Warszawa. Praga. Park Skaryszewski. Siedzi sobie facet na ławeczce. Podchodzi do niego – o dziwo – dziewczyna i mówi:
- O, kurwa, Mieczysław Fogg!
- Pomyłeczka, nie jestem Foggiem.
- Skromniś! Poznałam pana, panie Fogg!
- Dziewczyno, nie jestem Foggiem. On nie żyje.
Dziewczę klęka, rozpina mu rozporek i zaczyna robić laskę. Facet rozgląda się na lewo i prawo, gładzi dziewczynę po włosach i nuci:
- "Ta ostatnia niedziela, jutro się rozstaniemy... nana-nana-na..."
- O, kurwa, Mieczysław Fogg!
- Pomyłeczka, nie jestem Foggiem.
- Skromniś! Poznałam pana, panie Fogg!
- Dziewczyno, nie jestem Foggiem. On nie żyje.
Dziewczę klęka, rozpina mu rozporek i zaczyna robić laskę. Facet rozgląda się na lewo i prawo, gładzi dziewczynę po włosach i nuci:
- "Ta ostatnia niedziela, jutro się rozstaniemy... nana-nana-na..."
– To jak ty się właściwie nazywasz bo zapomniałem. Kolec? stolec?
- BongMan
- A więc uważnie mnie posłuchaj Bolek. Byłeś w Stanach?
- Nie
- No właśnie, a ja znam kogoś kto był i opowiedział mi to i owo. Wiesz skąd się wzięli czarni w Ameryce?
- Z Afryki?
- No właśnie, handlarze niewolników przywieźli ich z Afryki. A czy ty myślisz,że to taka prosta sprawa, wysiąść na plaży w Afryce, złapać w siatkę silnego, zwinnego murzyna i wywieźć go za ocean?
- Chyba nie
- No jasne, że nie. Udało im się to, ponieważ wywozili tylko takich, co nie potrafili spierdolić przed siatką albo byli największymi głąbami w plemieniu i wódz ich sprzedawał za paczkę fajek bo i tak nie miał z nich żadnego pożytku. I ci wszyscy nieudacznicy pojechali do Ameryki. Pożenili się, porobili dzieci, świat poszedł do przodu. Pojawiły się komputery, amfetamina, samoloty ale co z tego, jeżeli ich serca pompują tę samą krew. Są potomkami człowieka który dał się złapać w siatkę na własnym podwórku. Dlatego nie uważam, że naszym chłopakom brakuje luzu, kapujesz?