające, a nie ciągnące. Ponadto w konstrukcji Me-329 planowano wykorzystać znacznie więcej elementów drewnianych, aniżeli w Me-410. Zakładano również, że Me-329 będzie pełnił wiele ról: myśliwca nocnego, ciężkiego myśliwca dziennego, samolotu bombowego oraz maszyny rozpoznawczej. Jednak do końca II wojny światowej prawdopodobnie udało się opracować jedynie pojedynczą, drewnianą makietę Me 329.
Dane techniczne:
Załoga: 2
Długość: 7.7 m
Wysokość: 4.75 m
Rozpiętość skrzydeł: 17.5 m
Waga (pusty): 6,950 kg
Waga (operacyjna): 12,150 kg
Zasięg: 2,520 km
Pułap: 12,500 m
Prędkość maksymalna: 685 km/h
Silniki: 2 x rzędowe silniki tłokowe DB603G firmy Daimler-Benz o mocy 1 874 KM każdy i napędzające trzy łopatowe śmigła w układzie popychacza.
Poniżej sześć zachowanych zdjęć, wspomnianej wcześniej makiety samolotu Me-239:
Rzut techniczny:
Me-329 został opracowany pod koniec II wojny światowej, jako rozwinięcie projektu Me-265 oraz w celu zastąpienia w linii samolotu Me 410. Maszyna Me-329 różniła się od Me-410 pod niemal wszystkimi względami: przede wszystkim bazowała na układzie latającego skrzydła, wykorzystywała silniki o nieznacznie większej mocy, ale napędzały one śmigła pchające, a nie ciągnące. Ponadto w konstrukcji Me-329 planowano wykorzystać znacznie więcej elementów drewnianych, aniżeli w Me-410. Zakładano również, że Me-329 będzie pełnił wiele ról: myśliwca nocnego, ciężkiego myśliwca dziennego, samolotu bombowego oraz maszyny rozpoznawczej. Jednak do końca II wojny światowej prawdopodobnie udało się opracować jedynie pojedynczą, drewnianą makietę Me 329.
Dane techniczne:
Załoga: 2
Długość: 7.7 m
Wysokość: 4.75 m
Rozpiętość skrzydeł: 17.5 m
Waga (pusty): 6,950 kg
Waga (operacyjna): 12,150 kg
Zasięg: 2,520 km
Pułap: 12,500 m
Prędkość maksymalna: 685 km/h
Silniki: 2 x rzędowe silniki tłokowe DB603G firmy Daimler-Benz o mocy 1 874 KM każdy i napędzające trzy łopatowe śmigła w układzie popychacza.
Poniżej sześć zachowanych zdjęć, wspomnianej wcześniej makiety samolotu Me-239:
Rzut techniczny:
Przedwojenna Warszawa odbudowana. Zobaczcie unikalną makietę miasta sprzed 1939 roku.
Takiej makiety jeszcze nie widzieliście. Ma 20 metrów kwadratowych i powstawała przez blisko rok. Można na niej zobaczyć, jak dokładnie wyglądała Warszawa tuż przed zniszczeniem przez Niemców. Jest wielka, dokładna i widać na niej to, czego w stolicy już nie ma. My już widzieliśmy i przyznajemy – robi wrażenie. Możecie przekonać się o tym sami już od 30 września w stołecznym Teatrze Kamienica.
Okolice Placu Dąbrowskiego i Alei Marszałkowskiej
– Mieliśmy mnóstwo zerwanych nocy, aby zdążyć z wrześniowym terminem – opowiada nam Bogna Romańska. Twórcy przyznają, że najgorsza była pierwsza faza projektu. – Najpierw musieliśmy nauczyć się szukać odpowiednich zdjęć, dzięki którym mogliśmy odtworzyć miasto. Następnym zadaniem było wyliczenie proporcji tak, aby wszystkie budynki były dopasowane do siebie pod względem rozmiarów. Dopiero potem wzięliśmy się za prace plastyczne – tłumaczy Bogna Romańska.
Przedwojenny wygląd ulicy Świętokrzyskiej
Jak się okazuje, bardziej pomocny od konserwatora zabytków był internet. Dostęp do archiwalnych zdjęć wymagał dużo papierkowej i mozolnej pracy. Okazało się, że te same fotografie przedwojennej Warszawy można znaleźć właśnie w sieci.– W tej chwili jest tyle pasjonatów Warszawy, że w internecie znajdziemy wszystkie przedwojenne zdjęcia. Dlatego szkoda marnować czas na urzędy. No i od razu mówię, że nie oglądaliśmy filmu "Warszawa 1935". Woleliśmy sami odkryć to miasto – opowiada Michał Mroczka.
