Pierwsze spotkanie dzikiego plemienia z białym człowiekiem. Papua Nowa Gwinea, rok 1976, biały podróżnik zwie się Jean-Pierre Dutilleux, a plemię - Toulambi.
Mała uwaga: ci murzyni są o wiele bardziej przyjaźni niż większość ich "cywilizowanych" kolegów.
Mała uwaga: ci murzyni są o wiele bardziej przyjaźni niż większość ich "cywilizowanych" kolegów.
Takie plemiona powinno się po prostu dalej izolować i pozwalać im żyć swoim własnym spokojnym życiem. Ide o zakład że teraz wszyscy noszą tam podkoszulki z chin, popijają cole z puszek, słuchają radia i latają z kanistrami żeby zasilić swoje małe leśne agregaty.
Młode z plemienia nasłucha się 50centa czy innego gówna, po czym nie widząc dla siebie szansy i nie słuchając dziadka wyemigruje gdzieś w pizdu, a następnie skończy na ulicy kradnąc kołpaki. Plemię w końcu wyginie (bo kto chce siedzieć w lesie skoro wielki świat wzywa?!) i tyleśmy ich widzieli.