Jest to początek historii ugrupowania terrorystycznego jakim jest niewątpliwie Al-Kaida. Chciałbym wam przybliżyć cele i środki jakimi się posługuje Al-Kaida i do czego dąży.
Męczennik
Cała ta historia zaczyna się w 1948 roku. Wtedy to do Ameryki, na pokładzie liniowca, przybył pewien człowiek z Egiptu, Sayyid Qutb.
Sayyid Qutb – z prawej
Był wykształconym Egipcjaninem, pracującym w egipskim ministerstwie edukacji, płynącym za ocean niejako na wygnanie. Nie był specjalnie religijny, w istocie przeżywał wówczas pewien kryzys wiary. Jego książki krytykujące wiele spraw socjalnych zdobyły mu rzesze zwolenników, ale i gniew ówczesnego króla Egiptu – Farouka, który wydał nawet nakaz aresztowania krnąbrnego pisarza - dlatego właśnie jego przyjaciele pospiesznie zorganizowali Sayyidowi ten wyjazd. W tym czasie Egiptem wstrząsały antybrytyjskie nastroje, kraj wciąż pozostawał pod bardzo dużymi wpływami tej byłej kolonialnej potęgi. Jednak nawet sam Qutb był w tym okresie pod znacznym wpływem zachodniej kultury – ubierał się jak mieszkaniec zachodu, kochał muzykę klasyczną, filmy z Hollywood, francuską literaturę, jak również prace Darwina i Einsteina. Jednak pomimo w pewnym stopniu oczarowania zachodem, Qutb, jak wielu współczesnych mu muzułmanów, obawiał się postępującego kulturalnego podboju krajów islamskich przez zachód - zachód, który był dla niego jedną istotą, w jego umyśle nie było różnicy między USA a powiedzmy Francją, wszystko, co nie było islamskie, było dla niego „tym czymś innym – zachodem”. Zachodem, który wg niego, skupiał się jedynie na kolonizacji całego świata.
W czasie, gdy Qutb wyruszał do Ameryki, świat arabski był wstrząśnięty wynikiem wojny z Izraelem, a także zbulwersowany pomocą, jaką państwo Izrael otrzymywało od USA. Arabowie byli wstrząśnięci nie tylko poziomem wyszkolenia i siłą armii izraelskiej, ale także słabością i niekompetencją swych własnych dowódców. To powodowało poczucie poniżenia u muzułmanów – coś, co wkrótce stało się jedną z przyczyn wielu tragicznych wydarzeń.
Sayyid Qutb ciągle w głębi duszy zadawał sobie pytanie – „czy powinienem być kim normalnym, przeciętnym jak reszta, czy kimś wyjątkowym?” W końcu wygrała chęć pozostania kimś ponadprzeciętnym i Sayyid postanowił oddać się w całości bogu.
Qutb przybył do Nowego Jorku – miasta gigantycznego, brudnego, przeludnionego, głośnego i wyzywającego. II wojna światowa, wygrana Ameryki, brak strat własnych na terenie kraju, bogactwo oraz poczucie bycia potęgą zbyt wyraźnie widać było na ulicach. Skromny Egipcjanin źle czuł się w społeczeństwie nastawionym głównie na seks, uciechy i materializm, tym bardziej, ze słabo znał język angielski. Pomimo, że w tym mieście mieszkały tysiące imigrantów z całego świata, Sayyid nie potrafił odnaleźć tu swojego miejsca. Czuł odrazę i do Nowego Jorku, i do Ameryki ogólnie, a także do ludzi, z którymi musiał przebywać. Wciąż był uprzejmy, lecz coraz bardziej zamykał się w sobie i w swej religii. Amerykanów wkrótce zaczął postrzegać jako bestie, skupione tylko na uciechach życia.
Po pewnym czasie Qutb przeniósł się do Waszyngtonu, gdzie zaczął studiować język angielski. W swoim pamiętniku zapisał, że życie w Waszyngtonie nie jest złe, jednak i tutaj ciągle krytykował otaczającą go rzeczywistość – zarówno muzykę jak i styl ubierania się młodych ludzi. Nawet jedzenie było dla niego „dziwne”, a wracając od fryzjera zawsze, jak to pisał w swoim dzienniku, „musiał poprawiać swoją fryzurę własnoręcznie”.
