Akcja dzieje się po meczu piłki ręcznej między Iskrą Kielce a Wisłą Płock, gdzie goście odpalają kilka rac przed wejściem do autobusów i powrotem do domów. Mimo długości i ogólnego chaosu panującego w nagraniu polecam obejrzeć całość. Może i otworzy to w pewnym stopniu, niektórym oczy. Choć nie liczę na to bo jak już kiedyś na sadolu pisałem, wychowankowie (tfu!) kwejka, którzy przenieśli się na sadola nie są zdolni do normalnej uargumentowanej dyskusji, ponieważ uważają, że są prze sadystami jak dogryzą komuś w internecie, a główną wytyczną sensu życia są wirtualne piwa.
#płock
Akcja dzieje się po meczu piłki ręcznej między Iskrą Kielce a Wisłą Płock, gdzie goście odpalają kilka rac przed wejściem do autobusów i powrotem do domów. Mimo długości i ogólnego chaosu panującego w nagraniu polecam obejrzeć całość. Może i otworzy to w pewnym stopniu, niektórym oczy. Choć nie liczę na to bo jak już kiedyś na sadolu pisałem, wychowankowie (tfu!) kwejka, którzy przenieśli się na sadola nie są zdolni do normalnej uargumentowanej dyskusji, ponieważ uważają, że są prze sadystami jak dogryzą komuś w internecie, a główną wytyczną sensu życia są wirtualne piwa.
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Nie pykło :]
Aha. Cunami i animalsy to ścierwo a garyks to pizda i chuj. Muzyka dla ułomów grana teraz w połowie stacji radiowych...
Mają moc bestie!
DMP- Driftingowe Mistrzostwa Polski
Wstawiam jeszcze raz bo moderator usunal za ch..owe otagowanie
3:30 mały błąd w obliczeniach jak zabrać się za zakręt
Jak ktoś tylko dupeczek szuka, to 1:09 polecam
I mały Kiss The Wall
Kiedy położę się wieczorem do łóżka, kiedy wszystko już wyłączę i kiedy robi się cicho... Nie, u mnie nie robi się cicho. Jak ma się robić, skoro słyszę nad głową odgłos jak tętent końskich kopyt. To szczury. Biegają stadami - opowiada mieszkanka osławionego pałacu cudów. Zapraszamy na spacer po budynku socjalnym przy Otolińskiej 23.
Wysmarowane wulgaryzmami wejście do pałacu cudów...
... zaprasza szeroko rozwalonymi - dosłownie - metalowymi drzwiami. W środku jeszcze gorzej: ściany porysowane, brudne, z boku całkowicie rozbite, częściowo podpalone skrzynki na listy.
W drugiej połowie lat 90. władze miasta wpadły na pomysł, jak poradzić sobie z lokatorami z mieszkań komunalnych, którzy zalegali z czynszami. Przygotowały trzy budynki socjalne, największy z nich to dawny hotelowiec Fabryki Maszyn Żniwnych...
Charakterystyczny niebieski lipsk ze szklaną elewacją...
... stoi przy Otolińskiej 23. Na zewnątrz nie wygląda jeszcze dramatycznie, choć zwraca uwagę wybitymi szybami i lasem anten satelitarnych. Otacza go mit pałacu cudów - wszyscy wiedzą, że po zmierzchu tu się nie wchodzi.
Pewnie mało kto pamięta, że na samym początku miasto dawało za darmo mieszkania komunalne na parterze policjantom. Szybko się wyprowadzili.
Dom dla 235 osób
W budynku jest 97 lokali mieszkalnych, w tym 89 socjalnych, 4 komunalne i 4 tymczasowe. Łącznie mieszka tam 235 osób. - Zaniedbania i wygląd estetyczny budynku stanowią konsekwencję dewastacji dokonywanej w głównej mierze przez samych mieszkańców - twierdzą w Miejskim Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej. Jako administrator działający w imieniu gminy zajmuje się on bieżącą konserwacją budynku. W ub.r. pochłonęła ona blisko 16 tys. zł (z budżetu miasta).
- Zapier... listonosza...
... widzi, że skrzynki rozwalone i list luzem zostawił - wykrzykuje w naszym kierunku dziewczyna z korespondencją w ręku.
Krzysztof Piasek, rzecznik płockiej policji: - Od 1 kwietnia 2012 r. do dzisiaj policjanci interweniowali tu 41 razy. 29 było interwencji domowych, 7 interwencji na klatkach schodowych, 3 - przed blokiem, 2 - inne. W dwóch przypadkach osoby zostały zatrzymane w izbie wytrzeźwień, w jednym przypadku - w policyjnym areszcie, w jeszcze innym policjanci wszczęli procedurę Niebieskiej Karty (stwierdzona została przemoc w rodzinie). W pozostałych przypadkach policjanci interwencje zakończyli pouczeniami lub sporządzeniem dokumentacji w celu przeprowadzenia dalszych czynności służbowych.
Jolanta Głowacka, rzeczniczka straży miejskiej w Płocku: - Od początku roku odebraliśmy ok. 20 interwencji pod numer 986 dotyczących tzw. pałacu cudów. Najwięcej dotyczyło zakłócenia ładu i spokoju, czyli np. głośnego zachowywania się przed budynkiem. Było też zgłoszenie o palącym się śmietniku (w sylwestra), laniu wodą z okien (w poniedziałek wielkanocny), wyprowadzeniu groźnego psa bez smyczy i kagańca, a nawet w sprawie nieprawidłowego parkowania. Chcę też podkreślić, że strażnicy miejscy udzielają asysty pracownikom Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, gdy ci przeprowadzają wywiad środowiskowy wśród mieszkańców bloku przy Otolińskiej 23. Z tym, że nasz funkcjonariusz zawsze zostaje na korytarzu, nie słucha tego wywiadu. Poza tym wiele osób, takich, co to śpią na ławkach w różnych częściach miasta, będąc pod wpływem alkoholu, to mieszkańcy właśnie pałacu cudów. Często osoby te trafiają do izby wytrzeźwień. Trzeba jednak pamiętać, że w budynku przy Otolińskiej mieszkają naprawdę różni ludzie. Niektórzy znaleźli się tam w wyniku bardzo trudnej sytuacji życiowej.
Damian: - Mam 15 lat, od 13 mieszkam przy Otolińskiej...
... mama stara się od kilku lat o inne mieszkanie, ale nie wiem, czy kiedyś je dostaniemy. To właściwie całkiem normalny budynek, mamy dwa pokoje... Ja się już przyzwyczaiłem, mieszkam tu przecież prawie od urodzenia. Szczury? No pewnie, że są. Np. w łazienkach, wychodzą dziurami w ścianach. Co robimy po lekcjach? Jakieś bujaczki przed domem są, nie, boiska nie ma. W piłkę chodzę pograć najwyżej na orlika. Niektórzy wyjeżdżają na kolonie socjalne. Ja nie byłem, ale kiedyś pojechałem z mamą na wakacje.
Niektóre wspólne łazienki są wyłączone z użycia...
... skrywają je przyspawane do futryn blachy.
Ewelina (trzyma na rękach małe dziecko): - Szczury i karaluchy - to nami rządzi...
... no i azbest jest wszędzie, dzieci chorują non stop. A zimą często siada prąd, nie działa przez to ogrzewanie. Jak byłam w ciąży, to tylko brzuch przykrywałam, żeby dziecku nie zaszkodzić. Mieszkam tu od dwóch lat, a wiecie, ile płacę za 13 metrów kwadratowych? Dokładnie 324 zł, do tego dochodzą jeszcze światło i gaz.
Anna: Miałam tu zostać tylko pół roku, dzięki Bogu jestem 13 lat
Nie jestem z eksmisji. Kilkanaście lat temu zamieniłam się z jednym panem na mieszkania, ale to, które dostałam okazało się za małe. Jeden pokój na kilkoro dzieci. I tak trafiłam do większego na Otolińską. Jakiś czas temu chodził jakiś młody sprzątacz z listą, żebyśmy się podpisywali. Chodziło o to, że dostaniemy towar np. na odmalowanie ścian, remont łazienek. Tylko że mamy to sobie sami zrobić. No i byśmy zrobili, tu ludzie potrafią różne rzeczy, ale towaru nie dostaliśmy do tej pory! Płacę 1,2 tys. zł plus opłaty i jeszcze chcą, żebyśmy remontowali ten budynek na swój koszt?! Ostatnio córce po nogach przebiegł szczur, jak się kąpała. Opowiadała, że najpierw słyszała, jak szczur gdzieś chodzi, ale jak wpadł jej pod nogi, to takiego pisku narobiła!... Czy w nocy jest tu spokój? Ja nie boję się wychodzić wieczorem czy nocą. Wszyscy tu się znamy. Najgorsi są tylko nowi, no i pijacy.
Drzwi do toalet są wyłamane...
... to co się zza nich wyłania, jest trudne do opisania: stare zniszczone sanitariaty, odpadająca glazura, podsufitka, pełno zacieków i grzyb.
Iwona: - Najbardziej boję się o dzieci
Jestem tu cztery lata. Znowu, bo na początku lat 90. też tu mieszkałam. Kilka lat, bo później wyprowadziłam się do taty. Mieszkaliśmy przy Sienkiewicza, naprzeciwko więzienia. Ale był pożar, do tej pory nikt nie zaczął tego budynku remontować. A ja wróciłam na Otolińską. Na początku nie było tu jeszcze takich złych warunków, jak teraz. Najbardziej się martwię o dzieci, żeby je dobrze wychować. Jedno siądzie do lekcji, to drugie musi poczekać, bo nie ma gdzie się rozłożyć z książkami. Najstarszy syn na szczęście lubi siedzieć w domu, jest spokojny, nigdzie nie chodzi. Ale ten młodszy już zaczyna łapać brzydkie wyrazy od kolegów. Widzę, że charakter zmienił mu się na gorsze. A widzieliście łazienki? Na moim piętrze i tak jest jeszcze w miarę... Ale szczury są. Czy się nie boję? Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Zła tylko jestem, że za takie coś muszę płacić co miesiąc ponad 850 zł. Czynsz jest niski, jakieś 10 zł, ale dużo każą płacić np. za podgrzanie wody. Liczników nie mamy, opłaty są naliczane odgórnie. Latem i tak jest dobrze, ale zimą, jak trzeba dogrzewać ten pokój, to płacę nawet 800 zł za samo ogrzewanie! Nie pracuję, mam ok. 1,5 tys. zł z alimentów i rodzinnego. Ale tu raczej nikt nie pracuje, przeważnie wszyscy chodzą na puszki, złom. Czy jest tu spokojnie? Niektórzy wyjątkowo potrafią >umilić< życie. Są awantury, lecą wyzwiska. Ludzie głównie kłócą się o dzieci. To znaczy jak dzieci się nawyzywają między sobą, to dorośli stają w ich obronie. Jak na zwykłym podwórku? Nie, znacznie gorzej.
Może i dobrze, że nie ma tu światła
W tej części klatki schodowej nie ma oświetlenia, wiszący w powietrzu smród moczu pozwala się domyślać, czym są brudne plamy w kątach. Może więc i dobrze, że nie ma tu światła. Pewnie dlatego nie zauważyliśmy drzwi, za którymi siedzi dwóch ochroniarzy. Drzwi zamknięte, okno zakratowane... Otwiera zdziwiony mężczyzna w koszuli z nazwą agencji ochroniarskiej. Na temat Otolińskiej 23 nie chce rozmawiać on, nie chce także nikt inny z jego firmy. - Oni mnie się nawet boją - mówi na oko 16-letnia dziewczyna.
Ochroniarz: - Robota jak robota...
... dlaczego mamy zamknięte na klucz drzwi? Bo tu wszystko jest, strach otwarte zostawiać... [w tym momencie drugi ochroniarz woła z głębi pomieszczenia tego, który z nami rozmawia. Po kilku sekundach nasz rozmówca ponownie wychodzi, ale stwierdza, że to już wszystko, co miał do powiedzenia - red.].
Młodzież przed pomieszczeniem dla ochrony: - Ludzie to mają w nich wyje...! Co to za ochroniarze, jak boją się do nas wyjść? Oni nawet policji nie chcą wzywać, jak coś się dzieje! A czasem by się przydała policja, jak są jakieś awantury na przykład. Kiedyś często wychodzili, było ich widać na korytarzach. Jakoś bezpieczniej się czuliśmy. A teraz ochroniarze włączą sobie telewizor i tak siedzą przez cały dzień.
Konserwator: - Idę klamki wymieniać...
... bo non stop obrywają. Na okrągło jest tu coś do wymiany...
- Szczury i karaluchy nami rządzą! - woła na korytarzu Ewelina...
... powtarza to jej sąsiadka, potem kolejna kobieta. - Szczury potrafią spaść na korytarz przez dziurę w suficie.
Starych mebli nie zabiorę. Są zarobaczone
Kiedy rozmawiamy na klatce schodowej, pojawia się blondynka w średnim wieku. Jedną ręką prowadzi dziecko, drugą - rower. Odwraca się i przyznaje: - Dostałam nowe mieszkanie, ale nie umiem się przeprowadzić. Nie mam pieniędzy na nowe meble, a starych nie zabiorę, bo są całe zarobaczone. Zniszczyłabym nowe mieszkanie. Nie wiem, co robić.
Opłaty są dla nich jak gwóźdź do trumny
Krzysztof Jaworski, były prezes MZGM: - Średnio dobrze wspominam budynek przy Otolińskiej 23. Nie powinno dojść do koncentracji takiej grupy lokatorów socjalnych w jednym miejscu i w tak dużym obiekcie. W dodatku koszty utrzymania są w nim tak wysokie, że on w ogóle nie powinien być budynkiem socjalnym. Ludzie mają tam niesłychanie wysokie opłaty. Przecież nie wszyscy są tam zdemoralizowani, wielu z nich wyszłoby z tej biedy, tymczasem opłaty są dla nich jak gwóźdź do trumny.
Koncepcja tego budynku nie sprawdziła się
Piotr Nowicki, były dyrektor ds. technicznych w MZGM: - Tam są wysokie koszty, bo m.in. są wspólne łazienki. Ktoś zostawia odkręcony kran i woda leci. Zimą straty w ogrzewaniu są przeolbrzymie. W tym budynku trzeba przeprowadzić generalny remont. No i kwestia społeczna. Należałoby przeanalizować kto tam mieszka i osoby uciążliwe przenieść do innego specjalnego lokalu socjalnego. Koncepcja tego budynku, moim zdaniem, nie sprawdziła się. Nie powinno się gromadzić tylu trudnych lokatorów w jednym miejscu.
Zadłużeni na ponad 4 mln zł
Z informacji MZGM: Za 2011 r. naliczenia za czynsz i media dla lokali w budynku przy ul. Otolińskiej 23 wyniosły ponad 440 tys. zł, natomiast wpływy z tego tytułu jedyne 102 tys. zł. Zadłużenie główne lokali na koniec maja b.r. wynosi 4,25 mln zł, z czego 1,7 mln stanowią odsetki od należności przeterminowanych. Przyrost zadłużenia tylko z ubiegłego roku to kwota ponad 340 tys. zł.
Próbujemy robić zdjęcia, ale żaden z naszych rozmówców nie daje się sfotografować
W pałacu cudów aparat fotograficzny płoszy wszystkich...
Młodzi są szczerzy
Młodzież mieszkająca w pałacu cudów przyznaje wprost, że nie ma problemu zapalić, coś skręcić czy się napić.
Konieczny jest remont
Rafał Kania, były prezes Miejskiego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej: - Budynek socjalny przy Otolińskiej generuje problemy społeczne, a pod względem stanu technicznego wymaga remontu. Są tam kłopoty z ogrzewaniem, które jest olejowe i powoduje bardzo wysokie koszty. Sam czynsz jest bardzo niski, ale pozostałe składniki opłat, są niezależne od administratora. W MZGM powstał już taki zespół, który miał zastanowić się nad tym, jak ograniczyć zużycie energii. Bardzo by pomogło budynkowi podłączenie do sieci Fortum.
Jeśli chodzi o remont, to najpierw - według MZGM - trzeba...
... uzupełnić płyty szklane na elewacji wraz z profilami aluminiowymi, odnowić pomieszczenia sanitarne, wymienić i uzupełnić znajdujące się tam urządzenia, odmalować klatki schodowe i korytarze.
Aleksandra Dybiec, Hubert Woźniak Agencja Gazeta
Dziś chciał bym przedstawić rzadko wspominany heroizm mieszkańców. Temat jest obszerny. Zainteresowanych sadoli odsyłam do biblioteki, internetu lub na pw. Zaczynamy.
Preludnium
W 1920 roku Armia Czerwona parła naprzód w zastraszającym tempie. Wojsko polskie wciąż ustępowało nacierającym ze wschodu sołdatom.
Armia bolszewicka, chcąc przedostać się na tyły wojsk polskich, postanowiła zaatakować Płock. Natrzeć nań miał III Korpus Kawalerii Gaja Bżyszkiana wraz z 3. dywizją strzelców z bolszewickiej 4. Armii. Osławieni swym okrucieństwem „Czerwoni Kozacy” Gaj-Chana mieli za zadanie błyskawicznie uderzyć na miasto i zająć je z marszu, a następnie wyjść na tyły polskich wojsk znajdujących się pod Warszawą. Sytuacja rozegrała się jednak inaczej, bowiem Płock został zaatakowany już po zakończeniu bitwy warszawskiej.
Dnia 15 lipca 1920r. stan wyjątkowy ogłosił Starosta Płocki Franciszek Morawski, a 10 sierpnia
ogłoszono stan oblężenia. Na Płock miały natrzeć III korpus konny i 3-cia dywizja strzelców. W Płocku w nocy z 10
na 11 sierpnia zapanowała panika. Władze opuściły miasto, władze w mieście objęła straż
obywatelska na czele z Ksawerym Cygańskim (warto wspomnieć, e bp. Antoni Julian Nowowiejski
Płocka nie opuścił). Dowódca przyczółku mostowego major Janusz Mościcki przystąpił do sypania
szańców, które jak i barykady były głównym dziełem kobiet płockich. Kobietom pracującym ofiarnie
przodowała m.in. prof. Halina Rutska (na zdjęciu).
Atak
Siły bolszewickie nacierające na Płock po dowództwem Gaja- Chana liczyły 3500-3800
żołnierzy, dysponujących 40 ckm i 12 armatami. Polacy liczyć mogli na
1500-2000 żołnierzy i o połowę mniej ciężkiego sprzętu.
18 sierpnia 1920 r. o godzinie 14 rozpoczęła się dramatyczna walka o Płock. Bolszewicy natarli niemal jednocześnie z dwóch stron. Kawkor uderzył przez rogatki Dobrzyńskie i Bielskie opanowując niemal całą północno – zachodnią część miasta. Zajęte zostały gmachy seminarium, magistratu, „Jagiellonki” i „Stanisławówki”, a także mnóstwo budynków prywatnych. Uderzając dalej impetem przebili się zagarniając także szpital PCK.
W mieście zapanował chaos. Polscy żołnierze wpadli w panikę. Jak relacjonuje por. Achmatowicz:
„[...]w mieście panuje straszliwy popłoch, wszystko dąży do mostu. Ostrzeliwując się wpadam na plac obok parku i kościoła, a dalej mała przestrzeń dzieli nas od mostu, stwarza to wielki popłoch. Kozacy [...] są już na placu i z koni strzelają do nas. Skuteczny ogień karabinów maszynowych Kozaków czyni straszne spustoszenie wśród koni i ludzi. Panika doprowadziła do tego, że poszczególne grupy żołnierzy strzelają omyłkowo do swoich [...] nie ma żadnego oddziału który by stawił opór bolszewikom. Rozgrywają się straszne sceny [...]”.
„rozrywają się szrapnele, pędzi radziecka konnica na małych koniach, mołojcy w baranich czapach z szablami w dłoniach [...] Na zbawienny most rusza ludność cywilna i wojsko – ale wszystkich on nie pomieści”.
Na miasto nieustannie spadał grad kul z nieprzyjacielskich dział, wybuchały pożary, waliły się budynki. Słynni z okrucieństwa „czerwoni Kozacy” przechodzili samych siebie. Bogaty Płock padł łupem żądnych mordu i grabieży sołdatów. W mieście działy się straszne sceny, łupiono domy i sklepy, mordowano cywilów. To właśnie podczas tego ataku doszło do pamiętnej w dziejach zbrodni na pacjentach i załodze szpitala.
„Kto stał na drodze brał w łeb szablą albo w brzuch bagnetem. Jeńców w mieście nie brano w ogóle [...] Brano za to gwałtem kobiety. [...] Gdy w ręce rosyjskie wpadł szpital wojskowy, ponad stu rannych padło ofiarą mordu, pielęgniarki zaś, które nie ukryły się gwałcono i kaleczono”.
"Odważny lud to najlepsza obrona miasta"
Podczas gdy w mieście panował chaos, a całe niemal dowództwo znajdowało się na lewym brzegu Wisły, inicjatywę przejęła ludność cywilna wraz z luźnymi, rozbitymi grupami żołnierzy, policjantów i żandarmów. Fakt, iż czerwona konnica zajęta była rabunkiem skwapliwie wykorzystali obrońcy z mjr. Mościckim, który wraz z grupą żandarmów zorganizował obronę na przedmieściu. Walkę podjęło wojsko wespół z cywilami. Ludność ruszyła na barykady...
Na ulicach Płocka postawiono 34 barykady, z czego 12 otoczonych zasiekami. Wszystkie one stanowiły samodzielne zapory i walczyły w odosobnieniu. Łączność pomiędzy nimi oraz transport meldunków zapewniali harcerze – dzieci, zaś kobiety zajmowały się opatrywaniem rannych. Na barykadach walczyło łącznie około 400 ludzi, czyli na jedną przypadało niewiele ponad 10 cywilów wyposażonych w erkaemy. Szczęściem, sowiecka artyleria nie mogła w pełni rozwinąć swojego ognia na barykady, aby nie razić swoich żołnierzy.
„[...]Wielką pomoc i wsparcie obrońcom okazała ludność cywilna, tym kobiety i dzieci [...] Niektórzy walczyli na pierwszej linii z bronią w ręku, jak np. członkowie Straży Obywatelskiej lub nieznany z nazwiska starszy mężczyzna w al. Kilińskiego, który zbierał młodszych i na czele takiego improwizowanego oddziału robił wypady na bolszewików [...]”
Także małe dzieci, harcerze wspomagali obrońców.
„[...] Tadzio Jeziorowski, uczeń klasy drugiej, mąż który sobie liczy już lat 11 [...] działa w mieście; przez 5 godzin, oblewając się potem z przemęczenia, pod kulami, bez najmniejszej trwogi, owszem z zacietrzewieniem i zapałem pędzi od barykad do arsenału, od arsenału do barykad i roznosi amunicję. Ponieważ magazyn w Płocku posiadał karabiny wszelkiego typu: rosyjskiego, austriackiego i francuskiego, jakie kto chce, więc było sztuką rozeznać się w kalibrze naboi. Smyk Jeziorowski [...] rozpoznaje mig wszelkie zawiłości w tej mierze i ani razu się nie myli [...]”.
Również kobiety stojące w pierwszym szeregu, nieraz chwytające za broń i razem z małymi dziewczynkami, harcerkami, pomagające rannym, wykazywały się ogromną odwagą.
Przykłady można mnożyć. Wśród nich znajdujemy też takie jak historia czternastoletniego Józefa Kaczmarskiego, łącznika w I sekcji 2. plutonu 1. kompanii 6. ppl. Był on trzykrotnie ranny. Gdy zdjęty litością bolszewicki sanitariusz zaczął go opatrywać, na uwagę sołdata, iż należałoby raczej dobić „szkodnika” odparł: „być może, że on i szkodnik, ale bohater”. Niewiele starszy był młody obrońca opisywany przez publicystę „Czasu”:
„Piętnastoletni chłopczyk Zawadzki zaatakowany przez galopujących Kozaków schował się do jednej z bram i stąd strzelał aż do ostatniego naboju, dopóki nie zakłuto go bagnetami”.