Przedwojenna ulica Królewska
Co ciekawe, bardzo pomocne okazały się fotografie Luftwaffe sprzed bombardowania miasta. Autorzy makiety natrafili na nie poprzez album „Warszawa: ostatnie spojrzenie”. Są to zdjęcia lotnicze, które Niemcy wykonali w celu zniszczenia miasta. Naszym wrogom służyły do rozpoznawania najważniejszych budynków. Tymczasem autorom makiety pomogły odtworzyć miasto.
Przedwojenny wygląd Ogrodu Saskiego
– Te zdjęcia były niezwykłym uzupełnieniem do fotografii, które znaleźliśmy. Są niezwykle precyzyjne. Dzięki nim z wielką dokładnością odtworzyliśmy dawny układ ulic. Sama byłam zaskoczona faktem, że była tak gęsta zabudowa. Na przykład taka aleja Marszałkowska wcale nie była tak ekspansywną ulicą, jaką jest obecnie – opowiada o swoich obserwacjach Romańska/
przedwojenna Warszawa
Sama makieta powstała ze zwykłego gipsu budowlanego. Jej autorzy do końca nie pamiętają ile go wykorzystali, ale mówią, że na pewno poszło ponad sto 15-kilogramowych worków. – Najpierw robiliśmy odlew budynku. W drugiej fazie rzeźbiliśmy fasady i następnie je malowaliśmy. Tamte budynki powstawały za pomocą rąk, nasze modele także. Oczywiście tu dokonaliśmy pewnej manipulacji. Ówczesny stan niektórych budynków na pewno był gorszy niż ten przedstawiany na makiecie. Gdzieś mogła farba odpadać, gdzie indziej tynki. Jednak nie mogliśmy być aż tak precyzyjni. Zajęłoby nam to zbyt dużo czasu – opowiada Mroczka.
Teatr Letni w Ogrodzie Saskim. Dziś przebiega tam droga.
Jeden z inicjatorów stworzenia makiety, właściciel Teatru Kamienica Emilian Kamiński nie krył zachwytów nad tym dziełem. W rozmowie z dziennikarzami powiedział, że już teraz wielu varsavianistów je ceni. Mówił, że potrafią spojrzeć na dany budynek i opowiedzieć całą jego historię, czyli kiedy powstał, kto go stworzył i w jakich okolicznościach został zburzony.
Twórcy makiety z szefami Teatru Kamienica.
– Były też pewne ciekawe konfrontacje, włącznie z mieszkańcami dawnej Warszawy – opowiada Romańska. – Pewna pani, która mieszkała tu przed 1939 rokiem powiedziała, że trochę nas poniosła fantazja z ulicą Królewską, gdzie ustawiliśmy tory tramwajowe. Powiedziała, że nigdy ich tam nie było. Postanowiliśmy raz jeszcze wszystko zbadać i wyszło na nasze. Jak się okazało na ulicy Królewskiej postawiono pierwsze szyny tramwajowe w stolicy – opowiada artystka.
Koncept stworzenia makiety powstał kilka lat temu. Kamiński, którego teatr mieści się w jednym z budynków, który przetrwał wojnę, chciał pokazać ludziom, co miasto straciło. Jednak trochę trwało zanim udało mu się znaleźć sponsora i odpowiednich wykonawców. Zamiarem pomysłodawcy było dokładne odtworzenie całego miasta, a nie ogólnego zarysu. Dlatego cały proces powstania makiety trwał niemalże rok. Mroczka nawet żartował, że przez ten okres makieta została jego dziewczyną.
Twórcy zadbali o każdy szczegół
– Pan Kamiński chciał pokazać jak Warszawa wyglądała w przededniu wojny, więc liczyła się dokładność. Myślał najpierw o architektach, ale ostatecznie postawił na nas. Architekci może i wykonują makiety, ale są one nieco inne. Oni robią je za pomocą najnowszej technologii laserowej. Nasze modele powstają za pomocą techniki używanej w latach 60-tych, czy może jeszcze starszej – mówi Mroczka.
Pytam się twórców, czy mają jakieś ulubione części miasta. Romańska od razu mówi, że była zachwycona modernistycznymi budynkami. – Widać było, że Warszawa miała pomysł na siebie. Rozwijała się w kierunku modernistycznym. To widać chociażby w przypadku Domu pod Orłami, który do 30 września ma pojawić się na makiecie. Zdecydowanie wolimy starą Warszawę, niż tą, którą zafundowano nam po wojnie – mówi Romańska
Zachęta w przedwojennym otoczeniu
Kamiński ma nadzieję, że dzięki swojej inicjatywie uratuje od zapomnienia fragment Warszawy, który po wojnie nie został odbudowany. – Kolejnym etapem będzie stworzenie programu edukacyjnego, który przywoła pamięć o latach świetności miasta, jego historii i będzie przypominał o nieistniejącej już zabudowie – mówi Kamiński, który zaznacza, że niewykluczona jest dalsza rozbudowa makiety. Do tego jednak potrzebny będzie sponsor.