Sayyid jeszcze do 1950 roku pozostawał w USA, jednak wyjazd ten, który wg jego przyjaciół miał przy okazji sprawić, że jego poglądy miały stać się „bardziej liberalne”, przyniósł zupełnie inny skutek. Qutb wrócił do swojej ojczyzny jako jeszcze większy radykalista, niż do tej pory. Uznawał białą rasę (ludzi zachodu) jako tę gorszą. Wg niego „biały człowiek w Europie i Ameryce to nasz wróg numer jeden. Biali ludzie miażdżą nas podczas gdy my uczymy nasze dzieci ich historii, ich kultury i ich ‘wzniosłych’ celów. Napełniamy nasze dzieci podziwem i szacunkiem dla kogoś, kto depcze nasz honor i nas zniewala. Zamiast tego zasadzajmy ziarno nienawiści, zniesmaczenia i żądzy zemsty w duszach naszych dzieci. Uczmy je od dzieciństwa, że biały człowiek jest wrogiem ludzkości i że należy go zniszczyć przy pierwszej sposobności.”
Qutb znienawidził tego, co widział w zachodzie – sekularyzmu, racjonalności, demokracji, indywidualizmu, równouprawnienia, tolerancji i materializmu – czyli tych rzeczy, które częściowo „zainfekowały” już i świat arabski dzięki kolonialnej przeszłości. Wg niego, należało obalić wszelką władzę świecką w krajach muzułmańskich i utworzyć państwa oparte jedynie na Islamie i jego prawie. Qutb wiedział, że Islam i „nowoczesność” nie mogą współistnieć, zatem kraje arabskie muszą wyzbyć się tego, co współczesne i co nosi znamiona zachodu – w tym władzy świeckiej. Wg niego, tylko poprzez całkowite oddanie się bogu, w każdej dziedzinie może doprowadzić do ponownej dominacji muzułmanów nad światem. Taka dominacja, jak i środki do jej osiągnięcia, były wg niego obowiązkiem nie tylko wszystkich muzułmanów wobec swych braci, ale i wobec boga.
W tym czasie Egiptem wciąż wstrząsały niepokoje, Powszechne uczucie poniżenia po przegranej wojnie z Izraelem oraz świadomość ciągłych bardzo silnych wpływów brytyjskich sprzyjało tworzeniu różnych bractw, których zadaniem była „walka o przyszłość Islamu”.
Był to także koniec rządów króla Farouka, ponieważ władzę w kraju przejął Gamal Abdul Nasser, odtąd prezydent Egiptu.
Prezydent Gamal Abdul Nasser
Sayyid Qutb wrócił na swoje dawne stanowisko w ministerstwie edukacji. Wcześniej miał swój skromny udział w rewolucji, która obaliła króla, a jego przemyślenia skłaniały go do tego, że jedyną opcją oczyszczenia kraju z zachodnich pozostałości jest „zwykła dyktatura”. Jednak po pewnym czasie stanowiska Qutba i Nassera zaczęły odbiegać od siebie na tyle, że Nasser w 1954 roku wtrącił Sayyida na trzy miesiące do więzienia. Podczas, gdy prezydent próbował oddzielać władzę od religii, Qutb widział świetlaną przyszłość muzułmanów jedynie w całkowitym podporządkowaniu wszystkiego religii. Ta różnica poglądów dramatycznie zmieniła wzajemne relacje obu tych mężczyzn.
W nocy, 20 października 1954 roku, wojna ideologiczna pomiędzy wizją świeckiego państwa a wizją państwa islamskiego osiągnęła swój zenit. Tej nocy, podczas przemówienia Nassera w Aleksandrii, zamachowiec oddał kilka strzałów ze swojego karabinu w stronę prezydenta. Chybił, a Nasser nawet nie uchylił się przed kulami. Pomimo chaosu, jaki wybuchł, prezydent wciąż stał i krzyczał do mikrofonu „Pozwólcie im zabić Nassera, kim jest Nasser, jak nie jednym z wielu? Żyję! A nawet jakbym zginął, to wy wszyscy jesteście Gamalem Abdulem Nasserem!”.
To był punkt zwrotny w karierze tego człowieka. Jeszcze nigdy nie miał aż takiej popularności wśród swych obywateli.
Po tym zamachu aresztowano Qutba, który był wówczas członkiem „Bractwa Muzułmanów”, organizacji radykalnych rewolucjonistów. Oskarżono go o współudział w planowaniu zamachu. Nasser myślał, że zniszczył raz na zawsze tę organizację.
Wiele mówiono o cierpieniu Sayyida Qutba w więzieniu. Skazano go na dożywocie, lecz z powodu jego słabego zdrowia wyrok skrócono do 15 lat. W istocie, więźniów traktowano straszliwie źle - gdy wielu z nich pewnego razu zwyczajnie odmówiło wyjścia z celi – strażnicy zastrzelili ich.