Około 3 w nocy nadciągneła odsiecz;
przybył batalion 102 pułku strzelców podhalańskich oraz 2 kompanii Sułeckiego Pułku Strzelców i 2 kompanii Kowieńskiego Pułku Piechoty. O świcie 19 sierpnia od strony Radziwia, przez most, Polacy rozpoczęli kontrnatarcie. W tym jednak momencie bolszewicy na nowo rozpoczęli ostrzał polskich pozycji wytaczając swe działa. Polacy, mimo długotrwałych bojów, nie dawali za wygraną. Polski silny ostrzał artyleryjski i podjęty o godzinie 9 potężny atak stopniowo spychały bolszewików coraz dalej, aż około godziny 11, po ponad 21 godzinach nieustannej walki, Płock był wolny od wroga.
Straty własne były znaczne. Wyniosły one 200-300 zabitych, w tym ok. 100 cywilów, 300-400 rannych i 300-350 zabranych do niewoli, z czego większość została później rozstrzelana. Najmłodszym poległym był 14-letni harcerz Antolek Gradowski Straty wroga były prawdopodobnie mniejsze. Wynosiły około 240 zabitych, 100 jeńców i około 10 zagarniętych kaemów. W Płocku ponad 800 domów było zniszczonych, mury rozbite, słupy powywracane, a całe niemal miasto rozszabrowane.
Uhonorowanie "Płockich Orląt"
10 kwietnia 1921 roku, w uznaniu zasług, miasto Płock zostało odznaczone przez Naczelnika Państwa, marszałka Józefa Piłsudskiego Krzyżem Walecznych. Wypowiedział on wówczas znamienne słowa: „Za zachowanie męstwa i siły woli w ciężkich i nadzwyczajnych okolicznościach, w jakich znalazło się miasto, za męstwo i waleczność – mianuję miasto Płock – Kawalerem Krzyża Walecznych”.
Wobec gen. Tadeusza Rozwadowskiego, gen. Władysława Sikorskiego i płk. Bolesława Wieniawy – Długoszowskiego Marszałek udekorował także 15 osób Krzyżem Virtuti Militari, a 64 osoby Krzyżem Walecznych. Znalazł się wśród nich także 11-letni uczeń i harcerz Tadeusz Zygmunt Jeziorowski. Ponadto 50 osób wyróżniono również ustanowioną rozkazem gen. Rozwadowskiego odznaką „Za obronę Płocka”.
Józef Piłsudski dekoruje Krzyżem Walecznych Tadeusza Jeziorowskiego
Ale czytają komentarze, wiec dodam, że w wyniku wojny w 1920 roku do niewoli wzięto kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy radzieckich, z których 20 tysięcy odwaliło kitę z głodu i chorób w POLSKICH obozach jenieckich. Rewanż (w sumie to byli rówieśnicy-koledzy Stalina) w Katyniu był paradoksalnie bardziej humanitarny. Jakbym miał do wyboru to lepsze kula w łeb niż gnicie w objęciach wszy.
Ostatnie zdanie potwierdza jak wielkim idiotą jest ten użytkownik. Reszty nie będę komentował. To o czym pisze ten prowokator zwie się popularnie Anty-Katyniem serwowanym przez bolszewików w celu wybielenia i relatywizacji ludobójstwa w Katyniu. Co ciekawe nawet sami historycy Rosyjscy tak twierdzą. Normalnie nie odpowiadam takim dżentelmenom ale tu zrobię wyjątek bo czytają to inni użytkownicy. Na wypisanie takich bzdur i szerzenie propagandy nie sposób pozostawić tego bez sprostowania. Swoją drogą dobrze że takie człowieczki tego pokroju już powoli "odwalają kite" to dobrze dla przyszłości ojczyzny...
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów