Właśnie natknąłem się na film "Wyspa kanibali"; co znalazłem to wrzucam i idę oglądać
aż dziw bierze, że nie było...
KANIBALE Z NAZINO.
W maju 1933 roku na małej wyspie Nazino na rzece Ob na dalekiej Syberii doszło do wypadków kanibalizmu spowodowanych głodem panującym wśród ludzi tam pozostawionych. Skąd na wyspie pośrodku rzeki wzięło się kilka tysięcy ludzi? Jak doszło do aktów kanibalizmu? Czy to w ogóle możliwe?
Na początku 1933 roku władze obozu przejściowego dla tzw. „elementów zdeklasowanych” w Tomsku, w którym przebywało kilkanaście tysięcy zesłańców, zdecydowały się wysłać kilka tysięcy z tych ludzi do miejsc osiedlenia znajdujących się wzdłuż rzeki Ob. Były to tereny niezamieszkałe, leśne, a ludzie którzy mieli tam przybyć, aby się osiedlić, nie byli przygotowani do akcji osiedleńczej: nie mieli zapasów żywności, odzieży zimowej, narzędzi i materiałów budowlanych. Większość z nich nie posiadała nic poza własnym ubraniem. Byli to zesłańcy z wielkich sowieckich miast, których reżim stalinowski uznał za „wrogie elementy” i postanowił się ich pozbyć deportując na Syberię. Lokalne władze, które miały przyjąć na swój teren tysiące deportowanych, nie były na to przygotowane, obawiały się ponadto konfrontacji obcych przybyszów z miejscową ludnością (Ostiakowie). Z tych m.in. powodów postanowiono wywieźć deportowanych na wyspę pośrodku rzeki Ob na wysokości wioski Nazino, około 70 km od miejscowości Aleksandrowskoje. Większość deportowanych, którzy mieli tu trafić z Tomska, pochodziła z Leningradu i Moskwy.
W obozie w Tomsku przebywało około 35-40 tysięcy ludzi. Do Nazino postanowiono wysłać około 5 tysięcy z nich. Transport odbywał się czterema barkami rzecznymi całkowicie nieprzystosowanymi do przewozu ludzi (pasażerów umieszczono w ładowniach). Podróż miała trwać 5-6 dni. Racje żywnościowe były głodowe: po 4 kg mąki na chleb na jednego człowieka. Ze względu na brak miejsca na barkach nie zabrano żadnych narzędzi i materiałów budowlanych. Dołączono za to do transportu jednego lekarza i dwóch felczerów z 5 apteczkami (na 5 tysięcy ludzi!). Pięćdziesięciu strażników znaleziono wśród biedaków z Tomska. 14 maja transport z 4900 ludźmi na pokładzie 4 barek wyruszył. Miał przybyć na miejsce 18 maja.
Wyspa Nazino na rzece Ob miała około 500-600 metrów szerokości i 3 kilometry długości. W pobliskiej wiosce Nazino, na przeciwległym brzegu rzeki mieszkało kilkadziesiąt rodzin Ostiaków i kilka rodzin przesiedleńców. Wyspa była porośnięta trawami i topolami. Poza tym, nic tam nie rosło. 18 maja 1933 roku przybyli tu zesłańcy. W sumie na wyspie wyładowano 5318 osób (332 kobiety, 4556 mężczyzn). 27 osób zmarło podczas transportu. Większość ludzi była wychudzona, osłabiona i głodna. Wielu chorowało. Wyładowano też 20 ton mąki na chleb dla zesłańców, ale większość z niej wkrótce zmarniała z powodu braku środków do jej przechowywania. Pierwszej nocy rozpętała się burza śnieżna. Następnego dnia doszło do bijatyki przy podziale mąki. Nie można było zrobić z niej chleba, bo nie było narzędzi i pieców do pieczenia chleba. Już po dwóch dniach wyspa zaczęła pokrywać się coraz większą liczbą trupów. Pojawiły się pogłoski, że z głodu ludzie zjadają zwłoki piekąc ludzkie mięso. Lekarz i felczerzy nie byli w stanie pomóc coraz większej liczbie chorych. Na wyspie tryumfowała przemoc i cwaniactwo. Silniejsi zdobywali żywność kosztem słabszych, którzy z głodu, zimna i chorób umierali. Na Nazino zaczęło rządzić pierwotne prawo dżungli. Ci, którzy potrafili przystosować się do nowych, prymitywnych warunków, mieli szansę przeżyć. Reszta musiała umrzeć.
Zdarzały się przypadki znęcania się nad zesłańcami przez strażników, kradzieże, wymuszenia, morderstwa na tle rabunkowym (odzież, złote żeby, buty wymieniane były potem na żywność). Dochodziło również do „polowań na deportowanych”, czyli zabijania ludzi poprzez strzelanie do nich, tak jak na polowaniu strzela się do zwierząt. Ci zesłańcy, którzy próbowali ucieczki na prymitywnych tratwach z drewna, byli zabijani przez strażników stojących na brzegu i strzelających do uciekających ludzi. Ci, którym udało się odpłynąć z wyspy, ginęli we wzburzonej i lodowatej wodzie rzecznej (prąd był silny, a rzeka miała miejscami kilka kilometrów szerokości). Pogłoski o kanibalizmie na Nazino pojawiły się już drugiego dnia po przybyciu zesłańców na wyspę. Lekarz z Nazino 23 maja sporządził raport, w którym pisał, że ludzkie trupy są spożywane przez wygłodniałych zesłańców. Schwytano trzech kanibali z ludzkim mięsem. W sumie znaleziono kilkadziesiąt trupów z usuniętymi fragmentami ciała, które prawdopodobnie zjedzono. 29 maja doszło do pierwszego, znanego nam z akt sprawy, zabójstwa i aktu kanibalizmu (cel zabójstwa był „konsumpcyjny”). Na wyspie zaczęła rodzić się patologia.
Władze próbowały bagatelizować zjawisko wskazując, że już wcześniej dochodziło w carskiej Rosji do aktów kanibalizmu. Praktykowano je wśród zbiegłych z więzień przestępców. Było to tzw. „szlachtowanie wieprza”, czyli zabijanie jednego ze współwięźniów celem zjedzenia go i zapewnienia sobie żywności podczas ucieczki z więzienia. Podobnie miało być na Nazino. Akty kanibalizmu próbowano zatuszować. Aresztowano około 50 mężczyzn oskarżonych o zjadanie ludzkiego mięsa, ale tylko 11 z nich udowodniono przestępstwo i skazano na śmierć. W aktach sprawy stwierdzono, że byli to ludzie ze wsi, z przeszłością kryminalną, między 20, a 35 rokiem życia. 27 maja na Nazino przybył nowy transport 1200 zesłańców. Na wyspie pojawił się tyfus. Na początku czerwca, przy użyciu 20 łodzi zaczęto wysyłać po kilkadziesiąt osób do miejsc „ostatecznego osiedlenia”. Wybrano pięć takich miejsc nad rzeką Ob (w odległości od 60 do 120 km od Nazino). W ciągu dwóch tygodni z wyspy wywieziono większość przebywających tam jeszcze ludzi. 12 czerwca pozostało tu tylko 157 osób, które umierały na różne choroby i nie mogły być wywiezione. Łodziami z „wyspy kanibali” zabrano 2856 osób. Około 3,5-4,5 tysięcy ludzi zmarło w ciągu 5-6 tygodni. Spośród tych, których wywieziono do „miejsc ostatecznego osiedlenia” też niewielu przeżyło (brak odzieży, żywności, narzędzi).
Wydarzenia o których tu piszę wydarzyły się naprawdę. Nie były to jedyne akty kanibalizmu do których dochodziło w tym czasie na Syberii. Kanibalizm był obecny również podczas Wielkiego Głodu na Ukrainie i towarzyszył milionom głodujących obywateli Związku Sowieckiego w latach 30. ubiegłego stulecia. Podczas gdy władza wznosiła gmach socjalizmu, głodujący obywatele nawzajem się zjadali i staczali na samo dno ludzkiej egzystencji. Przerażające, ale prawdziwe…
Źródło: N. Werth, Wyspa kanibali, Znak litera nova, Kraków 2011.
Film jest na YT:
youtube.com/watch?v=FeSP_Nz9Mws
aż dziw bierze, że nie było...
KANIBALE Z NAZINO.
W maju 1933 roku na małej wyspie Nazino na rzece Ob na dalekiej Syberii doszło do wypadków kanibalizmu spowodowanych głodem panującym wśród ludzi tam pozostawionych. Skąd na wyspie pośrodku rzeki wzięło się kilka tysięcy ludzi? Jak doszło do aktów kanibalizmu? Czy to w ogóle możliwe?
Na początku 1933 roku władze obozu przejściowego dla tzw. „elementów zdeklasowanych” w Tomsku, w którym przebywało kilkanaście tysięcy zesłańców, zdecydowały się wysłać kilka tysięcy z tych ludzi do miejsc osiedlenia znajdujących się wzdłuż rzeki Ob. Były to tereny niezamieszkałe, leśne, a ludzie którzy mieli tam przybyć, aby się osiedlić, nie byli przygotowani do akcji osiedleńczej: nie mieli zapasów żywności, odzieży zimowej, narzędzi i materiałów budowlanych. Większość z nich nie posiadała nic poza własnym ubraniem. Byli to zesłańcy z wielkich sowieckich miast, których reżim stalinowski uznał za „wrogie elementy” i postanowił się ich pozbyć deportując na Syberię. Lokalne władze, które miały przyjąć na swój teren tysiące deportowanych, nie były na to przygotowane, obawiały się ponadto konfrontacji obcych przybyszów z miejscową ludnością (Ostiakowie). Z tych m.in. powodów postanowiono wywieźć deportowanych na wyspę pośrodku rzeki Ob na wysokości wioski Nazino, około 70 km od miejscowości Aleksandrowskoje. Większość deportowanych, którzy mieli tu trafić z Tomska, pochodziła z Leningradu i Moskwy.
W obozie w Tomsku przebywało około 35-40 tysięcy ludzi. Do Nazino postanowiono wysłać około 5 tysięcy z nich. Transport odbywał się czterema barkami rzecznymi całkowicie nieprzystosowanymi do przewozu ludzi (pasażerów umieszczono w ładowniach). Podróż miała trwać 5-6 dni. Racje żywnościowe były głodowe: po 4 kg mąki na chleb na jednego człowieka. Ze względu na brak miejsca na barkach nie zabrano żadnych narzędzi i materiałów budowlanych. Dołączono za to do transportu jednego lekarza i dwóch felczerów z 5 apteczkami (na 5 tysięcy ludzi!). Pięćdziesięciu strażników znaleziono wśród biedaków z Tomska. 14 maja transport z 4900 ludźmi na pokładzie 4 barek wyruszył. Miał przybyć na miejsce 18 maja.
Wyspa Nazino na rzece Ob miała około 500-600 metrów szerokości i 3 kilometry długości. W pobliskiej wiosce Nazino, na przeciwległym brzegu rzeki mieszkało kilkadziesiąt rodzin Ostiaków i kilka rodzin przesiedleńców. Wyspa była porośnięta trawami i topolami. Poza tym, nic tam nie rosło. 18 maja 1933 roku przybyli tu zesłańcy. W sumie na wyspie wyładowano 5318 osób (332 kobiety, 4556 mężczyzn). 27 osób zmarło podczas transportu. Większość ludzi była wychudzona, osłabiona i głodna. Wielu chorowało. Wyładowano też 20 ton mąki na chleb dla zesłańców, ale większość z niej wkrótce zmarniała z powodu braku środków do jej przechowywania. Pierwszej nocy rozpętała się burza śnieżna. Następnego dnia doszło do bijatyki przy podziale mąki. Nie można było zrobić z niej chleba, bo nie było narzędzi i pieców do pieczenia chleba. Już po dwóch dniach wyspa zaczęła pokrywać się coraz większą liczbą trupów. Pojawiły się pogłoski, że z głodu ludzie zjadają zwłoki piekąc ludzkie mięso. Lekarz i felczerzy nie byli w stanie pomóc coraz większej liczbie chorych. Na wyspie tryumfowała przemoc i cwaniactwo. Silniejsi zdobywali żywność kosztem słabszych, którzy z głodu, zimna i chorób umierali. Na Nazino zaczęło rządzić pierwotne prawo dżungli. Ci, którzy potrafili przystosować się do nowych, prymitywnych warunków, mieli szansę przeżyć. Reszta musiała umrzeć.
Zdarzały się przypadki znęcania się nad zesłańcami przez strażników, kradzieże, wymuszenia, morderstwa na tle rabunkowym (odzież, złote żeby, buty wymieniane były potem na żywność). Dochodziło również do „polowań na deportowanych”, czyli zabijania ludzi poprzez strzelanie do nich, tak jak na polowaniu strzela się do zwierząt. Ci zesłańcy, którzy próbowali ucieczki na prymitywnych tratwach z drewna, byli zabijani przez strażników stojących na brzegu i strzelających do uciekających ludzi. Ci, którym udało się odpłynąć z wyspy, ginęli we wzburzonej i lodowatej wodzie rzecznej (prąd był silny, a rzeka miała miejscami kilka kilometrów szerokości). Pogłoski o kanibalizmie na Nazino pojawiły się już drugiego dnia po przybyciu zesłańców na wyspę. Lekarz z Nazino 23 maja sporządził raport, w którym pisał, że ludzkie trupy są spożywane przez wygłodniałych zesłańców. Schwytano trzech kanibali z ludzkim mięsem. W sumie znaleziono kilkadziesiąt trupów z usuniętymi fragmentami ciała, które prawdopodobnie zjedzono. 29 maja doszło do pierwszego, znanego nam z akt sprawy, zabójstwa i aktu kanibalizmu (cel zabójstwa był „konsumpcyjny”). Na wyspie zaczęła rodzić się patologia.
Władze próbowały bagatelizować zjawisko wskazując, że już wcześniej dochodziło w carskiej Rosji do aktów kanibalizmu. Praktykowano je wśród zbiegłych z więzień przestępców. Było to tzw. „szlachtowanie wieprza”, czyli zabijanie jednego ze współwięźniów celem zjedzenia go i zapewnienia sobie żywności podczas ucieczki z więzienia. Podobnie miało być na Nazino. Akty kanibalizmu próbowano zatuszować. Aresztowano około 50 mężczyzn oskarżonych o zjadanie ludzkiego mięsa, ale tylko 11 z nich udowodniono przestępstwo i skazano na śmierć. W aktach sprawy stwierdzono, że byli to ludzie ze wsi, z przeszłością kryminalną, między 20, a 35 rokiem życia. 27 maja na Nazino przybył nowy transport 1200 zesłańców. Na wyspie pojawił się tyfus. Na początku czerwca, przy użyciu 20 łodzi zaczęto wysyłać po kilkadziesiąt osób do miejsc „ostatecznego osiedlenia”. Wybrano pięć takich miejsc nad rzeką Ob (w odległości od 60 do 120 km od Nazino). W ciągu dwóch tygodni z wyspy wywieziono większość przebywających tam jeszcze ludzi. 12 czerwca pozostało tu tylko 157 osób, które umierały na różne choroby i nie mogły być wywiezione. Łodziami z „wyspy kanibali” zabrano 2856 osób. Około 3,5-4,5 tysięcy ludzi zmarło w ciągu 5-6 tygodni. Spośród tych, których wywieziono do „miejsc ostatecznego osiedlenia” też niewielu przeżyło (brak odzieży, żywności, narzędzi).
Wydarzenia o których tu piszę wydarzyły się naprawdę. Nie były to jedyne akty kanibalizmu do których dochodziło w tym czasie na Syberii. Kanibalizm był obecny również podczas Wielkiego Głodu na Ukrainie i towarzyszył milionom głodujących obywateli Związku Sowieckiego w latach 30. ubiegłego stulecia. Podczas gdy władza wznosiła gmach socjalizmu, głodujący obywatele nawzajem się zjadali i staczali na samo dno ludzkiej egzystencji. Przerażające, ale prawdziwe…
Źródło: N. Werth, Wyspa kanibali, Znak litera nova, Kraków 2011.
Film jest na YT:
youtube.com/watch?v=FeSP_Nz9Mws