Budynek PASTy w przedwojennym otoczeniu
Uroczysta prezentacja makiety, która jest dodatkową atrakcją nowego sezonu teatralnego odbędzie się 30 września.
źródło: natemat.pl/75323,przedwojenna-warszawa-odbudowana-zobaczcie-unikalna-m...
Takiej makiety jeszcze nie widzieliście. Ma 20 metrów kwadratowych i powstawała przez blisko rok. Można na niej zobaczyć, jak dokładnie wyglądała Warszawa tuż przed zniszczeniem przez Niemców. Jest wielka, dokładna i widać na niej to, czego w stolicy już nie ma. My już widzieliśmy i przyznajemy – robi wrażenie. Możecie przekonać się o tym sami już od 30 września w stołecznym Teatrze Kamienica.
Okolice Placu Dąbrowskiego i Alei Marszałkowskiej
– Mieliśmy mnóstwo zerwanych nocy, aby zdążyć z wrześniowym terminem – opowiada nam Bogna Romańska. Twórcy przyznają, że najgorsza była pierwsza faza projektu. – Najpierw musieliśmy nauczyć się szukać odpowiednich zdjęć, dzięki którym mogliśmy odtworzyć miasto. Następnym zadaniem było wyliczenie proporcji tak, aby wszystkie budynki były dopasowane do siebie pod względem rozmiarów. Dopiero potem wzięliśmy się za prace plastyczne – tłumaczy Bogna Romańska.
Przedwojenny wygląd ulicy Świętokrzyskiej
Jak się okazuje, bardziej pomocny od konserwatora zabytków był internet. Dostęp do archiwalnych zdjęć wymagał dużo papierkowej i mozolnej pracy. Okazało się, że te same fotografie przedwojennej Warszawy można znaleźć właśnie w sieci.– W tej chwili jest tyle pasjonatów Warszawy, że w internecie znajdziemy wszystkie przedwojenne zdjęcia. Dlatego szkoda marnować czas na urzędy. No i od razu mówię, że nie oglądaliśmy filmu "Warszawa 1935". Woleliśmy sami odkryć to miasto – opowiada Michał Mroczka.
Przedwojenna ulica Królewska
Co ciekawe, bardzo pomocne okazały się fotografie Luftwaffe sprzed bombardowania miasta. Autorzy makiety natrafili na nie poprzez album „Warszawa: ostatnie spojrzenie”. Są to zdjęcia lotnicze, które Niemcy wykonali w celu zniszczenia miasta. Naszym wrogom służyły do rozpoznawania najważniejszych budynków. Tymczasem autorom makiety pomogły odtworzyć miasto.
Przedwojenny wygląd Ogrodu Saskiego
– Te zdjęcia były niezwykłym uzupełnieniem do fotografii, które znaleźliśmy. Są niezwykle precyzyjne. Dzięki nim z wielką dokładnością odtworzyliśmy dawny układ ulic. Sama byłam zaskoczona faktem, że była tak gęsta zabudowa. Na przykład taka aleja Marszałkowska wcale nie była tak ekspansywną ulicą, jaką jest obecnie – opowiada o swoich obserwacjach Romańska/
przedwojenna Warszawa
Sama makieta powstała ze zwykłego gipsu budowlanego. Jej autorzy do końca nie pamiętają ile go wykorzystali, ale mówią, że na pewno poszło ponad sto 15-kilogramowych worków. – Najpierw robiliśmy odlew budynku. W drugiej fazie rzeźbiliśmy fasady i następnie je malowaliśmy. Tamte budynki powstawały za pomocą rąk, nasze modele także. Oczywiście tu dokonaliśmy pewnej manipulacji. Ówczesny stan niektórych budynków na pewno był gorszy niż ten przedstawiany na makiecie. Gdzieś mogła farba odpadać, gdzie indziej tynki. Jednak nie mogliśmy być aż tak precyzyjni. Zajęłoby nam to zbyt dużo czasu – opowiada Mroczka.
Teatr Letni w Ogrodzie Saskim. Dziś przebiega tam droga.