Wtedy to Qutb doszedł do wniosku, że ci, którzy dopuszczali się takich zbrodni przeciwko muzułmanom, nie są w istocie prawdziwymi wyznawcami Allacha. W swoim umyśle Qutb, wg własnego rozumienia, już dzielił ludzi na tych, którzy byli „prawdziwymi muzułmanami” i tych, którzy nimi nie byli, a jedynie takich udawali. To było coś, co muzułmanie zwą takfir, czyli wykluczaniem kogoś ze społeczności muzułmańskiej.
Sterując ludźmi, nawet z więziennej celi, udało się Qutbowi odtworzyć siatkę Bractwa Muzułmanów, która ucierpiała w wyniku aresztowań po zamachu na prezydenta. Jego wpływ był nawet na tyle silny, że udało mu się, wciąż siedząc w więzieniu, uzyskać poparcie władz Arabii Saudyjskiej w sprawie obalenia Nassera. Zaledwie trzy miesiące po tym, jak Sayyid Qutb wyszedł z więzienia na wolność, ponownie go aresztowano. Pojmano bowiem dwóch członków Bractwa, którzy zeznali o planach obalenia władzy i wymienili jego nazwisko jako jednego z konspiratorów.
Podczas procesu uznano Qutba za winnego i skazano na karę śmierci. Wyrok przyjął on spokojnie, a skwitował słowami „dzięki Bogu. Spełniałem jihad przez piętnaście lat, aż uzyskałem to męczeństwo.”
Sayyid Qutb
Wkrótce jednak Nasser zrozumiał swój błąd, na ulice Kairu bowiem wyległy tysiące zwolenników Qutba, przeciwnych egzekucji. Prezydent wysłał nawet Anwara al-Sadata, swego następcę i vice prezydenta, aby przekazać Qutbowi, że jeśli wystąpi on o łaskę, prezydent mu jej udzieli, a nawet odda mu ministerstwo edukacji. Qutb odmówił. Gdy jego siostra przybyła aby go przebłagać, odparł jej „Moje słowa będą silniejsze, jeśli mnie zabiją”. Qutba wkrótce potem powieszono, a ciała nie wydano rodzinie z obawy, że jego grób stanie się miejscem pielgrzymek jego zwolenników.
Sayyid Qutb jest uznany przez wielu za pierwszego współczesnego męczennika.
Jeżeli temat się spodoba wstawię następną część.
treść skopiowana z: paranormalne.pl
Męczennik
Cała ta historia zaczyna się w 1948 roku. Wtedy to do Ameryki, na pokładzie liniowca, przybył pewien człowiek z Egiptu, Sayyid Qutb.
Sayyid Qutb – z prawej
Był wykształconym Egipcjaninem, pracującym w egipskim ministerstwie edukacji, płynącym za ocean niejako na wygnanie. Nie był specjalnie religijny, w istocie przeżywał wówczas pewien kryzys wiary. Jego książki krytykujące wiele spraw socjalnych zdobyły mu rzesze zwolenników, ale i gniew ówczesnego króla Egiptu – Farouka, który wydał nawet nakaz aresztowania krnąbrnego pisarza - dlatego właśnie jego przyjaciele pospiesznie zorganizowali Sayyidowi ten wyjazd. W tym czasie Egiptem wstrząsały antybrytyjskie nastroje, kraj wciąż pozostawał pod bardzo dużymi wpływami tej byłej kolonialnej potęgi. Jednak nawet sam Qutb był w tym okresie pod znacznym wpływem zachodniej kultury – ubierał się jak mieszkaniec zachodu, kochał muzykę klasyczną, filmy z Hollywood, francuską literaturę, jak również prace Darwina i Einsteina. Jednak pomimo w pewnym stopniu oczarowania zachodem, Qutb, jak wielu współczesnych mu muzułmanów, obawiał się postępującego kulturalnego podboju krajów islamskich przez zachód - zachód, który był dla niego jedną istotą, w jego umyśle nie było różnicy między USA a powiedzmy Francją, wszystko, co nie było islamskie, było dla niego „tym czymś innym – zachodem”. Zachodem, który wg niego, skupiał się jedynie na kolonizacji całego świata.
W czasie, gdy Qutb wyruszał do Ameryki, świat arabski był wstrząśnięty wynikiem wojny z Izraelem, a także zbulwersowany pomocą, jaką państwo Izrael otrzymywało od USA. Arabowie byli wstrząśnięci nie tylko poziomem wyszkolenia i siłą armii izraelskiej, ale także słabością i niekompetencją swych własnych dowódców. To powodowało poczucie poniżenia u muzułmanów – coś, co wkrótce stało się jedną z przyczyn wielu tragicznych wydarzeń.
Sayyid Qutb ciągle w głębi duszy zadawał sobie pytanie – „czy powinienem być kim normalnym, przeciętnym jak reszta, czy kimś wyjątkowym?” W końcu wygrała chęć pozostania kimś ponadprzeciętnym i Sayyid postanowił oddać się w całości bogu.
Qutb przybył do Nowego Jorku – miasta gigantycznego, brudnego, przeludnionego, głośnego i wyzywającego. II wojna światowa, wygrana Ameryki, brak strat własnych na terenie kraju, bogactwo oraz poczucie bycia potęgą zbyt wyraźnie widać było na ulicach. Skromny Egipcjanin źle czuł się w społeczeństwie nastawionym głównie na seks, uciechy i materializm, tym bardziej, ze słabo znał język angielski. Pomimo, że w tym mieście mieszkały tysiące imigrantów z całego świata, Sayyid nie potrafił odnaleźć tu swojego miejsca. Czuł odrazę i do Nowego Jorku, i do Ameryki ogólnie, a także do ludzi, z którymi musiał przebywać. Wciąż był uprzejmy, lecz coraz bardziej zamykał się w sobie i w swej religii. Amerykanów wkrótce zaczął postrzegać jako bestie, skupione tylko na uciechach życia.
Po pewnym czasie Qutb przeniósł się do Waszyngtonu, gdzie zaczął studiować język angielski. W swoim pamiętniku zapisał, że życie w Waszyngtonie nie jest złe, jednak i tutaj ciągle krytykował otaczającą go rzeczywistość – zarówno muzykę jak i styl ubierania się młodych ludzi. Nawet jedzenie było dla niego „dziwne”, a wracając od fryzjera zawsze, jak to pisał w swoim dzienniku, „musiał poprawiać swoją fryzurę własnoręcznie”.
Sayyid jeszcze do 1950 roku pozostawał w USA, jednak wyjazd ten, który wg jego przyjaciół miał przy okazji sprawić, że jego poglądy miały stać się „bardziej liberalne”, przyniósł zupełnie inny skutek. Qutb wrócił do swojej ojczyzny jako jeszcze większy radykalista, niż do tej pory. Uznawał białą rasę (ludzi zachodu) jako tę gorszą. Wg niego „biały człowiek w Europie i Ameryce to nasz wróg numer jeden. Biali ludzie miażdżą nas podczas gdy my uczymy nasze dzieci ich historii, ich kultury i ich ‘wzniosłych’ celów. Napełniamy nasze dzieci podziwem i szacunkiem dla kogoś, kto depcze nasz honor i nas zniewala. Zamiast tego zasadzajmy ziarno nienawiści, zniesmaczenia i żądzy zemsty w duszach naszych dzieci. Uczmy je od dzieciństwa, że biały człowiek jest wrogiem ludzkości i że należy go zniszczyć przy pierwszej sposobności.”
Qutb znienawidził tego, co widział w zachodzie – sekularyzmu, racjonalności, demokracji, indywidualizmu, równouprawnienia, tolerancji i materializmu – czyli tych rzeczy, które częściowo „zainfekowały” już i świat arabski dzięki kolonialnej przeszłości. Wg niego, należało obalić wszelką władzę świecką w krajach muzułmańskich i utworzyć państwa oparte jedynie na Islamie i jego prawie. Qutb wiedział, że Islam i „nowoczesność” nie mogą współistnieć, zatem kraje arabskie muszą wyzbyć się tego, co współczesne i co nosi znamiona zachodu – w tym władzy świeckiej. Wg niego, tylko poprzez całkowite oddanie się bogu, w każdej dziedzinie może doprowadzić do ponownej dominacji muzułmanów nad światem. Taka dominacja, jak i środki do jej osiągnięcia, były wg niego obowiązkiem nie tylko wszystkich muzułmanów wobec swych braci, ale i wobec boga.
W tym czasie Egiptem wciąż wstrząsały niepokoje, Powszechne uczucie poniżenia po przegranej wojnie z Izraelem oraz świadomość ciągłych bardzo silnych wpływów brytyjskich sprzyjało tworzeniu różnych bractw, których zadaniem była „walka o przyszłość Islamu”.
Był to także koniec rządów króla Farouka, ponieważ władzę w kraju przejął Gamal Abdul Nasser, odtąd prezydent Egiptu.
