Ron Jeremy – zwyczajny człowiek, który stał się legendą, wbrew przeciwnościom losu i aparycji. Przyszedł na świat w średniozamożnej typowej żydowskiej rodzinie. Zaczynał życie zawodowe jako adept pedagogiki specjalnej, opiekując się chorymi dziećmi, na szczęście los zawiódł go na inne ścieżki – wybrał drogę pełną poświęcenia dla całej ludzkości, i misję ową wypełnił w 100 procentach.
Jego zasług dla świata nie sposób przecenić. Niestrudzenie niósł otuchę i nadzieję wszystkim potrzebującym – brzydkim, samotnym, pokrzywdzonym przez los i niekochanym przez nikogo. Niezaprzeczalnie każdego obcującego z jego dziełami porywało uniesienie, a jego współpracownicy do dziś ze łzami w oczach podkreślają jego wrażliwość, delikatność i szacunek dla najpodlejszej istoty żyjącej w najciemniejszej dziurze. Jego 25 cm nie pogardziło nikim i niczym.
Niósł swe przesłanie miłości przez pokolenia. Czego się nie tknął, zamieniał w czystą poezję.
Nieustannie zdobywał ludzkie serca, zwłaszcza szukającej swej drogi młodzieży.
Miliony ludzi dziennie odczuwają z nim tę niezwykłą więź i są mu dozgonnie wdzięczni za płomienne zaangażowanie. Ludzki szacunek i wdzięczność, płynące z całego świata, przyniosły mu liczne nagrody i zaszczyty, rzesze zabiegały o choć krótką audiencję,
Dlaczego powinien zostać beatyfikowany? A dlaczego nie? Czynił cuda – w swej nieskończonej dobroci utwardzał nieutwardzalnych i nawadniał najsuchsze pustynie świata, porywał rzesze niedowiarków do modlitwy obiema rękami. Połączył miliony istnień w gorącym uścisku. Należy mu się miejsce w historii zapisane złotymi zgłoskami.
ale w takich momentach to wszystko idzie się jeb4ć