Jeden z inicjatorów stworzenia makiety, właściciel Teatru Kamienica Emilian Kamiński nie krył zachwytów nad tym dziełem. W rozmowie z dziennikarzami powiedział, że już teraz wielu varsavianistów je ceni. Mówił, że potrafią spojrzeć na dany budynek i opowiedzieć całą jego historię, czyli kiedy powstał, kto go stworzył i w jakich okolicznościach został zburzony.
Twórcy makiety z szefami Teatru Kamienica.
– Były też pewne ciekawe konfrontacje, włącznie z mieszkańcami dawnej Warszawy – opowiada Romańska. – Pewna pani, która mieszkała tu przed 1939 rokiem powiedziała, że trochę nas poniosła fantazja z ulicą Królewską, gdzie ustawiliśmy tory tramwajowe. Powiedziała, że nigdy ich tam nie było. Postanowiliśmy raz jeszcze wszystko zbadać i wyszło na nasze. Jak się okazało na ulicy Królewskiej postawiono pierwsze szyny tramwajowe w stolicy – opowiada artystka.
Koncept stworzenia makiety powstał kilka lat temu. Kamiński, którego teatr mieści się w jednym z budynków, który przetrwał wojnę, chciał pokazać ludziom, co miasto straciło. Jednak trochę trwało zanim udało mu się znaleźć sponsora i odpowiednich wykonawców. Zamiarem pomysłodawcy było dokładne odtworzenie całego miasta, a nie ogólnego zarysu. Dlatego cały proces powstania makiety trwał niemalże rok. Mroczka nawet żartował, że przez ten okres makieta została jego dziewczyną.
Twórcy zadbali o każdy szczegół
– Pan Kamiński chciał pokazać jak Warszawa wyglądała w przededniu wojny, więc liczyła się dokładność. Myślał najpierw o architektach, ale ostatecznie postawił na nas. Architekci może i wykonują makiety, ale są one nieco inne. Oni robią je za pomocą najnowszej technologii laserowej. Nasze modele powstają za pomocą techniki używanej w latach 60-tych, czy może jeszcze starszej – mówi Mroczka.
Pytam się twórców, czy mają jakieś ulubione części miasta. Romańska od razu mówi, że była zachwycona modernistycznymi budynkami. – Widać było, że Warszawa miała pomysł na siebie. Rozwijała się w kierunku modernistycznym. To widać chociażby w przypadku Domu pod Orłami, który do 30 września ma pojawić się na makiecie. Zdecydowanie wolimy starą Warszawę, niż tą, którą zafundowano nam po wojnie – mówi Romańska
Zachęta w przedwojennym otoczeniu
Kamiński ma nadzieję, że dzięki swojej inicjatywie uratuje od zapomnienia fragment Warszawy, który po wojnie nie został odbudowany. – Kolejnym etapem będzie stworzenie programu edukacyjnego, który przywoła pamięć o latach świetności miasta, jego historii i będzie przypominał o nieistniejącej już zabudowie – mówi Kamiński, który zaznacza, że niewykluczona jest dalsza rozbudowa makiety. Do tego jednak potrzebny będzie sponsor.
Budynek PASTy w przedwojennym otoczeniu
Uroczysta prezentacja makiety, która jest dodatkową atrakcją nowego sezonu teatralnego odbędzie się 30 września.
źródło: natemat.pl/75323,przedwojenna-warszawa-odbudowana-zobaczcie-unikalna-m...
Jako że my meżczyźni mamy dzis swoje święto przedstawiam wam pana Leszka Lewińskiego który juz od 18 lat z pietyzmem odwzorowuje prawdziwe szlaki kolejowe w skali 1:87 robiąc praktycznie coś z niczego.
A ty się lamusie chwalisz że masz zakurzone Piko w szafie
A ty się lamusie chwalisz że masz zakurzone Piko w szafie
Najlepszy komentarz (27 piw)
Halman
• 2013-06-01, 18:41
a malutkiego, rudego człowieczka nie można postawić na torach?
Jest to co wszyscy lubią. Dziwki, koks, pieniadze, taniec na rurze, kluby, balety, alkohol, drastyczna końcówka, przemoc, seks w kiblu, mordobicie, porachunki, fajne fury i dobra muzyka... Wszystko w wersji z kocków Lego.
Najlepszy komentarz (72 piw)
Dragonov
• 2013-04-16, 1:34
@Up Chciałeś,masz.
Edukacyjna notatka o Kościele Garnizonowym we Wrocławiu może się okazać dla niewidomych gównianą lekturą...
Najlepszy komentarz (28 piw)
Z.G.O.N
• 2013-04-15, 22:19
Niewidomy gówno widzi
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów