Mamy najniższy przyrost naturalny od czasu zakończenia II wojny światowej!
Rok 2013 był podobno dla rządu Tuska "rokiem rodziny". Okazało się jednak, że w 2013 odnotowano w naszym kraju rekordową przewagę zgonów nad urodzeniami... Droga Platformo Obywatelska - jeśli chcecie, aby w Polsce rodziło się więcej dzieci, to nie zabierajcie nam tyle pieniędzy w podatkach!
Ubiegły rok zapisze się jako początek pandemonium demograficznego w Polsce. Z najnowszych danych GUS oraz szacunków „Rz" wynika, że w ubiegłym roku ujemny przyrost naturalny, czyli przewaga zgonów nad liczbą urodzonych dzieci, będzie największy od 1945 r.
Wyniesie 16–20 tys. Do tej pory najgorzej było w 2003 r. – wtedy odnotowaliśmy 14,1 tys. więcej zgonów niż urodzeń.
GUS podał, że w okresie styczeń–listopad urodziło się zaledwie 343,4 tys. dzieci. Rok wcześniej w tym samym okresie Polacy doczekali się ich 359 tys. Można zatem szacować – na podstawie danych z poprzednich lat i wyników miesięcznych – że w całym ubiegłym roku przyszło na świat ok. 370 tys. młodych Polaków. Liczba urodzeń zmniejszyło się zatem w porównaniu z poprzednim rokiem o blisko 15 tys.
Urząd statystyczny policzył też, że w pierwszych 11 miesiącach 2013 r. zmarło 355,2 tys. osób. Łącznie w całym ubiegłym roku – też przyjmując to, co działo się wcześniej – będzie ich zatem ok. 390 tys.
Nasz fatalny wynik to nie tylko efekt zastraszająco małej liczby rodzących się dzieci, ale także rosnącej liczby zgonów.
Zaczynamy się starzeć. Głównie dlatego, że coraz starsze są osoby urodzone w tzw. powojennym wyżu demograficznym. W tych latach rocznie rodziło się średnio ponad 700 tys. dzieci. Na przykład w 1951 roku urodziło się ich blisko 784 tys.
– Jeśli do tych danych dodamy wielką emigrację i brak imigracji, wyraźnie widać, jak poważna jest nasza sytuacja – ocenia prof. Krystyna Iglicka, demograf, rektor Uczelni Łazarskiego. Zwraca też uwagę, że z danych GUS wynika, iż w ubiegłym roku bardzo niewiele było małżeństw, a liczba rozwodów utrzymuje się wciąż na wysokim poziomie. – To, co miało się zacząć około 2015 r., czyli gwałtowny proces starzenia się naszego społeczeństwa, zaczęło się niestety już w ubiegłym roku – ocenia prof. Iglicka.
Eksperci biją na alarm, domagając się od rządu zajęcia się na poważnie problemem ludnościowym. – Badania OECD wskazują, że sytuacja demograficzna Polski może być jej główną barierą rozwojową w XXI w. – mówi Stanisław Kluza, ekonomista, b. szef Komisji Nadzoru Finansowego. Tłumaczy, że Polska jest w czołówce krajów, w których struktura demograficzna będzie najmniej korzystna dla podnoszenia konkurencyjności i perspektyw rozwoju gospodarki. – Boję się, że staniemy się domem starców – mówi Kluza.
Łukasz Hardt, ekonomista, ekspert Związku Dużych Rodzin 3+, wskazuje, że bez młodych ludzi gospodarka będzie kreowała mniej innowacyjnych rozwiązań, mniej będzie przedsiębiorców, przełomowych pomysłów. – A to innowacje są motorem rozwoju – mówi Hardt.
Rząd wskazuje, że robi coraz więcej, by poprawić naszą sytuację ludnościową. Poprzedni rok ogłosił nawet Rokiem Rodziny. – Mamy już m.in. roczne urlopy macierzyńskie, składki z budżetu na emerytury dla opiekunów, dopłaty do przedszkoli. Wprowadzamy Kartę dużej rodziny i likwidujemy zbędne, coroczne zakupy nowych podręczników – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej.
Eksperci wskazują jednak, że polityka demograficzna wymaga całościowego planu, a rząd działa wyrywkowo. – Polityka rządu jest chaotyczna. Nie ma w niej przemyślanych i wprowadzanych konsekwentnie działań. A tylko takie mogą przynieść efekt – mówi Kluza. Prof. Iglicka wskazuje, że najlepszym przykładem na sukces takiego strategicznego myślenia jest Francja. – Tam o polityce na rzecz rodzin myślano już prawie 100 lat temu. Francuzi działają długofalowo i nie zmieniają swoich rozwiązań co kadencję. Mają efekty. Ich współczynnik dzietności oscyluje wokół 2. A by naród nie wymierał, powinien być na tym poziomie – mówi Iglicka.
W Polsce wynosi on 1,3, co plasuje nas na 212. miejscu na świecie, na sklasyfikowane przez The World Factbook 224 kraje świata.
Cytat:
Demografia od wojny
Od czasu wojny przewaga zgonów nad urodzeniami zdarzyła się w Polsce jedynie w latach 2002–2005. Wtedy ujemny przyrost naturalny wahał się od -3,9 tys. do -14,1 tys.
W latach 1953–1958 przewaga urodzeń nad zgonami wynosiła ponad 500 tys. Wysokie saldo demograficzne odnotowaliśmy także na przełomie lat 70. i 80. Było to tzw. echo wyżu powojennego. Jeszcze w 1993 r. przewaga urodzeń nad zgonami wynosiła 102 tys. Ubiegłoroczny wynik będzie najgorszy w powojennej historii.
Źródło