Prezydent Gamal Abdul Nasser
Sayyid Qutb wrócił na swoje dawne stanowisko w ministerstwie edukacji. Wcześniej miał swój skromny udział w rewolucji, która obaliła króla, a jego przemyślenia skłaniały go do tego, że jedyną opcją oczyszczenia kraju z zachodnich pozostałości jest „zwykła dyktatura”. Jednak po pewnym czasie stanowiska Qutba i Nassera zaczęły odbiegać od siebie na tyle, że Nasser w 1954 roku wtrącił Sayyida na trzy miesiące do więzienia. Podczas, gdy prezydent próbował oddzielać władzę od religii, Qutb widział świetlaną przyszłość muzułmanów jedynie w całkowitym podporządkowaniu wszystkiego religii. Ta różnica poglądów dramatycznie zmieniła wzajemne relacje obu tych mężczyzn.
W nocy, 20 października 1954 roku, wojna ideologiczna pomiędzy wizją świeckiego państwa a wizją państwa islamskiego osiągnęła swój zenit. Tej nocy, podczas przemówienia Nassera w Aleksandrii, zamachowiec oddał kilka strzałów ze swojego karabinu w stronę prezydenta. Chybił, a Nasser nawet nie uchylił się przed kulami. Pomimo chaosu, jaki wybuchł, prezydent wciąż stał i krzyczał do mikrofonu „Pozwólcie im zabić Nassera, kim jest Nasser, jak nie jednym z wielu? Żyję! A nawet jakbym zginął, to wy wszyscy jesteście Gamalem Abdulem Nasserem!”.
To był punkt zwrotny w karierze tego człowieka. Jeszcze nigdy nie miał aż takiej popularności wśród swych obywateli.
Po tym zamachu aresztowano Qutba, który był wówczas członkiem „Bractwa Muzułmanów”, organizacji radykalnych rewolucjonistów. Oskarżono go o współudział w planowaniu zamachu. Nasser myślał, że zniszczył raz na zawsze tę organizację.
Wiele mówiono o cierpieniu Sayyida Qutba w więzieniu. Skazano go na dożywocie, lecz z powodu jego słabego zdrowia wyrok skrócono do 15 lat. W istocie, więźniów traktowano straszliwie źle - gdy wielu z nich pewnego razu zwyczajnie odmówiło wyjścia z celi – strażnicy zastrzelili ich.
Wtedy to Qutb doszedł do wniosku, że ci, którzy dopuszczali się takich zbrodni przeciwko muzułmanom, nie są w istocie prawdziwymi wyznawcami Allacha. W swoim umyśle Qutb, wg własnego rozumienia, już dzielił ludzi na tych, którzy byli „prawdziwymi muzułmanami” i tych, którzy nimi nie byli, a jedynie takich udawali. To było coś, co muzułmanie zwą takfir, czyli wykluczaniem kogoś ze społeczności muzułmańskiej.
Sterując ludźmi, nawet z więziennej celi, udało się Qutbowi odtworzyć siatkę Bractwa Muzułmanów, która ucierpiała w wyniku aresztowań po zamachu na prezydenta. Jego wpływ był nawet na tyle silny, że udało mu się, wciąż siedząc w więzieniu, uzyskać poparcie władz Arabii Saudyjskiej w sprawie obalenia Nassera. Zaledwie trzy miesiące po tym, jak Sayyid Qutb wyszedł z więzienia na wolność, ponownie go aresztowano. Pojmano bowiem dwóch członków Bractwa, którzy zeznali o planach obalenia władzy i wymienili jego nazwisko jako jednego z konspiratorów.
Podczas procesu uznano Qutba za winnego i skazano na karę śmierci. Wyrok przyjął on spokojnie, a skwitował słowami „dzięki Bogu. Spełniałem jihad przez piętnaście lat, aż uzyskałem to męczeństwo.”
Sayyid Qutb
Wkrótce jednak Nasser zrozumiał swój błąd, na ulice Kairu bowiem wyległy tysiące zwolenników Qutba, przeciwnych egzekucji. Prezydent wysłał nawet Anwara al-Sadata, swego następcę i vice prezydenta, aby przekazać Qutbowi, że jeśli wystąpi on o łaskę, prezydent mu jej udzieli, a nawet odda mu ministerstwo edukacji. Qutb odmówił. Gdy jego siostra przybyła aby go przebłagać, odparł jej „Moje słowa będą silniejsze, jeśli mnie zabiją”. Qutba wkrótce potem powieszono, a ciała nie wydano rodzinie z obawy, że jego grób stanie się miejscem pielgrzymek jego zwolenników.
Sayyid Qutb jest uznany przez wielu za pierwszego współczesnego męczennika.
Jeżeli temat się spodoba wstawię następną część.
treść skopiowana z: paranormalne.pl